3.0

346 34 16
                                    


Obudziła się wtulona w Lanška. Jego ciepły oddech łaskotał delikatną skórę jej szyi. Z jednej strony chciała się uwolnić z jego ciasnego uścisku, a z drugiej miała ochotę jeszcze przez chwilę napawać się czyjąś bliskością. Podniosła nieco głowę i spojrzała na śpiącego chłopaka. Poczuła dziwne ciepło na sercu, gdy zauważyła, że Anže uśmiechał się nawet przez sen. 

- Czemu się na mnie gapisz? - zapytał nagle, otwierając oczy. Była pewna, że znów się zarumieniła. Cholerny Lanišek!

- Wcale się nie gapiłam, po prostu chciałam zobaczyć kto mnie tak mocno obejmuje - miała nadzieję, że to sprawi, że to on się trochę zmiesza. Myliła się jednak. 

- Nie chce nic mówić, ale to ty zaczęłaś się do mnie tulić w środku nocy - czuła rosnące zażenowanie. Od razu odsunęła się od Słoweńca. 

- Przepraszam - odpowiedziała niepewnie, nie wiedziała co się z nią działo, odkąd weszła wczoraj do mieszkania Anže.

- Wiesz, nie mówiłem wcale, że mi się nie podobało - mrugnął do niej, a ona znów czuła atak rumieńców na swoje policzki. 

- Pójdę się ubrać - chciała wstać z łóżka, ale Anže pociągnął ją za rękę, sprawiając, że usiadła na skraju materaca.

- Kathie, ej, wszystko między nami okej, prawda? - uśmiechnęła się do niego ciepło, miała taką nadzieję, bo nie wiedziała czy da radę w życiu bez swojego najlepszego przyjaciela. 

- Pewnie - on też się uśmiechnął, nie chciał, żeby pojawiła się nawet najmniejsza rysa na ich przyjaźni. 

- Lecę się ubrać, a ty przygotuj jakieś śniadanie - powiedziała i szybko wstała z łóżka. 

- Ej, ale dlaczego ja?! - usłyszała tylko jego rozżalony głos, gdy wychodziła z pokoju. 

Weszła do łazienki i przebrała się w swoje dżinsy, zdecydowała się jednak pozostać koszulce od Anže. Była wygoda i całkiem ładna. Poza tym miło było czasem ponosić jakieś męskie ubrania, chociażby nawet te od najlepszego przyjaciela. Spojrzała na siebie w lustrze. Podsumowała swój wygląd jednym słowem - masakra. Zaczerwieniona twarz, cienie pod oczami, kilka niedoskonałości. Poza tym, każdy włos odstawał jej w inną stronę i za nic w świecie nie chciał podporządkować się ruchom jej szczotki. Kathie zrozumiała, że nic już nie poradzi na swój dramatyczny wygląd. Nie miała ze sobą żadnych kosmetyków do makijażu, poza czerwoną szminką, która teraz z pewnością by jej nie pomogła. Miała nadzieję, że Anže oceni ją trochę bardziej pozytywnie. 

- No nareszcie! Coś ty robiła tyle w tej łazience? - zdziwiła się bo Lanišek naprawdę zrobił śniadanie. To znaczy nakrył stół, wyłożył pieczywo i słoik nutelli, ale jak na Anže, który zawsze po przebudzeniu przez pierwsze pół godziny wylegiwał się w łóżku to i tak bardzo dużo.  

- Chciałam sprawić, że będę wyglądać jak człowiek - odpowiedziała szczerze. 

- Z jakim skutkiem? - zapytał żartobliwie, unosząc brew.

- Negatywnym - odpowiedziała szczerze, w głębi serca licząc, że on zaprzeczy. Anže przyjrzał się jej uważnie. 

- Moim zdaniem nic się nie zmieniło odkąd widziałem cię rano - powiedział z dziecięcą wręcz szczerością. 

- Czyli jednak wyglądam dramatycznie - podsumowała na podstawie własnych doświadczeń, zawsze gdy widziała swoje poranne odbicie w lustrze wyglądała jak pomieszanie orangutana z lwem. 

- Szczerze mówiąc to wyglądasz całkiem ładnie, tak jak zawsze - odparł obojętnym tonem Anže, on zawsze uważał Kathie za naprawdę atrakcyjną dziewczynę. Jedyne co się różniło od normy to to, że nie miała teraz na ustach, charakterystycznej dla siebie czerwonej szminki. Znów się zarumieniła, po raz trzeci tego samego dnia, na szczęście dla niej Lanišek nawet tego nie zauważył, zajęty nalewaniem wody do czajnika. 

- Uznam to za komplement - powiedziała cicho, a on tylko coś wymamrotał pod nosem, nie do końca skupiając się na jej słowach. 

- Kawa czy herbata? - zapytał po chwili. 

- Jak do nutelli to tylko herbata - odpowiedziała na co pokiwał zgodnie głową.

Po chwili już siedzieli przy stole, zajadając się kanapkami z nutellą. To chyba był jego drugi z kolei cheat day, ale nikt się za bardzo tym nie przejmował. Między nimi wszystko wróciło do normy, żartowali i dogryzali sobie nawzajem, jednocześnie plotkując o ich wspólnych znajomych. Anže i Cene to byli najwięksi plotkarze Słownii. Jeśli coś śmiesznego czy żenującego przydarzyło się któremuś ze skoczków, Kathie wiedziała o tym już następnego dnia i mogła przekazywać te informacje innym. 

- O której masz dzisiaj trening? - zapytała.

- Dzisiaj nie mamy treningu - uśmiechnął się zwycięsko - A ty masz wolne popołudnie? 

- A co? - zapytała niepewnie, choć chętnie spędziłaby jeszcze trochę czasu w towarzystwie Słoweńca. 

- Chciałbym cię zabrać na trampoliny, to jest świetna zabawa - zapewnił widząc brak przekonania na jej twarzy. 

- Anže, czy ty zdajesz sobie sprawę, człowieku, że ja jestem kompletną niezdarą, nieutalentowaną sportowo w żaden sposób - zaśmiał się na jej słowa, pamiętał jak Kathie kilka razy przewróciła się na lekcjach wf-u w szkole i nigdy nie potrafiła złapać piłki. 

- Spokojnie, przecież to nic trudnego, poza tym pójdziesz tam ze mną - uspokoił ją, nie wierzył, że coś może się jej stać na trampolinach, to przecież nie skok na bungee.

- I będziesz się do mnie przyznawał, nawet jak zrobię coś głupiego? - zapytała robiąc słodką minkę, znów się zaśmiał i pokiwał pewnie głową. 

- Nigdy się ciebie nie wyrzeknę, panno Kathie Branson! - przysiągł niczym średniowieczny rycerz, na co oboje wybuchnęli śmiechem. 

- Oby, paniczu Lanišku! - odpowiedziała, nie przestając się śmiać. 

***

Hej Kochani!

Mam wrażenie, że ten rozdział jest trochę nudny, ale za to dość słodki, przynajmniej tak mi się wydaje  ❤❤

Proszę piszcie co myślicie!

Buziaki!


Accidentally in Love - Anže LanišekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz