Rozdział 3

55 5 3
                                    

James

Siedziałem przy stole i czekałem na zakończenie paplaniny pani dyrektor i na znak, że możemy już zacząć jeść.
Nagle usłyszałem, że zwraca się do mnie.
-Panie Potter, ja rozumiem, że to co mówię wyjątkowo Pana nudzi, ale może warto by było mnie wysłuchać.
Myślę, że to co teraz powiem może Pana jako kapitana dróżyny Quidditcha zainteresować chyba, że ma Pan jakieś ciekawsze Zajęcia, albo też ta funkcja jest dla pana zbyt małym wyróżnieniem jak na pana osiągnięcia -poczułem na sobie morderczy wzrok Emmy, ta mała potrafi być wyjątkowo zawistna.

-W tym roku odbędzie się wielki międzyszkolny turniej quiddicha, jutro przyjadą do nas uczniowie z Drumstrangu i Beauxbatons. Jako, że Gryffindor 5 lat pod rząd nie przegrał żadnego meczu to on będzie reprezentował naszą szkołę.-ogłosiła profesor McGonagall.

Rozległ się wielki hałas, jedni buczeli, a inni krzyczeli z radości.
Dla mnie w tej chwili liczyło się tylko jedno- zostanę zapamiętany jako ten, który zaprowadził dróżynę do zwycięstwa.

Clara

Emma była chyba jedyną nie cieszącą się osobą przy naszym stole, nawet nie pytałam dlaczego, to było takie oczywiste.
-Tamara Robertson, ceniona, mugolska projektantka mody (na tak przecież u nas czarodzieji nie ma nawet takiego zawodu, przez co na mnie patrzą jak na chodzącego klauna, a sami wyglądają jak paskudne klony) powiedziała "Nie ważne na jakiej pozycji jesteśmy: szef, asystentka, czy nawet sprzątaczka zawsze możemy się wybić"-próbowałam poprawić jej humor.
-Głębokie- odparła.
Najwyraźniej to wydarzenie ugodziło naszą królowę quiddicha w samo serce, obawiam się, że jej już nic nie pomorze...

Time For LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz