jason's answer

998 190 15
                                    

Sydney,

   Czuję się kompletnie źle i tak naprawdę nie powinienem pisać tego listu, bo przecież go nie przeczytasz. Co to za odpowiedź, skoro nie dotrze do adresata. Mimo to piszę i myślę o tym, że nigdy nie chciałem być takim jasonem. jasonem pisanym małą literą. 

   Wiesz, w życiu młodego człowieka przychodzi taki czas (może u mnie trochę później), kiedy wszystko, w co wierzyłeś za dzieciaka, okazuje się kupą kłamstwa, a ty zostajesz na środku pola, bez portfela, telefonu i dokumentów. Twoje podparcie i punkt odniesienia zupełnie się sypią. Czar beztroski znika, ty zostajesz w tym gównie. Czas cię goni, bo on nigdy się nie zatrzymuje. Jestem gdzieś tam, zawieszony między niebem a ziemią, czekając, aż coś drgnie, a ja spadnę, łamiąc sobie kark.

   Nie poszedłem dzisiaj na egzamin i mama znów będzie zmartwiona. Jestem pieprzonym dupkiem i tak strasznie mi z tym źle. Ona nawet przez chwilę pomyślała, że to przeze mnie nie ma Johhniego. I, jasna cholera, to głupota, ale miała do tego prawo. Ponadto nie podobam jej się ja i Heather. Pieprzyć Heather. Ona i tak już nie może znieść tego, że myślę o Tobie. My razem to większa bujda niż baśnie Andersena. Napisałem jej to dzisiaj. Chyba się obraziła. Wiem, że zachowuję się nieodpowiedzialnie i wychodzę na jakiegoś gnojka, ale chociaż mam wytłumaczenie. Tak się zastanawiam, co chciałaś osiągnąć przez te listy? Zabić mnie? Jeśli tak, gratuluję. 

   Próbuję być smutny, ale po prostu nie mogę. Jestem na Ciebie wściekły, Sydney. Jak chociaż przez chwilę mogłaś pomyśleć, że nie pomógłbym Ci z Jonathanem? Dlaczego zwiałaś? Dlaczego tłumaczysz się swoją matką, która przecież nigdy nie miała do nikogo szacunku? Nie mógłbym zliczyć na palcach tych wszystkich razy, kiedy przychodziłaś do mnie z płaczem, bo Cię zraniła. Czemu tłumaczysz się wszystkim, a nie sobą? Próbuję rozmyślać każde „a gdyby", ale żadne „a gdyby" nie deportuje Cię z Sydney. Domek z kart dawno się rozsypał i nie możemy go znów złożyć. 

   Tęsknię za tym wszystkim, Syd. Za wspólnymi wieczorami, kiedy jedyne, co robiliśmy, to oglądanie TV. Za Szkołą Przetrwania (pamiętasz, jak planowaliśmy taką wspólną wycieczkę?), za oglądaniem setny raz tego samego sezonu Skinsów. Tym Twoim starym filmem, który tak lubisz. Za cholerę nie mogę przypomnieć sobie tytułu. Tym, jak kolejny raz tłumaczyłem Ci fabułę tamtej gry, a Ty, choć tylko patrzyłaś, przeżywałaś to bardziej, niż ja. Za naszymi wspólnymi wycieczkami. Za tym, jak myśleliśmy tylko o tym, by wyjść ze szkoły i spędzić razem dzień. Za naszymi piżamowymi spacerami o drugiej w nocy i tym, jak bałaś się choćby wyjść spod koca po obejrzeniu horroru. Za tą chwilą z balu, kiedy tańczyliśmy wolnego do tej Twojej ulubionej piosenki Lany. Za tymi siedemnastolatkami wychowanymi na Nirvanie. Nadal płaczesz w każdą rocznicę śmierci Kurta?

   Szkoda, że nie gadasz już z Carsonem. Carson jest chłopakiem, który by się Tobą zaopiekował. Tak bardzo szkoda, że nie rozmawialiśmy od momentu, kiedy zmieszał mnie z błotem przy całej drużynie, jak nie przyszedłem na trening. Nie oszczędził szczegółów. W tym, co powiedział, nie było ani grama kłamstwa. 

   Nigdy nie wierzyłem w to, że można mieć takie PRAWDZIWE koszmary. Takie, gdy budzisz się spocony i upewniasz się, czy to aby na pewno jawa. Ostatnio za często widzę ludzi z karabinami, łażących po ulicach i nas, uciekających z miasta. Wtedy tak mocno ściskasz moją dłoń.

Tymi listami tylko pokaleczyłem sobie palce.

jason

PS: nie czekaj, bo wszystko, co najlepsze, przychodzi bez zapowiedzi.


a/n: Jeszcze tylko jeden rozdział i kończymy.

Miałam Wam co każdy list podrzucać kilka ciekawostek zza kulis Sydney S., bo sama przyznam, że to opko ma dość ciekawą genezę. Początkowo Jason miał mieć na imię Garrett, a samo opowiadanie miało być dużo bardziej rozbudowane. O, i Jonathan na cześć Jace'a z Darów :)

Sydney S. ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz