Rozdział 2

198 15 6
                                    


Czekała na szefa obsydianu siedząc po turecku na polanie przy zboczu klifu. Obserwowała spokojne morze. Nie było wiatru, żadnych chmur więc słońce rzeczywiście miało pole do popisu, ale do Hati promienie słoneczne zdawały się nie docierać. Pozostawiając ją w okowach tego przeszywającego chłodu. Pragnęła poczuć to ciepło, na które narzekali teraz wszyscy. A ona jedynie chciała doświadczyć czegoś innego niż to cholerne zimno. Chociaż jeden, delikatny, ciepły promyczek słońca muskający jej twarz. Niestety nie poczuła nic...

Siedziała tak kilka minut wpatrzona w ogrom błękitu, kiedy poczuła czyjś dotyk na plecach, od którego zimne dreszcze zaczęły rozbiegać się po całym ciele. Szybko wstała by odsunąć się od niechcianego dotyku. Za nią kucał Valkyon ze smutnym uśmiechem. Wstał za przykładem towarzyszki i spojrzał jej w oczy.  

  - Wiesz, że możesz mi zaufać? Jeśli coś się dzieje możesz mi powiedzieć, a jeśli nie mi to komuś innemu. Masz tu wielu przyjaciół. Po porostu nie duś tego w sobie... 

  - Dziękuję, za troskę, ale jak mówiłam przy śniadaniu n i c   m i   n i e   j e s t - powiedziałam powoli i wyraźnie by podkreślić znaczenie słów.. 

  - Chciałbym wierzyć, że mówisz prawdę, ale nawet twoja reakcja sprzed kilku chwil mi na to nie pozwala - wyraźnie posmutniał 

  -  ...- spuściłam wzrok -  Możemy po prostu zacząć? 

  - Oczywiście - posłał mi smutny uśmiech, który był ledwo widoczny

Zaczęliśmy codzienny trening. Strzelanie z łuku do celu z miejsca. Strzelanie do celu na torze przeszkód. Następnie nadszedł czas na walkę mieczem, pomimo, iż to właśnie łuk jest jej podstawową bronią. Wszyscy uważali, że ta umiejętność może kiedyś być niezbędna. Jeśli wróg podszedł by za blisko by strzelać. 

Kiedy nasz trening dobiegł końca dochodziło południe. Co oznaczało, że kilka godzin ostrego treningu za nami. 

Valkyon był cały spocony i widać było zmęczenie. U Hati zmęczenia nie dało się przeoczyć, ale zaledwie może dwie osamotnione kropelki potu spłynęły po jej czole.

Razem wrócili do kwatery rozmawiając o treningu.Rozeszli się pod pokojem dziewczyny.

Kiedy jasnooka weszła do pokoju, nie zastała w nim nikogo, pewnie jej chowaniec udał się na poszukiwania. 

No cóż i tak musi wziąć prysznic. Największą jej bolączką było to, że łaźnie były wspólne. Oczywiście mężczyźni i kobiety mieli osobne, ale wszyscy mężczyźni mieli razem i kobiety miały razem.

Wzięła wszystkie niezbędne rzeczy i udała się w stronę łaźni. W środku na jej korzyść nikogo nie było. Weszła pod jeden z natrysków i włączyła wodę uprzednio zostawiając swoje rzeczy na szafeczce obok natrysku. Woda muskała jej nagie ciało. Wyłączyła strumień i zaczęła namydlać ciało.Pojedyncze kropelki spływając po jej ciele łaskotały ją delikatnie. Jej ciało było dosyć drobne, ale matka natura obdarowała ją nie takimi znowuż lekkimi krągłościami. Włączyła ponownie strumień wody i zaczęła nucić piosenkę ze swojego świata. Po zakończonym prysznicu dokładnie się wytarła, mocno wycisnęła włosy by nie musiały schnąć długo. Ukryła swe całe ciało pod szlafrokiem sięgający jej za kostki, narzuciła kaptur,zabrała swoje rzeczy i udała się do wyjścia. Pech chciał, że wychodząc z pomieszczenia zderzyła się z wrednym elfem, który najpierw przeklął, że ktoś go pomoczył, a gdy zorientował się kto spowodował tę szkodę uśmiechnął się wrednie. Hati szybko wyminęła go i ruszyła szybkim krokiem do swojego pokoju.

  - A kogo my tu mamy?!? - spytał elf

Nie zwracając na niego najmniejszej uwagi wbiegła do pokoju i zamknęła drzwi na klucz. 


Promyk ciepłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz