1.

4.4K 200 275
                                    

1. BALE NIGDY NIKOMU NIE WYCHODZĄ NA ZDROWIE, WIEM TO Z WŁASNEGO DOŚWIADCZENIA

Po raz pierwszy miałem sen o Granger, więc zerwałem się raptownie z łóżka. Byłem zarówno tak samo zaskoczony co spokojny. Nie wiedziałem dlaczego, ale czułem się całkowicie wypoczęty, mimo że zegarek pokazywał godzinę dwunastą. Nawet miałem ochotę przybrać uśmiech na moją piękną twarz, ale się powtrzymałem. Nie mogłem pozwolić, by moi współlokatorzy zobaczyli w takim stanie Draco Malfoya. W szczególności Zabini, ponieważ później nie miałbym życia. Blaise wytykałby mi tę minimalną chwilę radości przy każdej możliwej okazji, ja bym się wściekał, a przecież nie mogę się ciągle wściekać. Miałbym wtedy straszne zmarszczki niegodne dziedzica czystokrwistego rodu Malfoyów.

Przetarłem oczy.

Z zaskoczeniem odkryłem, że dzisiaj jest już trzydziesty pierwszy października. Dzień Duchów.

Wnet poczułem dziwne ciepło w okolicy klatki piersiowej. Przekręciłem lekko głowę, która – swoją drogą – bardzo mnie bolała. Wciągnąłem głośno powietrze i zepchnąłem balast, budząc przy tym mopsicę.

- Draco? – zapytała sennym głosem. – Co się dzieje?

- Parkinson! – warknąłem zły. – Co ty tu, do jasnej cholery, robisz? Odpierdol się wreszcie, a nie ciągle się do mnie łasisz i mnie prześladujesz!

Chciałem zepchnąć ją jeszcze z łóżka, tak dla lepszego efektu, ale zaniechałem. Głowa za bardzo mnie bolała, no i gdybym zwalił Parkinson na ziemię, mogłaby sobie coś zrobić. A wtedy już w ogóle by stąd nie wyszła i musiałbym ją znosić przynajmniej do rana. O ile wcześniej nie umarłbym od nadmiaru prostactwa.

Swoją drogą, kompletnie nie pamiętałem, jak razem wylądowaliśmy w łóżku. Coś mi świtało, że tego wieczoru po libacji alkoholowej z Zabinim chyba trochę się zapędziłem, ale nie wiedziałem, czy to prawa. Przy następnej okazji zapytam Diabła i go opierdzielę, że pozwolił komuś takiemu jak Parkinson zbliżyć się do mnie na bliżej niż kilometr.

Zabrałem jej kołdrę i z jeszcze większym zdziwieniem odkryłem, że mopsica miała na sobie tylko stringi. Zielone i koronkowe. Nic się więc chyba się nie stało? Przynajmniej miałem taką nadzieję, bo samo lizanie się z Parkinson brzmiało obrzydliwie...

- Dracusiu – skrzeknęła – zimno mi. Jestem naga.

Uśmiechnęła się kokieteryjnie. A raczej próbowała się tak uśmiechnąć, ponieważ wyszedł jej grymas. Przybliżyła się i kładąc mi rękę na ramieniu, chciała mnie pocałować.

Natychmiast się odsunąłem, przez co głowa jeszcze bardziej zaczęła mnie boleć.

Wkurzyłem się.

Myśl o zwaleniu Parkinson z łóżka znów mnie nawiedziła, ale zanim wykonałem minimalny ruch, widoczność przysłoniły mi jej cycki. Rzuciła się na mnie i tym samym przygwoździła mnie do materaca. Merlinie, dawno nie widziałem takich cycków! Mogłem się założyć o sto galeonów, że je sobie dokleiła. Tylko jak to się nazywało? Sutafony? Sylotony? Ach, sylikony! Kiedyś matka wspominała coś ojcu, ale nie pamiętałem kiedy i dlaczego.Może i lepiej?

Zaczęła lizać mnie po szyi, więc raptownie oprzytomniałem. Odepchnąłem ją nieco mocniej niż powinienem, a potem skląłem – czego przytaczać nie zamierzam, gdyż użyłem zbyt wielu i za bardzo wymyślnych przekleństw. Skończyło się tak, że Parkinson wyleciała z pokoju, a ja mogłem się szczęśliwie wyspać, oczekując na jutrzejszy bal w spokoju.

Słońce już od dobrych paru minut perfidnie świeciło mi w twarz. Otworzyłem więc oczy poirytowany, a dodatkowo mój organizm zaczął domagać się kawy. Czułem jedynie lekkie pulsowanie w głowie, więc nie chciało mi się iść do Pomfrey po eliksir. Dało radę to przeżyć. Szybko założyłem szatę, a później – jak każdego normalnego poranka – stałem przed lustrem i starałem się jak najlepiej ułożyć moją fryzurę. Przylizałem ją niesamowitą ilością żelu i przyznam, że z biegiem lat stałem się mistrzem w tej dziedzinie. Zapewne gdybym był splugawionym mugolem, założyłbym mugolski zakład fryzjerski i żeby zrobić im na złość, goliłbym ich na łyso.

Kto pierwszy powie "kocham" - przegrywa || HP, Dramione ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz