Rozdział 4

11 1 0
                                    

"Sebki"

Dziś przypada kolejny wyścig, w domu o dziwo jest bardzo cicho. Kyoriego nie ma obok, lecz psa też brak. Wszyscy, jak zgaduję są na dole zajęci swoimi sprawami. Czuję, że moje ciało jest zimne, przykrywam się bardziej, choć wiem, że muszę już wstawać. Przekręcam się na prawy bok, podnoszę telefon, godzina 12:01. Naprawdę muszę wstawać, choć naprawdę mi się nie chce. Najchętniej zostałabym dziś w łóżku cały dzień.

Niechętnie odkrywam kołdrę i się podnoszę, powolnym krokiem kieruję się w stronę okna. Otwieram najpierw okno, później okiennicę. Wokół domu wciąż są pola, suche i smutne pola. Ta okolica potrzebuje deszczu naprawdę desperacko.

Ubieram pierwszą lepszą koszulkę, w tym wypadku jest to ta z nadrukiem okładki płyty Green Daya 21st Century Breakdown, która oczywiście nie należy do mnie, lecz do Kyoriego.

Otwieram drzwi i schodzę na dół, dom jest pusty, nie ma nikogo, nawet psa. W kuchni parzę kawę w kubku z Konatą i jem jakąś konserwę za pomocą noża stołowego. Tak bardzo ciekawi mnie gdzie są wszyscy.

Po zjedzonym posiłku wyruszyłam na poszukiwania. Pierwszym miejscem do którego poszłam był garaż. Na miejscu znalazłam prawie wszystkich. Kyori stał z tyłu z Tomkiem i grzebał przy karabinie z którym wyszłam niedawno na "polowanie" na sektę, Koyuki wraz z Foltynem i Adamem grzebali przy samochodzie. Przywitałam się z przyjaciółmi, lecz wciąż coś nie grało. Nie chodzi nawet o tych dwóch zjarusów, tylko o psa, Marian jest zawsze ze mną albo Kyorim. Po chwili dowiedziałam się, że Marcin chciał się pobawić z psiakiem. Szybko zerwałam się i wybiegłam z garażu, przebiegłam przez salon i szarpnęłam za drzwi do pokoju Marcina i Jelosia. Zamknięte, ze środka słyszę Anthrax i śmiech chłopaków.

-Otwierać kurwie i oddawać mi psa-krzyczałam przez drzwi-teraz!

-Spokojnie Rocket-Marcin otworzył drzwi, jego oczy były zupełnie czerwone-nie ma co się denerwować, hehe-roześmiał się-chodź do nas, zapraszamy

Weszłam do środka, Jeleń siedział na podłodze z bongiem, obok niego leżał Marian ledwo kontaktując. Pokój był szary od dymu.

-Czy wy przygłupy zjaraliście mi kurwa psa?-z wyrzutem wydarłam się na ziomków-Wy normalni jesteście?

-Spokojnie Rocket- Marcin usiadł obok psa-przecież jest w połowie robotem, nic mu nie będzie, dobry towar, czysty towar. Z resztą zjaraliśmy kiedyś psa Tomka i nic mu nie było, a Mariankowi się podoba, prawda psiaku?

Marian zamerdał ogonem, a ja stałam przy drzwiach wryta w podłogę. Zjarali mi psa, te przygłupy zjarały mojego psa. Podeszłam do Marianka, wzięłam go na ręce i wyszłam z pokoju mimo niezadowolenia chłopaków. Zaniosłam psa do kuchni, a niosło mi się go ciężko bo mimo wszystko metalowe części trochę go obciążyły, mógł teraz ważyć jakieś 38-40 kilogramów, trochę dużo jak na bulteriera. Postawiłam go na podłodze obok miski i nasypałam karmy. Oparłam się o lodówkę i obserwowałam zachowanie zwierzaka jednocześnie zastanawiając się czy psy mają gastro. Po chwili patrzenia na miskę, Marian ochoczo wcinał suchą psią karmę. Wniosek: psy mogą mieć gastro.

Kiedy patrzyłam na jedzącego Mariana, do kuchni wszedł Kyori i także spojrzał na psa.

-Czy oni zjarali nam zwierzaka?

-Owszem, Ty im go dałeś?

-Sami sobie wzięli.

Po czym dostałam buziaka w czoło, a Kyori zaprzył sobie kawę w kubku z liskiem. Spojrzałam odruchowo na zegarek, 12:40. Chyba pora zacząć się ogarniać.

Weszłam na górę, wzięłam prysznic i ubrałam mój ulubiony strój. Tym razem żonobijka miała kolor czarny, szorty były ciemniejsze, lecz zakolanówki ubrałam te które miałam podczas ostatniego wyścigu. W uprzęże wetknęłam dwa czarne karambity, w aktualnej sytuacji nie wiesz kiedy przyda ci się nóż.

StalkersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz