*pov. Caroline*
Minęło kilka tygodni i na Nemesis byłam już dość znana (a przynajmniej przez osoby, odwiedzające zabiegówkę, bo to w niej spędzałam większość czasu). No i mogłam przechadzać się po statku w stu procentach legalnie, a także nie musiałam wrzeszczeć na lorda.
Tego dnia zwiedziłam też cały statek (chyba) i wiecie co wam powiem? Jest wielki, ciemny i nudny. No naprawdę! Wszystko jest takie samo, dosłownie! Dziwię się, że jeszcze nikt się tu nie zgubił. No, chyba że się zgubił, tylko ja o tym nie wiem. To by było dość prawdopodobne.
Muszę o to kiedyś zapytać Willa.
Wracając, byliśmy na baardzo ciekawej wycieczce. Na której większość nowo poznanych osób chciało mnie zabić, ale mniejsza o to. Tak nawiasem mówiąc, Decepticony mają taki fetysz. Próbują zabić KAŻDEGO, kogo nie znają. Teoria oparta na faktach.
Szliśmy właśnie na mostek, którego, o dziwo, jeszcze nie widziałam.
Weszliśmy do wielkiej sali z tronem na środku. Ta, Megs pewnie wszędzie powpychał swoje trony, żeby móc się cieszyć z lordowania. No i w końcu to MegaTRON. W sumie ciekawe, czy bardzo by się obraził, gdybym mu to wytknęła.
Break był tam przed nami i rozmawiał z lordem. Podeszłam bliżej, ciekawa. Will został z tyłu. Obchodząc Breaka na około, zauważyłam czarnowłosą dziewczynę, która tłumaczyła coś spokojnie wielkiemu robotowi.
– To oprócz mnie jest tu jeszcze jakiś człowiek, a ja o tym nie wiem?! – wydarłam się i podbiegłam do nich. Megs się chyba załamał, bo zrobił coś, wyglądającego na robotyczną wersję facepalmu.
– Kim jesteś? –– spytała szczerze zdziwiona dziewczyna. – Myślałam, że nie spoufalacie się z ludźmi – zwróciła się do szarego Decepticona, najwyraźniej niezbyt zainteresowana tym, jak się nazywam.
– Skoro tak myślałaś, to po co tu przyszłaś?
Prychnęłam i wdrapałam się na schodek, następnie usiadłam na nim naburmuszona. Jasne, miejcie mnie gdzieś. Tylko potem tego nie żałujcie. Będziecie jeszcze coś chcieli.
– Myślę, że mamy wspólny cel – powiedziała tajemniczo brunetka.
– Jaki?
– Zniszczenie MECH-u.
MECH, MECH... myślałam, próbując przypomnieć sobie, skąd kojarzyłam tę nazwę. Ostatnio tyle się dowiedziałam, że naprawdę trudno mi było to wszystko spamiętać.
Ah, to chyba ci od helikopterów. Wkurzający tacy.
– Nie obchodzi mnie, co te insekty robią.
– Mają ważne informacje na wasz temat.
– Lordzie, to prawda – powiedział Breakdown, który, nawiasem mówiąc, wyglądał okropnie. Zamierzałam później pogadać z nim o tym, co się stało. – Oni mogą nam zaszkodzić.
– To, że ty nie dałeś im rady nic nie znaczy – uciął Megatron, po czym zwrócił się do dziewczyny. – Jeszcze się namyślę, co z tobą zrobić. Na razie możesz zostać, twoim strażnikiem będzie Breakdown.
Brunetka pokiwała głową na znak, że zrozumiała. Wtedy uznałam, że mogę się w końcu o coś dopytać. Irytował mnie też fakt, że Break poszedł sobie z tą dziewczyną, kompletnie mnie olewając.
Razem z Willem wyszliśmy z sali. Pobiegłam za niebieskim Conem.
– Ej, Break! – Stanęłam przed nim, ciężko sapiąc. Nowa siedziała na jego ramieniu. – Co ci się stało?
CZYTASZ
Spotkanie
FanfictionHistoria Caroline, dziewczyny, która musi wybrać po czyjej stronie konfliktu stanie. Jedno spotkanie odmienia jej życie, dzięki niemu decyzja wydaje się łatwiejsza. Większość ludzi wybrałoby tych dobrych, lecz czy na wojnie tacy istnieją? Przecież...