Rozdział 5

417 46 164
                                    

We wtorek Will nie czekał na mnie pod szkołą. Jest postęp! Za to złapał mnie, kiedy wracałam do domu. Byliśmy w trakcie jazdy po pustyni, gdy ten cały Megatron zadzwonił, chociaż nie jestem pewna jak to działa, przez co prawie spadłam. Decepticon pojechał w stronę pola bitwy, a mnie wysadził trochę wcześniej.

- Schowaj się gdzieś i nie wychylaj. Wiesz, jak stąd trafić do miasta? – Zapytał, a ja kiwnęłam potwierdzająco głową.

- Powodzenia – powiedziałam ledwo słyszalnie.

Will odjechał, po czym zakręcił za skałę. Prawie w tym samym momencie wypadł zza niej inny Vehicon. Przekoziołkował parę metrów i zatrzymał się na jakimś głazie. Syknęłam cicho, słysząc odgłos metalu zderzającego się z kamieniem. To musiało boleć.

Nie zamierzałam iść pieszo do miasta, ani stać ciągle w jednym miejscu. Ktoś mógł mnie zauważyć. Podjęłam szybką decyzję i rzuciłam się biegiem w stronę, w którą wcześniej pojechał robot. Zatrzymałam się tuż przed zakrętem i lekko wychyliłam głowę. Walka, jak walka, jest oczywiście fajna i w ogóle, ale mam aktualnie inne zadanie. Dobra, gdzie jest Will? Parę raazy przejechałam po wszystkich wzrokiem, jednak nie mogłam go zobaczyć. Było zdecydowanie za dużo Vehiconów. Lepiej po prostu poszukam Arcee. Z tego co zauważyłam często razem walczą, więc może teraz też?

Ze znalezieniem tej Autobotki nie miałam większego problemu. Po chwili również zauważyłam Willa. Posunął się parę metrów na swoich szanownych czterech literach, ale raczej nic mu nie będzie. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Nagle poczułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się i moim oczom ukazał się Vehicon, który wcześniej leżał pod głazem. Zamienił rękę w blaster i wycelował we mnie. Mogę tu sobie czekać na wybawienie, albo pobiec w stronę bitwy. No po prostu super. Żadna z opcji zbytnio mi nie pasowała, wybrałam jednak tą drugą. Niestety, zrobiłam to o parę sekund za późno i pocisk uderzył blisko mnie. Siła wyrzutu pchnęła mnie jeszcze dalej, niż zamierzałam. Koniec końców znalazłam się w samym środeczku walki z bolącą głową oraz lewym łokciem. Wstałam, po czym złapałam się za łokieć. Rozruszałam trochę rękę i odskoczyłam, prawie przez kogoś zdeptana. Czuję się jak jakaś bakteria, nikt mnie nie widzi!

Rozejrzałam się za jakimś w miarę bezpieczny miejscem, z którego mogłabym wszystko oglądać. Niestety nic nie znalazłam. Zostałam za to zauważona przez jakąś szarą femme z czerwonym rogiem na głowie. Kurde, w jednorożca się bawi?! Zaczęła do mnie podchodzić. Czas na taktyczny odwrót.

Pobiegłam w prawo, a ona oczywiście za mną. Coś jeszcze krzyczała skrzeczącym głosem, ale jej nie słuchałam. Biegłam pomiędzy czyimiś nogami, czasami ciałami. O jedno z nich kochany jednorożec się wywalił. Jest moc! Znów wzrokiem namierzyłam Willa. Skierowałam się w jego stronę. Wciąż walczył z Arcee. W pewnym momencie zraniła go, jednym z ostrzy, w ramię. Decepticon złapał się za bolące miejsce, co Autobotka wykorzystała. Szybko transformowała rękę w działko i wystrzeliła, trafiając Willa w brzuch. Stanęłam w połowie drogi. Szeroko otwartymi oczami patrzyłam, jak robot upada, a z jego ciała wypływała krew... znaczy Energon. Nagle otworzył się portal. Decepticony zaczęły się wycofywać. Ten z młotem wziął Willa i przeniósł go. Nie byłam pewna co zrobić. Pójść za Conami czy zostać i jakoś wrócić do domu.

Po chwili stania i gapienia się po prostu przebiegłam przez to świecące coś. Wylądowałam na jakimś ciemnym korytarzu, tuż przed wyłączeniem się seledynowego przejścia. Cicho poszłam za niebieskim robotem.

*pov. Will*

Arcee walczyła jeszcze zacieklej niż zwykle. Mam nadzieję, że Carol posłuchała głosu rozsądku i poszła do domu. Chociaż po niej można się wszystkiego spodziewać. Nawet tego, że wyjdzie w różowej spódniczce, zatańczy, a potem pomaluje Lorda na niebiesko. Wyobraziłem to sobie i na mojej twarzy zagościł uśmiech. Femme podcięła mnie, przez co znowu upadłem. No ile można?!

SpotkanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz