Nawet nie próbowałam sie uśmiechnąć, bo by mi to nie wyszło. Oboje chyba dostaliśmy paraliżu, który on jako pierwszy przełamał. Nie potrafiłam rozpoznać emocji na jego twarzy, ponieważ jego mimika pozostała niezachwiana. Uniósł jednak rękę, dłoń przyłożył do mojego policzka, jakby sprawdzał czy to ja, czy nie jestem ułudą. Zaraz jednak ją zabrał i zacisnął w pięść. Wyczułem u niego napięcie. Nie ma się co dziwić, ze był wściekły. Jak wy byście zareagowali?
Zrobił kilka kroków w tył, odwrócił się i przez jedną otwartą szybę wskoczył do środka pojazdu. Zostałam na dachu sama. Ale nie na długo, ponieważ już widziałam, ze zbliżamy się do Ace Chemicals. Usiadłam i poczekałam, aż staniemy. W tedy dopiero zeskoczyłam z autobusu. Drzwi się otworzyły, a jako pierwszy wyleciał do mnie J. Prawie mnie przewrócił kiedy jego łapy znalazły się na moich barkach.
- J spokój, już dobrze. Wszystko się udało?
"A jak myślisz?"
Odwrócił się w stronę wyjścia i w tedy mogłam dostrzec, że są tutaj wszyscy, którzy mięli być. Z początku nie, ale po kilku chwilach i głośnych szczekach J'a rozpoznali mnie. Jako pierwsza zareagowała Ivy, która wpadła mi w ramiona i nie chciała puścić. Potem Floyd i reszta. Nawet Two Face'owi pozwoliłam się przytulić.
- Proszę, proszę, zguba się znalazła? Czy znowu postanowiłaś zmienić właściciela? Jeśli tak, to chętnie przyjmę cię pod twoje skrzydła.
Ohyda.
- Dziękuję, ale poradzę sobie. Dobrze Was znów widzieć. Oczywiście pomijając okoliczności. Co Wam strzeliło do głowy? Nie mogliście chociaż raz posłuchać Pingwina? Banda samobójców i idiotów. Nie było mnie dwa lata i gdyby coś mi groziło, to nie prosiłabym o pomoc Was, a już na pewno nie w taki sposób.
Mój głos był ostry i karcący. Na pewno już dawno zrozumieli swoją głupotę pod tym względem. Ale fakt, ze zareagowali na ten list w ten sposób świadczył jedynie o tym, że nie zapomnieli ile dla siebie znaczyliśmy. Oparłam swoją głowę na dłoni i ochłonęłam. Co za głupki. Aż uśmiech sam pcha się na twarz i ciepło wlewa do serca.
- Mimo wszystko cieszę się.
- Witaj z powrotem w domu, Mirage - ciepłe słowa padły z ust Ivy, a twarze pozostałych były usłane różnymi minami. Cieszyli się z wolności, a na myśl o nowych psotach nie potrafili powstrzymać sie od rzucania sobie znaczących gestów i krzyków. Wystarczyło jedno hasło, aby wszystko wróciło do normy. "Świętujemy!" Tak. Byłam w domu.
Ale chyba nie każdy tak myślał, skoro Joker zniknął w chwili natychmiastowej. Sprawdziłam co z mamą. Okazało się, ze razem z Marii od razu pojechały do domu Pingwina, ponieważ Livet źle się czuła po upadku. Rozumiałam ją. Kiedy wszyscy wchodzili do Ace Chemicals zatrzymałam po drodze Floyda.
- Dobrze cię widzieć. W całości i na wolności - kiwnął mi głową.
- Miałaś dobry plan. Wręcz świetny. Ale wysadzenie Arkham... musimy postawić ci pomnik.
- Czyli jednak się go doczekam? Będę zaszczycona. Ale nie ważne, mam sprawę.
- Chodzi o Jokera?
- Mniej więcej.
- Spróbuj się tym nie przejmować. Nikt nie ma ci za złe, ze odeszłaś. Nie ty pierwsza i nie ostatnia. Wszyscy ci wybaczyli. Chociaż na początku latały noże. Teraz się cieszą, ze wróciłaś.
Zaczęliśmy iść do Ace, a następnie skierowaliśmy się do baru. Floyd kontynuował.
- Dziwne rzeczy się tutaj działy jak zniknęłaś. Niektórzy zdziczeli. Joker zwariował jeszcze bardziej niż jest. Ludzie zaczęli się go bać. Gdy się upijał na zmienę chciał mordować i siać chaos, a innym razem po prostu cię szukać. Wysyłał ludzi, najemników, ale rozeszła się plotka, ze nie żyjesz.
CZYTASZ
Zakochana w mroku Gotham - a new begining
AléatoireDruga część "Zakochana w mroku Gotham" Mira rozpoczyna nowe życie daleko od starego domu. Nadal jednak tęskni, a ból w sercu jest rozrywający. Chce wrócić, ale coś ją powstrzymuje. Na dodatku w jej życiu pojawia się ktoś zarazem zupełnie nowy jak i...