<4>

3.3K 207 15
                                    

Obudził mnie dziwny zapach. Przeciągnęłam się na łóżku przypominając sobie wczorajszy dzień. Eh, znowu zrobiłam z siebie idiotkę. No cóż. Ktoś musi.
Nie chciało mi się schodzić i sprawdzać co spalił Brian, więc zamknęłam oczy.
Tym razem usłyszałam głośny huk i dźwięk tłuczonego szkła. Chyba nie jest mi dziś pisane poleżeć w nie-swoim łóżku. Zaniepokojona zbiegłam na dół.

- Kurwa! - wydarł się na cały dom Brian. Powstrzymując śmiech weszłam do kuchni.
Chłopak odwrócony do mnie tyłem stał przy kuchence próbując zeskrobać spalone coś z patelni.
Miał na włosach mąkę, a na nagich plecach dżem.
Przez moment przypatrywalam się jego nieznanym ruchom, aż w końcu nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem.
Chłopak drgnął zaskoczony i odwrócił się do mnie ze zdziwioną miną.

- O już wstałaś?- zająknął się, a jego policzki zarumieniły się uroczo.
- W jaki sposób masz dżem na plecach? - spytałam z rozbawieniem opierając się o stół.
- Gdzie?! - wrzasnął jakby na jego plecach znajdował się pająk wielkości pięści, a nie łyżeczka marmolady.
Prychnęłam pod nosem i podeszłam do niego z chusteczką.
- Odwróć się - mruknęłam, co chłopak zrobił bez gadania.
Zawahałam się przez chwilę poczym zmyłam plamę z jego pleców i w tym momencie chłopak zadrżał.
- Ubierz się jak ci zimno.

Odwrócił lekko głowę i spojrzał na mnie kontem oka.
- Nie jest mi zimno - szepnął i odchrząkając zaprosił mnie do stołu.
- Jedz - powiedział niezwykle dumny z siebie i postawił przede mną talerz spalonych na węgiel naleśników.
Spojrzałam na niego jak na idiotę i odsunęłam talerz jak najdalej się da. O nie.
- Chyba muszę nauczyć cię gotować - powiedziałam zrezygnowana, bo wiedziałam, że to będzie trudne zadanie.
Chłopak mruknął coś pod nosem, ale się nie buntował.
- Ubierz bluzkę - powiedziałam patrząc na umięśnione ramiona chłopaka.
- A co, będę cię rozpraszał? - zamruczał, uśmiechając się leniwie.
- Nie, po prostu oczy mnie już bolą od patrzenia na tę oślepiającą biel -skłamałam i odwróciłam się w stronę kuchenki.

Tak naprawdę jego dobrze zbudowana i wciąż opalona klatka piersiowa zbyt przyciąga mój wzrok.
Nie zwracając już na niego uwagi, wylałam do zlewu resztki ciasta czarnowłosego, w którym pływały niesamowite rzeczy i mówiąc powoli jak do dziecka, zaczęłam tłumaczyć mu, co i ile trzeba dodać do miski by dało się to zjeść.
W momencie w którym wyjmowałam mąkę z szafki ten DEBIL potknął się o nogę krzesła ( cholera wie w jaki sposób) i cały proszek, wylądował na mnie, na nim, na podłodze, na ścianach i w każdym innym możliwym miejscu oprócz cholernej miski.

- Ty kretynie! - wrzasnęłam i biorąc najbliższe jajko do ręki, rozwaliłam mu je na głowie.
Chłopak wydał z siebie dziwny skrzek, po czym sięgnął po miseczkę z roztopioną mleczną czekoladą.
- Nie odważysz się - warknęłam, lecz po chwili po moich włosach spływała słodka maź. Wzięłam do rąk kubek z olejem i z perfidnym uśmieszkiem wylałam chłopakowi całą zawartość na głowę.
- I teraz przynajmniej wyglądasz lepiej.

Brian zrobił dziwną minę, której zaczynałam się bać. Sięgnął po miód i wsmarował mi go we włosy.
- Ym... Ty też wyglądasz o wiele lepiej. Tak bardziej słodko. - wyszczerzył się i zaczął przeczesywać włosy ręką wyciągając z nich resztki skorupek.
Wykorzystałam tę chwilę, wzięłam ketchup z lodówki i zaczęłam lać po całym ciele chłopaka.

- Dobra, stop! Wygrałaś! - Usatysfakcjonowana odłożyłam ketchup na blat.
Brian zrobił chytrą minę i do mnie podszedł.
- O nie, nie zbliżaj się! - podniosłam ręce w geście obronnym i zaczęłam uciekać.
- No chodź się przytulić! - chłopak zaczął gonić mnie pa całym salonie, krzycząc jak dziecko.
Niechcący się potknęłam co on wykorzystał i się na mnie rzucił.
Teraz to oboje byliśmy w ketchupie, do tego Brian zaczął mnie łaskotać.

- Brian... starczy... proszę... - krzyknęłam zdyszana.
- Chyba to nie jest to co chcę usłyszeć. - powiedział łaskocząc mnie dalej.
- Okej wygrałeś! - wrzasnęłam na co chłopak momentalnie przestał i wstał z podłogi.
- Możesz iść się umyć - powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Dziękuję za pozwolenie, dupku - mruknęłam i udałam się do łazienki słysząc głośny śmiech chłopaka.

Szybko się ogarnęłam i z lekkim obrzydzeniem włożyłam swoją sukienkę z imprezy. Na wspomnienie tamtego wieczoru, żółć podchodzi mi do gardła.

Zbiegłam na dół i weszłam do już posprzątanej kuchni.
Podeszłam do chłopaka który mył naczynia.
- Wow, myślałam, że nie potrafisz sprzątać - powiedziałam, autentycznie zaskoczona. Chłopak prychnął obrażony.
- Widocznie mnie nie znasz - odpowiedział wycierając ręce w ścierkę. Przez moment przypatrywał mi się spod zaschniętej skorupy jajka.
- Idź się umyj, ja dokończę sprzątać -powiedziałam w końcu, przewracając oczami.

Podeszłam do zlewu i zajęłam się płukaniem naczyń.
Chłopak jakby tylko na to czekał, zerwał z siebie koszulkę i biegiem pognał do łazienki. Westchnęłam kręcąc głową.
Kiedy on doprowadzał się do porządku, ja zajęłam się podłogami i szafkami.

Wszędzie była mąka!

- Okej już jestem - oznajmił
- To możemy iść - podniosłam się z pufy.
- Zamierzasz iść w tym? - spojrzał na moją potarganą sukienkę.
- Przecież to już prawie zima - podszedł do szafy i wyciągnął grubą, dużą bluzę.
- Masz załóż to - podrapał się po głowie i rzucił ją w moją stronę.
- Dzięki - ubranie sięgało mi do kolan, rękawy też były za długie, ale przynajmniej będzie mi ciepło.
- Idziemy?
- Jasne - mruknęłam i poczłapałam do czarnego bmw.
Na dworze rzeczywiście było chłodno, opatuliłam się bardziej bluzą.
- Wsiadaj - chłopak otworzył przede mną drzwi auta.
- Dzięki - wsiadłam i zapięłam pasy.
Zaraz potem ruszyliśmy.
Po dłuższej jeździe w ciszy postanowiłam się odezwać.
- Tak w ogóle to dzięki za wszystko - popatrzyłam na chłopaka.
Ten jedynie mruknął i to byłoby na tyle rozmowy. Reszta drogi minęła w milczeniu.

- Dzięki za podwózkę. Bluzę oddam ci w szkole, okej?
- Jasne - powiedział patrząc przed siebie.
- To pa - pożegnałam się i za chwilę usłyszałam pisk opon.
Okeej, to było trochę dziwne. Ciekawe co będzie jutro w szkole. Weszłam do ciemnego domu i pocichu pobiegłam do swojego pokoju. Przebrałam się i poszłam spać.

Nareszcie obudziłam się w swoim łóżku. Nie chce mi się wstawać, może nie pójdę szkoły?

Nie, muszę iść i opowiedzieć wszystko Mii.
Po długich bitwach między ciałem, a myślami szczołgałam się z łóżka i poturlałam do łazienki. Podparłam się o zlew i spojrzałam w lustro.
Dzisiaj wyglądałam jak... strach na wróble.
Cienie pod oczami plus roszczochrane włosy. Będę musiała zrobić sobie mocniejszy makijaż by zakryć ten przykry widok. Po tym stwierdzeniu, ubrałam cieplejsze ciuchy, ponieważ mamy już prawie zimę i zabrałam się do makijażu. Korektor, puder, tusz do rzęs i gotowe.
Wrzuciłam do torby potrzebne książki i wybiegłam z domu. Brawo Jessica, zaczynasz kolejny tydzień od spóźnienia!
Nagle podjechało do mnie znane mi auto.
Zza szyby wyłoniła się uśmiechnięta twarz Mii.
- Mia jak ja cię kocham. - Szepnęłam do siebie i weszłam do auta. Dziewczyna ruszyła w stronę szkoły.
- A ty jak zwykle spóźnialska. - zaśmiała się.
Gdy zaparkowałyśmy przed szkołą, podszedł do nas uśmiechnięty Mike.
Może to tylko zwidy, ale twarz mojej przyjaciółki nagle poczerwieniała.
- Hej Mia - chłopak podszedł do dziewczyny i pocałował ją w policzek.
Poruszyłam znacząco brwiami na co się zarumieniła.
- Hej Jessica.
- Hej - chłopak podrapał się po głowie i mnie przytulił.
- Idziemy? - Spytała Mia biorąc mnie pod rękę.
- A ja? - Chłopak spojrzał na nas i na nasze ręce.
- Ty też - wyciągnęłam do niego dłoń, którą z chęcią złapał. Wiem, nie moją chciał ale muszę się podroczyć z gołąbkami.
Nie obyło się od pełnych pogardy spojrzeń ,,elity " .
- Jessica chodź. - Brian podszedł do nas i popatrzył na wciąż złączone dłonie moje i Mike'a.
Gwałtownym ruchem oddzielił nas od siebie i pociągnął mnie w głąb korytarza.

No stan umysłu nie człowiek!!

Fucking love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz