two kisses

1.5K 274 31
                                    

(nie)drogi Jasonie,

   Zapewne pamiętasz ten moment. Albo i nie, bo w sumie nie widzieliśmy się od dosyć dawna. Och, Sydney, nazywaj rzeczy po imieniu. Zerwaliśmy przecież kilka miesięcy temu, ale dla mnie to naprawdę dawno. Dni były monotonne i puste. Ale dobrze się trzymam, Jason. Lepiej niż kiedykolwiek.

   To było tuż przed naszym zerwaniem, jeden z tych smutnych, cichych spacerów. Byliśmy przygnębieni, a może zmęczeni sobą. Ty się śmiałeś, ale tylko tak ustami. Zawsze się śmiałeś. Byłeś z tym męczący, ale twój sztuczny uśmiech satysfakcjonował ludzi.

- Bić - powiedziałeś, a twój głos był nadzwyczaj spokojny.

Lubiliśmy grać w tę grę. Lubiłam to może nawet bardziej niż ty.

- Pobić - rzuciłam.

- Wybić.

- Przebić.

- Wbić.

Zamilknęliśmy, bo zabrakło nam opcji.

- Ranić - odparłam cicho i spuściłam głowę.

- Zranić.

- Poranić?

Znów cisza.

- Całować - na twoją twarz wpłynął ten twój krzywy uśmieszek. Mnie nie było do śmiechu. Ani do całowania.

- Pocałować - powiedziałam jeszcze ciszej, chowając dłonie w kieszenie.

- Wycałować... - znów się uśmiechnąłeś, zatrzymałeś się i stanąłeś przede mną. - No, teraz ty.

- Kochać - szepnęłam i spojrzałam prosto w te twoje niebieskie oczy. Nawet nie wiem, dlaczego wybrałam to słowo. Chyba dlatego, że pierwsze przyszło mi do głowy.

- Zakochać - chwyciłeś moją dłoń.

- Nie kochać - odparłam bez zastanowienia.

- To się nie liczy - delikatnie ścisnąłeś moją rękę. - Nie na tym polega ta gra.

Miałeś rację, to się nie liczyło. Bo „nie kochać" to już nie „kochać".

(nie)kochająca Sydney

Sydney S. ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz