Rozdział 2

10.7K 458 20
                                    

Ubrana w zwiewną z białej tkaniny suknię, wyszłam z domu. Spojrzałam przelotnie na rozległy las po mojej prawej stronie. Nigdy nie przeszkadzało mi to, że mieszkam tak blisko niego sama, oddalona trochę od wioski. Lubiłam samotność i bliski kontakt z naturą. Jednak ostatnimi czasy czuję wewnętrzny niepokój kiedy wychodzę z domu. Nie potrafię określić co go powoduje, jednak towarzyszy mi dziwne uczucie, jakbym była obserwowana przez kogoś na każdym kroku.

W przeciągu parunastu minut znalazłam się pod starą karczmą. Na zewnątrz prezentowała się jak typowy domek, różniła się jedynie rozmiarem, gdyż była o wile większa, a nad wejściem widniał szyld "Daroseum". Lekko pchnęłam drzwi, a dzwoneczek nad moją głową, wydobył z siebie dźwięk. Na wprost ujrzałam kamienny barek za którym stał mój kolega z pracy - Josh. Uśmiechnął się i kiwnął mi głową na powitanie gdyż ręce miał zajęte, wycieraniem szklanych kufli. Powiedziałam ciche "cześć" i ruszyłam na zaplecze skąd wzięłam szary fartuszek, przepasany na biodrach. Gotowa do pracy udałam się na miejsce obok chłopaka o brązowych włosach. Josh należał do osób, które potrafiły zjednać sobie każdego przez swoją otwartość i humor. Naprawdę każdy uwielbia przebywać w jego towarzystwie, dlatego cieszę się, że akurat dzisiaj mamy razem zmianę. Przyjrzałam się jego lekko zarysowanej, gładkiej szczęce na której widniał szeroki, przyjacielski uśmiech. Jego błękitne tęczówki dokładnie skanowały przedmiot znajdujący się w jego ręce, by wyłapać najmniejszy brud na szkle. Anderson to wspaniały pracownik, który każde zadanie traktuje jak profit, więc wykonuje je sumiennie.


- Jak tam minęła ci noc Amy? - zagadał chłopak, odkładając kufel i oparł się o barek tak, by móc spojrzeć na mnie. Nie mieliśmy tutaj dużego ruchu o poranku, więc często ucinaliśmy sobie pogawędki.


- Nie za dobrze jeśli mam być szczera. Znów śnił mi się jakiś koszmar. - westchnęłam ciężko, a długie ramiona przyciągnęły mnie do boku Josha. Jego ręka spoczęła w pocieszającym geście na czubku mojej głowy, którą lekko poklepał. Uwielbiam jego zachowanie w stosunku do mnie, od kiedy się tu zatrudniłam traktuje mnie jak młodszą siostrę.


- Może powinnaś wziąć sobie wolne i się jakoś wyciszyć?


- Nie potrzebuję wolnego, właśnie muszę przebywać wśród ludzi. Przez te sny nie czuję się zbytnio komfortowo sama w domu. - przyznałam niepewne, a po chwili usłyszałam dźwięk dzwoneczka, który informował nas o przybyciu klienta. Nie przejęliśmy się tym zbytnio, bo o tej godzinie zazwyczaj przychodziła do nas mama Andersona ze świeżymi rogalikami. Jednak tym razem to nie była ona. Po pomieszczeniu rozległo się przeciągłe warknięcie, na co ja zmarszczyłam brwi. Ktoś wszedł z jakimś zwierzęciem? Przecież wszyscy wiedzą o tym, że jest wyraźni zakaz o wprowadzaniu tutaj czworonogów.

Odsunęłam się od przyjaciela, a to co zobaczyłam przed sobą zmroziło mi krew w żyłach. Nigdzie nie dostrzegłam żadnego zwierzęcia, które mogłoby wydobyć z siebie taki warkot. W wejściu do karczmy stał bowiem on. Mężczyzna z mojego snu, którego wyraz twarzy wyrażał czystą furię. Przełknęłam głośna ślinę i poczułam się nagle jakbym była w jakimś ciasnym pomieszczeniu. Dlaczego tak ciężko mi oddychać?


- Co ty wyprawiasz szczeniaku? - głos przepełniony wściekłością odbił się w moich bębenkach. Przerażona, zerkałam raz na tajemniczego przybysza, a raz na Josha.

- Przepraszam? Nie rozumiem o co panu chodzi i kim pan w ogóle jest? - powiedział opanowanym głosem mój towarzysz, a ja wytrzeszczyłam oczy. Jak on tak może? Ja trzęsę się od samego jego spojrzenia.

- Czego nie rozumiesz? Zbliż się jeszcze raz do mojej Amy. - mężczyzna z mojego snu nagle znalazł się przed barem i pociągnął Josha za koszulę w górę. Pisnęłam na ten gest i odsunęłam się gwałtownie.  - A obiecuję ci, że będziesz błagać mnie o śmierć. - warknął i puścił chłopaka tak gwałtownie, że ten upadł na ziemię z jękiem. Chciałam podbiec i pomóc mu wstać, ale coś jakby trzymało mnie przybitą do ziemi, nie mogłam oderwać nawet stopy.

- Do zobaczenia moja droga Amy. - z łzami w oczach spojrzałam na niego. Szybko wyłapał mój wzrok, a jego tęczówki zabarwiły się na czerwono przez moment. Twarz od razu mu złagodniała, a ja nie potrafiłam pojąć w dalszym ciągu tego co tu się wydarzyło. Po chwili postać czarnowłosego zniknęła za drzwiami, a ja upadłam na kolana z bezsilności i wybuchłam gromkim płaczem. To tylko sen Amy, zaraz się z niego obudzisz, spokojnie.

~'~

Ah ten zaborczy Zayn

Wyklęta//Zayn Malik ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz