Gdy zajechaliśmy pod mój dom, pożegnałam Bee i podziękowałam mu. On coś odpowiedział ale nie zrozumiałam. Spojrzałam na godzinę w telefonie. Było parę minut po szesnastej. Rodzice mnie zabiją, spóźniłam się na obiad! Przypomniało mi to, że nic nie jadłam, przez co zrobiłam się głodna. Mogłam w ogóle nie brać jedzenia, skoro go nie zjadłam i dalej jest w plecaku.
Wzięłam głęboki wdech i weszłam do domu. Poszłam cicho w stronę schodów, gdy przyszedł tata z mamą.
- O... hej! No, to ten... wróciłam?
- Gdzie byłaś tak długo?! – Zapytał się mnie tata, a w tym samym momencie mama zauważyła, że spóźniłam się na obiad. Wiedziałam! Nie poczekali! Mój brzuch został poszkodowany!
- Jak już mówiłam, byłam się przejść. Cały czas szłam po drodze! – Odpowiedziałam szybko, bo widziałam, że już chcieli coś powiedzieć o tym, jak łatwo można się zgubić na pustyni – Postanowiłam, że poprawię swoją kondycję i trochę za daleko poszłam.
- Carol, nie powinnaś...
- John, dajmy może jej już spokój? Przynajmniej nie wpadła na jakiś głupi pomysł, co ja bym na pewno zrobiła, gdybym była w jej wieku – mamo, gdybyś wiedziała... na taki to nawet ty byś nie wpadła.
- No dobrze... ale to ma być ostatni raz, gdy nie mówisz, że wrócisz późno! – Chwila, przecież jest jeszcze wcześnie! Słońce świeci, ptaszki śpiewają i w ogóle.
- Oczywiście tato – powiedziałam z uśmiechem i przytuliłam się do zdziwionych moją reakcją rodziców – Dziękuję!
***
Po zjedzeniu odgrzanego obiadu, poszłam do swojego pokoju i wzięłam laptopa. Niestety nie mogłam długo się nim pocieszyć, bo znów zadzwoniła Nicole.
- Czego? – Mruknęłam do telefonu, od razu odbierając. No ej, mnie się nie odrywa od komputera!
- Co ty taka nie w sosie, Carol? – Zaśmiała się, już przyzwyczajona, że czasami tak odbieram – znowu oglądałaś broń?
- Miałam zamiar i zrobiłabym to, gdybyś mi nie przeszkodziła – powiedziałam obrażonym tonem.
- Jak dobrze, że masz mnie! Zwariowałabyś beze mnie już do reszty!
- Działa to w obie strony, jeśli jeszcze tego nie raczyłaś zauważyć – razem się zaśmiałyśmy.
- E, tam... - jestem pewna, że machnęła lekceważąco ręką – Z tobą, czy bez i tak nie jestem szalona.
- Ah tak? A kto ostatnio prawie spalił dom, huh? – Zapytałam z ironią w głosie.
- Prawie robi różnicę! Na dodatek to nie oznaka tego, że ma się coś z głową! Bez ciebie jedynie mogłabym parę razy zginąć.
- No tak, teraz różni się to jedynie tym, że ja umrę razem z tobą. Naprawdę, baardzo pocieszające – zauważyłam z sarkazmem.
***
Następnego dnia wstałam również koło dziesiątej. Podeszłam do okna i odsłoniłam żaluzje, by zdecydować czy wyjść na dwór. Przez blask zmrużyłam oczy i dopiero po chwili mogłam zobaczyć krajobraz za oknem. Wytrzeszczyłam oczy, gdy zobaczyłam fioletowy motor ze znakiem przynależności do Decepticonów. Czyli sprawa rozstrzygnięta. Zbiegłam szybko na dół i zjadłam śniadanie.
- Mamo, mogę wyjść? Od razu uprzedzam, że nie mam pojęcia kiedy przyjdę! – Powiedziałam robiąc oczy szczeniaka, który chce przysmak.
- Oczywiście. Tylko weź ze sobą jakieś jedzenie i picie – odpowiedziała mi, puszczając przy okazji oczko.
CZYTASZ
Spotkanie
FanfictionHistoria Caroline, dziewczyny, która musi wybrać po czyjej stronie konfliktu stanie. Jedno spotkanie odmienia jej życie, dzięki niemu decyzja wydaje się łatwiejsza. Większość ludzi wybrałoby tych dobrych, lecz czy na wojnie tacy istnieją? Przecież...