Rozdział 1

28 9 1
                                    

Sans siedział przy oknie i patrzył na białe obłoki unoszące się pod samolotem. Żal mu było opuszczać znów brata na czas trasy. Zetknął ukradkiem na ojca. Drzemał na fotelu obok syna. Szkielet nałożył kaptur i ostrożnie minął go po czym wszedł do innej klasy znajdującej się zaraz za drzwiami. W tym pomieszczeniu było dużo więcej ludzi niż w ich klasie. Nagle usłyszał śmiechy dochodzące z końca sali. Zaciekawiony poszedł  tamtą stronę. Zobaczył zgromadzony tłumek obok kilku siedzeń. Sans niepewnie zajrzał przez ramiona stojących przed nim ludzi. W centrum zainteresowania była młoda dziewczyna gdzieś z wieku szkieleta. Włosy miała spięte w niedbały kucyk. Jej oczy wędrowały po wszystkich zgromadzonych z wielką radością. Z tego co zauważył miała na sobie koszulkę z nadrukiem jednego z jego podobizną. Fanka. Zabawne, że w tak wielu miejscach widział swoją twarz. Lekko się zaśmiał na tę myśl.

- Dobrze że nie muszę pokazywać swojej prawdziwej twarzy na scenie- szepnął i zamarł na chwilę kiedy dziewczyna zaczęła śpiewać jeden z jego utworów. Wszyscy zgromadzeni wokół niej umilkli wsłuchując się w jej głos. Słowa piosenki dobrze komponowały się z jej cudownym śpiewem. Sans chwilę się zastanawiał nad tym czy do niej nie zagadać lecz kiedy miał już to zrobić poczuł na ramieniu dłoń ojca. Szybko odwrócił się speszony. Jego ojciec obrał tą samą taktykę co on, też zakładając kaptur na swoją popękaną czaszkę. Popatrzył ponurym wzrokiem na syna.

- Co ty wyprawiasz-syknął

- Nie mogę sobię połazić - spytał

- Ustalaliśmy to już wiele razy- warknął- w miejscach publicznych trzymacz się przy mnie pamiętasz

-Pamiętam-Sans westchnął

Gaster pociągnął syna za sobą. Chłopak nie opierał się. Ostatnie co usłyszał to to że w dniu koncertu są jej urodziny. Popatrzył jeszcze przez chwilę w tamtą stronę po czym usiadł na swoim miejscu. Ciężko westchnął. Gaster patrzył się na niego przez chwilę.

-Wiesz że nie możesz sam nigdzie się włóczyć pamiętasz chyba jak to ostatnio się skończyło?

- Tak  kiedy ostatnim razem poszedłem gdzieś bez twojej wiedzy przypłaciłeś za to- nie dokończył tylko pogładził się w tych samych miejscach gdzie jego ojciec miał blizny. Gaster lekko westchnął

- Wiem, że chciałbyś spędzić trochę więcej czasu z Papyrusem więc ta wiadomość może cię ucieszy- Sans spojrzał na ojca- skróciłem ci trasę tylko do kilku koncertów w Polsce....

- Nie gadaj- nie dowierzał- Serio to zrobiłeś?
-Owszem i chwilowo zawieszam ci trasy należy ci się trochę swobody.- uśmiechnął się lekko
Jedyne co Sans mógł w tej chwili powiedzieć to ciche dziękuję po czym odwrócił się w stronę okna obserwując zbliżające się lotnisko. Kiedy wyszli z samolotu. Chłopak dostrzegł z pośród wysiadających osób dziewczynę, uśmiechniętą od ucha do ucha. I w tedy go olśniło.
- Już wiem jaki prezent dostaniesz na swoje urodziny- szepnął sam do siebie poczym szybko dogonił ojca, który odbierał ich bagaże.




MusicalTale- Sława to nie wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz