12.

1.8K 105 174
                                    

XII TROCHĘ O CNOTCE MCGONAGALL I O ALKOHOLU – TAK, DOBRZE SŁYSZELIŚCIE, MALFOY BĘDZIE PIŁ. ZNOWU

Z westchnieniem złapałem kolejną porcję tostów z dżemem.

Urodziny Hermiony zbliżały się wielkimi krokami, a ja nadal nie miałem pomysłu, co jej dać. Nie mogłem się nie wyrobić, nie pójdę przecież do niej z pustymi rękoma... Tylko co się wręcza narzeczonej? Biżuterię? Nie, to zbyt przereklamowane. Ciuchy? To raczej powinna dostać od Ginny, nie ode mnie. A może... Tak, Draco, jesteś genialny! W tym momencie gdybym mógł, chyba zacząłbym skakać po stole, nie zważając na to, że właśnie trwało śniadanie.

Jeden z prezentów odhaczony. Drugi załatwiłem z ojcem. Czekałem jedynie na odpowiedź.

Moją euforię przerwał delikatny pocałunek w policzek.

Nieprzytomnie uniosłem spojrzenie, a kiedy zauważyłem, że to Herm, uśmiechnąłem się szeroko, szybko blokując umysł. Zrobiłem jej miejsce obok siebie, wpychając resztę grzanki do buzi. Usiadła lekko, po czym sięgnęła po filiżankę, aby zrobić sobie kawę.

Już miałem zaczynać rozmowę o tym, że chcę ją dzisiaj zaprosić do Hogsmeade, gdy do sali zaczęły wlatywać sowy. Poczta. Z westchnieniem spojrzałem w górę, zastanawiając się przy okazji, czy ktoś mi coś wysłał. Jakie było moje zdziwienie, gdy przede mną zatrzymała się czarna płomykówka z listem w dziobie. Wyjąłem pergamin i z westchnieniem otwarłem kopertę. Moje oczy szybko zaczęły poruszać się po czarnych, pochyłych literach, a z każdym nowym słowem na twarzy pojawiał się coraz szerszy uśmiech. Ojciec, jesteś genialny, a mój prezent gotowy!

Klasnąłem w dłonie z uciechy, przyciągając do siebie zdziwiony wzrok Hermiony. Chrząknąłem nieznacznie i szybko schowałem list do kieszeni spodni.

– Najlepsze życzenia od rodziców – powiedziałem głośno i nie czekając na odpowiedź dziewczyny, pocałowałem ją mocno. Odetchnąłem cicho, kiedy poczułem smak pistacjowej kawy. Nie zwracając już uwagi na resztę szkoły, która prawdopodobnie patrzyła na nas albo z odrazą, albo z uśmiechem, albo z zazdrością. Zresztą, kto ich tam wiedział... Po prostu nie obchodziło mnie już nic poza tymi pysznymi ustami. Przejechałem językiem po górnej wardze Hermiony, przez co ta dostała dreszczy. Nie powiem, podobało mi się. Czułem jak jej jedna dłoń bawi się moimi włosami, a druga dotyka policzka. Sam złapałem ją w tali i mocno przycisnąłem do siebie.

Oderwaliśmy się od siebie dopiero, gdy zabrakło nam powietrza. Głośno oddychając, ponownie zajęliśmy się konsumpcją śniadania. Tyle że teraz na naszych twarzach wykwitły rumieńce i delikatne uśmiechy.

– Panno Granger, panie Malfoy.

Usłyszałem nad sobą zachrypnięty i groźny głos. Równocześnie z Herm okręciliśmy się w tamtą stronę. Zacisnąłem wąsko usta, żeby nie roześmiać się z miny mojej narzeczonej, a także z wyrazu twarzy psorki.

– Tak?

– Co to miało znaczyć, panie Malfoy? – zapytała i srogo się w nas wpatrywała. Uśmiechnąłem się przymilnie.

– Co, pani profesor? – zacząłem grać na zwłokę, po czym objąłem Hermionę, której zadrgały kąciki ust. Minerwa kipiała ze złości. Kurde, normalnie jak Wezuwiusz. Uwaga, wybuch! Grozi śmiercią natychmiastową!

– No... – zająknęła się, a przez jej twarz przeszedł grymas. – Dobrze pan wie! – krzyknęła zdenerwowana, przez co zaczęło jej dziwnie latać oko. O, mamuniu, ale widok!Parsknąłem śmiechem, przez co pobudziła się jeszcze bardziej. – Szlaban! Zakaz wyjścia do wioski! – warknęła cicho, tak że tylko my ją słyszeliśmy, i szybkim krokiem odeszła, udając się w stronę stołu grona pedagogicznego.

Kto pierwszy powie "kocham" - przegrywa || HP, Dramione ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz