Rozdział 7

106 9 8
                                    

*pov. Caroline*

Minęło kilka tygodni i na Nemesis byłam już dość znana (a przynajmniej przez osoby, odwiedzające zabiegówkę, bo to w niej spędzałam większość czasu). No i mogłam przechadzać się po statku w stu procentach legalnie, a także nie musiałam wrzeszczeć na lorda.

Tego dnia zwiedziłam też cały statek (chyba) i wiecie co wam powiem? Jest wielki, ciemny i nudny. No naprawdę! Wszystko jest takie samo, dosłownie! Dziwię się, że jeszcze nikt się tu nie zgubił. No, chyba że się zgubił, tylko ja o tym nie wiem. To by było dość prawdopodobne.

Muszę o to kiedyś zapytać Willa.

Wracając, byliśmy na baardzo ciekawej wycieczce. Na której większość nowo poznanych osób chciało mnie zabić, ale mniejsza o to. Tak nawiasem mówiąc, Decepticony mają taki fetysz. Próbują zabić KAŻDEGO, kogo nie znają. Teoria oparta na faktach.

Szliśmy właśnie na mostek, którego, o dziwo, jeszcze nie widziałam.

Weszliśmy do wielkiej sali z tronem na środku. Ta, Megs pewnie wszędzie powpychał swoje trony, żeby móc się cieszyć z lordowania. No i w końcu to MegaTRON. W sumie ciekawe, czy bardzo by się obraził, gdybym mu to wytknęła.

Break był tam przed nami i rozmawiał z lordem. Podeszłam bliżej, ciekawa. Will został z tyłu. Obchodząc Breaka na około, zauważyłam czarnowłosą dziewczynę, która tłumaczyła coś spokojnie wielkiemu robotowi.

– To oprócz mnie jest tu jeszcze jakiś człowiek, a ja o tym nie wiem?! – wydarłam się i podbiegłam do nich. Megs się chyba załamał, bo zrobił coś, wyglądającego na robotyczną wersję facepalmu.

– Kim jesteś? –– spytała szczerze zdziwiona dziewczyna. – Myślałam, że nie spoufalacie się z ludźmi – zwróciła się do szarego Decepticona, najwyraźniej niezbyt zainteresowana tym, jak się nazywam.

– Skoro tak myślałaś, to po co tu przyszłaś?

Prychnęłam i wdrapałam się na schodek, następnie usiadłam na nim naburmuszona. Jasne, miejcie mnie gdzieś. Tylko potem tego nie żałujcie. Będziecie jeszcze coś chcieli.

– Myślę, że mamy wspólny cel – powiedziała tajemniczo brunetka.

– Jaki?

– Zniszczenie MECH-u.

MECH, MECH... myślałam, próbując przypomnieć sobie, skąd kojarzyłam tę nazwę. Ostatnio tyle się dowiedziałam, że naprawdę trudno mi było to wszystko spamiętać.

Ah, to chyba ci od helikopterów. Wkurzający tacy.

– Nie obchodzi mnie, co te insekty robią.

– Mają ważne informacje na wasz temat.

– Lordzie, to prawda – powiedział Breakdown, który, nawiasem mówiąc, wyglądał okropnie. Zamierzałam później pogadać z nim o tym, co się stało. – Oni mogą nam zaszkodzić.

– To, że ty nie dałeś im rady nic nie znaczy – uciął Megatron, po czym zwrócił się do dziewczyny. – Jeszcze się namyślę, co z tobą zrobić. Na razie możesz zostać, twoim strażnikiem będzie Breakdown.

Brunetka pokiwała głową na znak, że zrozumiała. Wtedy uznałam, że mogę się w końcu o coś dopytać. Irytował mnie też fakt, że Break poszedł sobie z tą dziewczyną, kompletnie mnie olewając.

Razem z Willem wyszliśmy z sali. Pobiegłam za niebieskim Conem.

– Ej, Break! – Stanęłam przed nim, ciężko sapiąc. Nowa siedziała na jego ramieniu. – Co ci się stało?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 11, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

SpotkanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz