Tydzień później wszystko wróciło do normy. Jacob wraz z Skokierami dawał łomot Nędznikom i Templariuszom i jak zwykle szedł świętować do pubu, ale po swojej pamiętnej przygodzie nie upijał się już tak bardzo. Evie i Henry byli z tego powodu niezwykle zadowoleni i dumni. Co do ich poszukiwań, w końcu dokonali przełomowego odkrycia. I mimo iż Evie odnalazła klucz to nie udało jej się zapobiec kradzieży od strony Lucy Thorne. Właśnie z tego powodu chodziła wściekła i nie mogła się na niczym skupić. Siedziała na ladzie w sklepie Henry'ego i po raz szósty czytała to samo zdanie. Kiedy doszło do niej co właśnie robi zatrzasnęła książkę z warknięciem. Zacisneła dłonie na blacie, tak że aż pobielały jej kostki.
Henry wychylił się za drzwi i uniósł brew.
- Ciągle się obwiniasz. - Stwierdził niż zapytał.
Evie spojrzała na niego, a jej wzrok ciskał pioruny. Mimo to, Henry podszedł do niej i usiadł obok.
Znowu padało, ale tym razem Evie nie ścigała pociągu tylko udała się do miejsca gdzie zawsze mogła znaleść schronienie. Słońce już dawno zaszło i latarnie zaczynały płonąć dając jedyne źródło światła na ciemnych i mokrych ulicach.
Evie stała się czerwona na twarzy i szyi. Nie wiadomo czy był to rumieniec gniewu czy wstydu. Otworzyła usta aby coś powiedzieć ale Henry ją uprzedził:
- Przestań się już obwiniać, dobrze? - Widząc jej wyraz twarzy, chcący coś dodać dodał szybko. - Złość piękności szkodzi.
Posłał jej perskie oczko i poszedł w stronę regału z książkami.
Evie obserwowała go zawsze kiedy coś robił. Na początku beształa się siebie za to, ale teraz doszło do niej, że lubi obserwować jego ruchy i patrzeć na umięśnione ciało ukrywające się na co dzień pod szatami assassyna. Dziś jednak, po raz pierwszy odkąd się poznali, widziała go w czymś zupełnie innym. Miał na sobie najzwyklejsze spodnie i szarą koszulę z dwoma nie zapniętymi guzikami u góry. W takim ubraniu wyglądał jak zwykły Hindus. Niczym się nie wyróżniał, nic nie wskazywało na to że od samego początku był szkolony na zabójcę, nic nie zdradzało kim była jego matka ani dziad ani reszta przodków. Wyglądał jak zwykły emigrant, który wyjechał z ojczystego kraju w poszukiwaniu lepszego życia...nie jak ktoś kto uciekł by ratować własne życie...
Nie wiedziała czy Henry wie że mu się przygląda...nie, on doskonale o tym wiedział! Arbaaz, Ethan i jego nadludzkie wręcz zdolności, te trzy czynniki zadbały aby wiedział co się wokół niego dzieje! Zawstydzona wlepiła wzrok w podłogę, ale ona jest głupia.
Postanowiła zacząć rozmowę.- Czytałam, że w Indiach biały kolor to symbol żałoby - Zeskoczyła z blatu i podeszła do Henry'ego który teraz sie wpatrywał w nią. - dlaczego więc wasze szaty są białe?
Henry odpowiedział bez chwili namysłu:- Nie są do końca białe. Nasze szaty mają tryb kameleona, który pozwala nam się ukryć niemalże wszędzie. Jacob już to widział. Wystarczy pociągnąć za odpowiednią nitkę a biel przemienia się w czerń. W Indiach rzadko jest on używany ze względu na upał, ale w nocy jest jak najbardziej przydatny...ale jakby nie patrzeć to jest trochę znak żałoby.
- Nie rozumiem. - Evie przychyliła się w jego stronę.
- Indie od wielu lat nie są wolnym krajem, Kampania Wschodnio Indyjska, czyli Templariusze manipulują każdą kastą, biedakami bogaczami, nie można tam powiedzieć złego słowa na władzę mimo iż wielu jest aresztowanych z głupich powodów. Brani są do nie woli jako służba. Anglicy zaczęli się panoszyć na naszych ziemiach, ignorując naszą kulturę, tradycje. Ale co najważniejsze Templariuszom zależy tylko na zniszczeniu Bractwa i odnalezieniu Koh-i-Noor...
- Fragmentu Edenu...- Rzekła cicho Evie. - Ale twój ojciec po odnalezieniu go oddał go w ręce królowej. Indie dały go jak symbol podzięki. Przecież to największy diament na świecie.
- Ojciec chciał go schować w miejscu gdzie Kampania nie będzie podejrzewać aby go szukać.
Evie przyjrzała mu się. Zmrużyła oczy.- Ale ty nie wierzysz w to do końca.
Henry odwrócił głowę w jej stronę. Byli tak blisko że prawie stykali się nosami.
- Masz rację. Nie wierzę w to do końca, mimo iż Koh-I-Noor znajduje się w koronie królowej. Ojciec widział do czego ten diament jest zdolny i nie oddał by go nikomu. Templariusze po części też to wiedzą, dlatego moja rodzina jest w niebezpieczeństwie.- Wtedy kiedy poszedłeś z Jacobem...
- Nie wiem skąd wiesz, ale tak. Mówili że kampania planuje zamach i kiedy to usłyszałem...
- Wpadłeś w szał i ich zabiłeś. - Dokończyła za niego.
Byli tak blisko siebie, Evie mogła bez problemu odróżnić jego źrenice od niezwykle ciemnych tęczówek.
Dopiero nie zwykle jasny piorun sprawił że odległość między nimi się zwiększyła. Henry spojrzał w stronę okien. Deszcz padał jeszcze mocniej niż przed chwilą.
- Coś mi mówi że tu przenocujesz.
- Co?
- No chyba nie myślisz że puszczę cię do pociągu w taki deszcz. Będziesz spać w moim pokoju.
- A ty znowu na dywanie?
Henry odwrócił się do niej w połowie drogi na piętro.
- Tak? Evie spałem w gorszych warunkach.Powiedzieli sobie dobranoc i Evie zamknęła drzwi. Rozejrzała się po pokoju. Nie był on jakiś duży, ale dla kogoś takiego jak Henry był w sam raz. Jedyne co się znajdowało w tym pokoju to tylko jednoosobowe łóżko oraz komoda. Przez okno wpadł błysk pioruna i rozświetlił cały pokój. W ciągu tych kilku sekund Evie spostrzegła na komodzie kilka książek, stertę rysunków i zdjęć.
Evie poczuła chęć bliższego spoglądnięcia na rzeczy Henry'ego, ale wiedziała że to było by spore naruszenie jego prywatności. Jednakże z każdą chwilą ciekawość była coraz to większa. To do ciebie nie podobne Evie... pomyślała.
Nim się spostrzegła trzymała w ręku owe zdjęcia i rysunki. Wystarczyło, że popatrzyła na jedno i poczuła jak jej oczy robią się wilgotne. To były pamiątki i wspomnienia...
Zdjęcie rodzinne...kilka takich zdjęć. Na pierwszym Henry był niemowlęciem, śpiącym na rękach matki, mimo iż Pyara się uśmiechała widać było że jest zmęczona ale szczęśliwa. Obok stał Arbaaz Mir i z jego postury i z wyrazu twarzy wyczytać można było jak dumny jest. Nie od dziś wiadomo, że kiedy w Indiach rodzi się chłopiec jest to powód do dumy i świętowania. Na drugim Henry miał może z siedem lat. Pyara trzymała go na kolanach , a sam Henry trzymał drewniany miecz. Był taki mały i nie pozorny w porównaniu ze stalową, niebezpieczną bronią jego ojca, którą trzymał przy pasie. Ostanie ich zdjęcie rodzinne zostało wykonane może miesiąc przed wygnaniem młodego Hindusa. Pyara jak na każdej fotografii siedziała na krześle i jak zwykle pięknie się uśmiechała. Obok stał Henry w szacie assassyna był trochę niższy niż jest obecnie, ale oprócz tego nie zmienił się w ogóle. Arbaaz trzymał rękę na ramieniu syna, a drugą dłoń położył na ramieniu żony. Jego syn za niedługo miał zabić i to był jego powód do dumy. Szkoda że musiał się tak rozczarować, szkoda że Pyara już nie miała powodu się uśmiechać, lecz powód miała do wylewania łez z tęsknoty i miłości do dziecka...Przeszła do rysunków. Domyśliła się że Henry sam je rysował i do tego z pamięci. Rysunki przedstawiały jego dom, miasto rodzinne oraz mnóstwo innych miejsc z Indii. Widziała tam słonia, małpy, tygrysa... Indie musiały być pięknym i czarującym miejscem.
Obudziły ją pojedyncze promienie słońca, które chciały się przebić przez grube, szare, londyńskie chmury. Spojrzała przez okno i wyobraziła sobie jakby to było obudzić się wcześnie rano w Indiach...Ciepły wiatr, niosący woń kwiatów i przypraw, złote promienie światła wpadające przez okno i śpiew ptaków wszelkiego rodzaju.
- Jak się spało? - Henry przywitał ją ciepłym uśmiechem. W kuchni unosiła się aromatyczna woń. Na stole zobaczyła miskę z bułkami. Nagle zgłodniała.
- Masz wygodne łóżko. - Evie odwzajemniła uśmiech i usiadła przy stole obok Henry'ego. Miała ochotę się o niego oprzeć. " Evie co się z tobą dzieje?"
- Powiedz, że nie spałeś na dywanie?- Tym razem na kanapie. - Posłał jej perskie oczko.
Jedli w ciszy ale nie przeszkadzało im to zupełnie.
Po śniadaniu Evie musiała wracać, czekało ich jeszcze mnóstwo pracy. Musieli odzyskać klucz i przejąć Całun przez Starrikiem. Tylko nie mieli pojecia czy ich wróg wie tyle samo co oni czy odnalazł już miejsce gdzie znajduje się Całun...Uff...męczyłam się z tym rozdziałem, ale w końcu skończyłam XD
Następne rozdziały będą pojawiać się zdecydowanie częściej, obiecuję :*
Odrazu przepraszam za błędy, ale chciałam już dodać tę część. Poprawie je w najbliższym czasie ;)
CZYTASZ
Zasuszone kwiaty//Assassin's Creed
FanficGdy Jacob wraz z Sokierami wyzwala kolejne dzielnice spod łap Nędzników, Evie wraz z Henry'm poszukują Fragmentu Edenu. Dwójka assassynów oprócz burzy mózgów ma inne wspólne zainteresowania. Na początku błahe rzeczy takie jak: zbieranie kwiatów, mi...