Rozdział 6

8.3K 451 29
                                    

Zayn nie pojawił się u mnie już od dobrych kilku dni. Kiedy się budziłam na szafce nocnej obok łóżka zawsze leżała tacka z jedzeniem. Obiad przynosiła mi jakaś kobieta, która poza dziwnym powitaniem, nie odzywała się do mnie ani słowem. Kolacja pojawiała się w ten sam sposób co poranny posiłek, tylko w międzyczasie kiedy brałam kąpiel. Nie wiem czy zamierzał jeszcze kiedykolwiek mnie odwiedzić. Jednak nie mogłam pozbyć się tego uczucia, które zawsze miało nadzieję, że to Zayn w końcu przyszedł. Dziwne, że tak szybko się do kogoś przywiązałam, tym bardziej do swojego porywacza, którego powinnam nienawidzić. No właśnie powinnam, ale za nic nie potrafię. Jestem jakąś wariatką, bo jak wytłumaczyć to, że chciałabym go teraz zobaczyć i spędzić z nim chwilę czasu? Postradałam wszystkie zmysły. To na pewno przez to, że jestem zamknięta sama w tej sypialni i nie mam do kogo się odezwać. Przynajmniej taką mam nadzieję.

⭐️Zayn⭐️

Próbowałem się jakoś skupić na swojej pracy, ale za cholerę nie potrafiłem. Jeszcze nigdy nie miałem takich trudności, by się skupić. Od zawsze lubiłem to co robię, a teraz nawet nie miałem siły przejrzeć tych kilku zaległych dokumentów i listów. Nie widziałem już od ponad czterech dni Amy i nie mogłem trzeźwo myśleć. W każdym zakamarku mojej głowy siedziała ta cholerna blondynka.

~ Wyrażaj się o naszej mate, idioto. - warknął wściekły mój wilk. No tak, brakowało mi jeszcze tylko do pełni szczęścia kłótni z tym sierściuchem.

- Nie mogę przez nią nic zrobić! Zobacz ile tutaj czeka na mnie tego wszystkiego. Alfy innych watach twierdzą, że powinienem wyrządzić bal na którym przedstawię Lunę swojego stada. Przecież każdy chce poznać partnerkę najpotężniejszego Alfy chodzącego po tej planecie. Tylko, że moja mate nie chce ze mną, jak zauważyłeś, współgrać. - powiedziałem zdenerwowany.

~ Dziwisz się? Gdybym miał wybór to też bym cię zostawił. - prychnął, a we mnie się zagotowało.

- Pierdol się. - powiedziałem kąśliwie, a ten już się nie odezwał.

Spróbowałem jeszcze raz przeczytać list, w którym samice skarżą się, że szczenięta wyczuły obecność Luny i nie chcą słuchać się matek. No tak, ale co ja mam im poradzić? Moja Amy nawet nie wie kim jestem. A przez moje stanowisko odgrywa równie ważną rolę w moim stadzie, a nie wie jeszcze o ani jednym swoim obowiązku. Wzdycham ciężko kiedy nagle słyszę głośną myśl mojej ukochanej.

Jestem jakąś wariatką, bo jak wytłumaczyć to, że chciałabym go teraz zobaczyć i spędzić z nim chwilę czasu?

Mój wilk zamruczał na te słowa i czułem jak rozpiera go radość, sam w sumie też byłem szczęśliwy.

~ Nasza mate chce nas! Pędź do niej, ale to już. Nie wytrzymam dłużej tej rozłąki. - zaskomlał mój wilk, a ja długo nie myśląc, wstałem gwałtownie i ruszyłem w kierunku sypialni. Otworzyłem szybkim ruchem drzwi, a Amy podskoczyła przestraszona na łóżku. Skarciłem się za to w myślach, ona nie może się mnie bać. Musi mnie kochać. A jak ma to robić, skoro nawet nie wie kim jestem?

- Coś się stało? - wyszeptała cicho, a mnie przeszedł dreszcz na sam dźwięk jej głosu. Jest taki cudowny, a kiedy mówi moje imię to jestem w niebie. Wyobraziłem sobie jak będzie niedługo jęczeć tym swoim głosem za wyłącznie moją sprawą. Przełknąłem głośno ślinę, próbując opanować swoje myśli i niebezpiecznie rosnące pożądanie.

- Muszę ci w końcu wszystko wyjaśnić. - stanąłem przed nią koło łóżka i odetchnąłem głęboko.

- Więc słucham. - usiadła wygodnie i wpatrywała się we mnie z wyczekiwaniem. Pierwszy raz się czegoś boję, nie wiem jak zareaguje. Nie chcę, by mnie znienawidziła, nie przeżyłbym tego.

- Zacznijmy może od tego kim jestem. Słyszałaś kiedykolwiek o wilkołakach? - kiwnęła głową na znak, że tak, więc kontynuowałem. - Jestem jednym z nich maleńka. Ściśle mówiąc jestem Alfą, czyli osobą, która stoi na czele wszystkich wilkołaków. Mam wgląd we wszystko, co się dzieje w każdym stadzie, bo jestem najpotężniejszym samcem jaki istnieje na tej planecie. - uśmiechnąłem się na tę myśl i spojrzałem na moją kruszynkę. Amy siedziała z zamyśloną miną, ale po chwili wstała z rozbawionym wyrazem twarzy.

- To jakiś kolejny żart, tak? Wilkołaki przecież nie istnieją. - pokiwała z politowaniem głową, a ja posłałem jej kpiący uśmiech.

- Chcesz się przekonać? - zapytałem, a ta skinęła. Odsunąłem się kawałek dalej i po chwili było słychać już dźwięk łamanych kości. Dumnie stanąłem pyskiem do mojej mate, która stała z wymalowanym szokiem i strachem na twarzy. Warknąłem zezłoszczony jej reakcją i nosem szturchnąłem jej dłoń.

- Nic ci nie zrobię kochanie. - przesłałem jej wiadomość w myślach, a ta spojrzała na mnie jeszcze bardziej rozszerzonymi oczami. Jednak po chwili przykucnęła i niepewnie zaczęła miziać moją sierść. Zamruczałem zadowolony i skuliłem się pod jej dotykiem. Kiedy była w takiej pozycji przewyższałem ją i to dosyć mocno, gdyż byłem największy i miałem jakieś ponad 150cm, a moja kruszynka zaledwie metr sześćdziesiąt pięć. Taka malutka i delikatna.

Po jakimś czasie jej ruchy były pewniejsze i z cichym śmiechem obserwowała moje reakcje, kiedy miałem ochotę skakać z radości. Moja bratnia dusza się mnie nie boi! Tylko głaszcze moje futerko, a ja kładę pysk na jej kolanach. Dziewczyna lekko się schyla do mojego poziomu i opiera swoją głowę o moją, patrząc mi w oczy. Nie mogę się powstrzymać i liżę ją po policzku na co chichocze uroczo.

~'~

No jak uroczo!
Chciałabym podziękować wam za wszystkie gwiazdki i komentarze, jesteście wielcy! ♥


Wyklęta//Zayn Malik ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz