— Halo? Ziemia do Jessici! Jesteś? — Carmen macha mi ręką przed twarzą.
— Co? Aaa, przepraszam, zamyśliłam się. Coś mówiłaś?
Szmaragdowe oczy mojej przyjaciółki próbują mnie przejrzeć, dowiedzieć się, co mnie przez cały dzień wytrąca z równowagi. Na szczęście nie może do tego dojść tylko spojrzeniem. Jakby wiedziała, że w mojej głowie ciągle siedzi heteroseksualny Allan.... Byłoby źle.
— Tak, mówiłam. Jessica! Co się z tobą dzieje? Od imprezy w Półksiężycu jesteś jakaś nieobecna! — mówi z wyraźnym niezadowoleniem.
— Przepraszam. Chyba po prostu źle się czuję. — Próbuję oszukać przyjaciółkę, zrzucić wszystko na jakąś chorobę. Może powiem, że mam grypę?
— Jessica! Przede mną nie musisz ukrywać.
O nie.
Ona wie?
— Słucham? — Jestem przerażona. Skąd ona może to wiedzieć?!
— To normalne, że kogoś poznałaś. I nie rozumiem, dlaczego mi się od razu nie pochwaliłaś. Powinnam się od razu na ciebie obrazić wiesz? Mów mi, co to za laska?
Czyli nie wszystko wie. Co za ulga!
Wypuszczam z płuc powietrze. Nawet nie zauważyłam, kiedy je wstrzymałam. Carmen z niecierpliwością puka obcasem w podłogę.
— Nikogo nie poznałam. Przecież cały czas byłam z tobą. A gdyby coś, to przecież pierwsza byś o tym wiedziała! To ja się powinnam obrazić, że we mnie wątpisz.
Przyjaciółka od razu łagodnieje.
— No dobrze. Przepraszam. Po prostu się martwię.
— Nie ma o co, kochana — mówię z promiennym uśmiechem, na dowód swojej szczerości.
Carmen to kupuje i szybko schodzimy na temat jej modowego bloga i sklepu internetowego. Głównie to moja przyjaciółka opowiada. Ja staram się słuchać i skupić na tym, co pokazuje na ekranie komputera, ale to niezwykle trudne. Cały czas mam przed sobą JEGO. Jego brązowe oczy, przypominające dwa kasztany, jego sterczące, chociaż krótkie czarne włosy, jego powalający uśmiech, mimo przyciętej wargi, a w uszach rozlega mi się jego męski, acz łagodny głos. Wyraźnie słyszę, jak wymawia moje imię. Jakby był zaraz obok i mogłabym go dotknąć, poczuć spod koszulki jego mięśnie, wciągać nosem jego niesamowity zapach.
Ale to nie on do mnie mówi. To jeden z ojców woła mnie i Carmen na obiad.
— Idziemy! — odkrzykuję.
Jak zwykle przy stole panuje doskonała, rodzinna atmosfera. Czuje się ciepło nie tylko świeżych potraw, ale przede wszystkim domowników i gości; Carmen oraz ciotek. To dlatego tak uwielbiam rodzinne obiady.
Ciotki dużo rozmawiają, przyjemnie się ich słucha, czasem ktoś się wtrąca, dodaje swoje trzy grosze, a to wszystko nas scala. Właśnie te wspólne dyskusje, nawet jeśli zdominowane przez ciotki, są czymś co nas do siebie zbliża.
Jestem szczęśliwa. Mam naprawdę wspaniały dom, którego każdy może mi zazdrościć. Jesteśmy jak wyjęci z katalogu, jak wzór idealnej rodziny.
Nie powinnam więc więcej spotykać się z Allanem. To może zaszkodzić wszystkim. Mniej bym się bała o utratę dobrych kontaktów z najbliższymi, bo chociaż przestrzegają zasady tolerancja, akceptacja, równość, to jakbym związała się z heteroseksualnym mężczyzną, mogłabym się już nie pokazywać w domu, najlepiej powinnam wyjechać z miasta, ponieważ nie tylko ojcowie by mnie przeklęli, to jeszcze straciliby szacunek, cała moja rodzina byłaby szykanowana.
CZYTASZ
Romeo, Julia jest lesbijką
HumorTolerancja. Akceptacja. Równość. Te zasady wpajane są Jessice od dziecka. I nie tylko jej. W którymś momencie zostały one nagięte. Osoby heteroseksualne zepchnięto na margines społeczny. Wśród takich ludzi znajduje się rodzina Allana. Miłość niemożl...