Rozdział 3

9.1K 439 27
                                    

Po tej całej sytuacji sprawdziłam jak czuje się Josh, któremu na szczęście nic poważnego nie dolegało. Cały czas mnie wypytywał o to kim był ten mężczyzna, a co ja mogłam mu odpowiedzieć? "Nie wiem, ale śnił mi się dzisiaj." Wątpię, uznałby mnie za wariatkę. Sama zaczynałam się za nią uważać. Jedyne co wiedziałam w tym momencie to fakt iż znał moje imię, chociaż nigdy z nim nie rozmawiałam i nie był osobą z naszej wioski. Nie podobało mi się to ani trochę, więc czym prędzej udałam się do babuni.

Niecałe pół godziny później znalazłam się w domku członkini mojej rodziny. Oparłam się zdyszana o drewniane drzwi i wyszukałam wzrokiem kobiety. Jak zwykle siedziała w salonie i coś wyszywała, więc podeszłam do niej i usiadłam na stołku obok. Uniosła głowę i uśmiechnęła się serdecznie, ale kiedy dostrzegła wyraz mojej twarzy, uśmiech jej zmalał.

- Co się stało słoneczko? - zapytała zmartwiona i poprawiła okulary na nosie, które lekko się zsunęły. Odłożyła na bok druty oraz włóczkę, a całą swoją uwagę przeniosła na mnie.

- Babciu, ale proszę nie weź mnie za jakąś wariatkę, gdy ci o wszystkim powiem. - poprosiłam z obawą w głosie. Wiedziałam bowiem co grozi osobom, które zostaną uznane za niezrównoważone psychicznie.

- Wnusiu, nigdy bym cię nie wzięła za wariatkę. Uwierzyłabym ci nawet gdybyś powiedziała, że widziałaś różowego kota. - posłała mi szeroki uśmiech, który odwzajemniłam i odetchnęłam głęboko.

Opowiedziałam jej o tych wszystkich snach oraz o tym, że czuję się od dłuższego czasu obserwowana na każdym kroku. Babcia słuchała mnie uważnie i nie odzywała się przez cały czas, tylko analizowała moje słowa.

- A dzisiaj nastąpił, że tak to ujmę "przełom". - zrobiłam cudzysłów w powietrzu i kontynuowałam. - Sen nie uciął się w momencie kiedy uciekam lecz tym razem poznałam osobę przed, którą uciekałam. Okazał się być to młody mężczyzna, który wyglądał naprawdę groźnie. Pomimo strachu jednak jakaś mała cząstka mnie chciała go jednocześnie przytulić, zabawne prawda? Wspominał też, że coś na mnie działa, ale nie wytłumaczył o co mu chodzi, a ja kompletnie tego nie pojmuję. - westchnęłam. - Jednak to nie jest najgorsze, ja go dzisiaj babciu spotkałam. Mężczyznę z mojego snu, przyszedł do karczmy kiedy zaczęłam swoją zmianę. - powiedziałam przejęta. - Groził Josh'owi.

- Dlaczego?

- Nie mam pojęcia. Krzyczał coś o tym, że ma trzymać łapy z dala ode mnie. - mruknęłam, a babcia zmarszczyła brwi jakby się nad czymś zastanawiała. Powiedziałam jej również o jego obietnicy co do następnego spotkania i dziwnych, czerwonych oczach. Dodałam również, że znał moje imię chociaż nigdy wcześniej z nim nie rozmawiałam.

- Słyszałaś ostatnio wilki? - odezwała się nagle babunia, a ja spojrzałam na nią zdziwiona.

- Tak, ale co to ma do rzeczy? Mieszkam przecież obok lasu.

- Słoneczko, tylko w naszych lasach nie żyją wilki. Lata temu mieszkańcy wioski je przepędzili i nie wróciły tu od jakiś ponad czterdziestu lat. - roześmiałam się cicho na tą odpowiedź.

- Babciu, przecież słyszę prawie co noc te zwierzęta. Wiem, że to nie psy, bo ich wycie jest takie inne, dzikie.

- Czyli jednak wrócili. - wyszeptała, jakby do siebie, a ja spojrzałam na nią zdziwiona, nie rozumiejąc jej wypowiedzi.

- Kto wrócił? Wilki?

- Wilkołaki Amy, wilkołaki. - powiedziała przerażona i złapała mnie mocno za dłonie, które trzymałam oparte na kolanach. Schyliła się, by spojrzeć mi prosto w oczy i kontynuowała. - Zostałaś wybrana, jesteś bratnią duszą jednego z wilkołaków, który cię nawiedza w snach. Skoro już ci się ukazał na żywo to niedługo po ciebie przybędzie. - powiedziała zmartwiona, a z jej oczu mogłam wyczytać współczucie.

- Babciu, wilkołaki przecież nie istnieją. Opowiadałaś mi kiedyś bajki na ich temat. - uśmiechnęłam się lekko, kobieta chyba zaczęła mylić rzeczywistość z fantazją. Widziałam, że chciała coś jeszcze dodać, ale po pomieszczeniu rozległo się walenie do drzwi. Spojrzałam zdezorientowana w tamtym kierunku, a babcia wstała gwałtownie z fotela.

- Otwierać! - usłyszałam krzyk, który należał do właściciela wioski. Co on tu robi? Wstałam, by otworzyć drewnianą powłokę, a to co ujrzałam mocno mnie zdziwiło. Dlaczego taki tłum zebrał się pod domkiem mojej babci?

- To ona, czarownica! - powiedział zdenerwowany pan Smith i wskazał na mnie palcem. - Przysłuchałem się ich rozmowie. To ona sprowadziła tutaj te potwory, na pewno z nimi spiskuje po ty, by pozbyć się nas wszystkich. - spojrzałam na niego z rozchylonymi wargami, nie dowierzając własnym uszom, co on wygaduje?

- Słucham? To jakieś nieporozumienie. - starałam się mówić spokojnie, by nie zdenerwować go jeszcze bardziej.

- Nieporozumienie? To przez ciebie on się dzisiaj pojawił w naszej wiosce. Dopóki ty nie znikniesz, oni będą się tu kręcić. - odpowiedział rozwścieczony pan Smith, a burmistrz uciszył go gestem ręki i zaczął spokojnym głosem.

- Amy Hughes, na podstawie tych oskarżeń jestem zmuszony uznać cię za wyklętą. Od tego momentu nie możesz przekroczyć bram wioski, a jeśli złamiesz ten zakaz. - zrobił pauzę, a moje serce zabiło boleśnie. - Będziemy zmuszeni cię zabić.

~'~

No to teraz już wiemy skąd tytuł "Wyklęta", lecimy dalej!
Teraz będzie duuużo Zayn'a, kto się ciesz razem ze mną? 😏

Wyklęta//Zayn Malik ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz