Taehyung westchnął i zaczął wachlować się kartkami papieru, by jakoś sobie pomóc w tym jakże trudnym do przetrwania dniu. Szedł korytarzem, ludzie oglądali się za nim, dość mocno go pesząc. Dalej go wyzywali, lecz zaczęło mu to wisieć.
Dziwka jak dziwka, po jakimś czasie się do tego przyzwyczaja, no nie?
Mniej bał się chodzić do Yoongiego, głównie dlatego, że starszy z tygodnia na tydzień zmieniał swoje zachowanie na coraz bardziej przyjazne mniejszemu. Było to zasługą Hoseoka, lecz nie musiał o tym wiedzieć.
Można powiedzieć, że Tae zaczynał czerpać przyjemność ze spotykania się z Yoongim. Co prawda, definitywnie wolałby, by zamiast niego nad nim był Jungkook, ale... marzenia ściętej głowy. Raz się pocałowali i ledwo co ze sobą rozmawiali przez następny miesiąc.
A przecież to był tylko pocałunek, żadna tragedia. Taehyung nie rozumiał, czemu Jeon tak bardzo to wyolbrzymiał. Tak samo jak nie rozumiał, dlaczego on sam wcześniej się tak ekscytował.
Każdy patrzący na to z boku mógł stwierdzić jedno - Kim się zmieniał. Coraz częściej nosił normalne ubrania (przez "normalne" rozumiemy męskie", co wcale nie odbierało mu uroku. Stał się pewniejszy siebie, nie bał się podchodzić do Mina na korytarzach i co najważniejsze - zaczął zlewać Jungkooka.
Gdy ktokolwiek pytał go, dlaczego to robi, uśmiechał się fałszywie, i oznajmiał, że dorósł do pewnych rzeczy. Do rozumienia pewnych rzeczy. Przecież nikt nie musiał wiedzieć, że jednej nocy (dokładnie dwa dni po ich pocałunku) poszedł do Jungkooka i słyszał jak ten w najlepsze pieprzy Jimina.
J i m i n a.
To było dla niego jak cios prosto w serce. Jimin zapewnia go, że Jeon nie pociąga go w ten sposób, radzi mu co robić, gratuluje postępów. Jungkook go całuje, dba o niego, robi z nim rzeczy, jakich przyjaciele po prostu nie robią. A razem, razem pieprzą się za jego plecami.
Poszedł wtedy do Hoseoka, bo kogo innego miał? Co prawda przyjaźnił się jeszcze z jednym chłopakiem, Jinho, lecz nie było go w Korei, bo wyjechał z Wooseokiem na wycieczkę do Japonii. Więc odwiedził Junga, wypłakał się w jego koszulkę, powiedział co się stało.
I dopiero później zrozumiał, że przecież był jeszcze Yoongi. Yoongi, który nienawidzi Jungkooka. Dlatego następnego dnia niepewnie podszedł do - bądź co bądź - swojego chłopaka i lekko pocałował go w policzek, prosto na oczach Jungkooka.
- Dlaczego to zrobiłeś? - Spytał później Yoongi, kładąc dłonie na jego biodrach, by zachować pozory.
- Są osoby, które robią komuś złudną nadzieję, by później bez wahania złamać mu serce - Odparł wymijająco, zerkając kątem oka na Jeona. A Min zrozumiał.
I znienawidził Jungkooka jeszcze bardziej.
____
Zastanawiam się, czy bardziej nienawidzę tutaj Jimina czy Jungkooka i dochodzę do wniosku, że są siebie warci. So, Hoseok oficjalnie jest aniołem stróżem Taesia. A Yoongi? Może wcale nie jest taki zły :>
Robi się z tego moda na sukces, albo typowy raczek. kURWA
ENDZOJ LAJF