Rozdział 7- Wierzba Bijąca

1.8K 115 68
                                    

~Larissa~

Ze skrzydła szpitalnego wypuścili mnie z samego rana. Szłam powoli ze spuszczonym wzrokiem i rozmyślałam nad wydarzeniami z wczorajszego dnia. Było bardzo wcześnie, więc na drodze do dormitorium spotkałam tylko parę osób. Czułam się okropnie. Zapewne tak też wyglądałam.

Przekraczałam właśnie próg pokoju wspólnego, gdy wpadłam na jednego z uczniów.

- Przepraszam, nie zauważyłam Cię- powiedziałam patrząc w ziemię. Już miałam wyminąć tą osobę, lecz ta osoba przyciągnęła mnie do siebie i zamknęła w przyjacielskim uścisku.

- Li, ja wiem, że jestem bardzo przystojny, ale nie sądzisz, że to podchodzi pod kazirodztwo?- ten ironiczny ton głosu poznałam niemal od razu. James- cieszę się, że nic Ci nie jest. Twoja utrata przytomności wzbudziła małe zamieszanie.

- Też się cieszę, że Cię widzę, bracie- ostatnie słowo wyraźnie podkreśliłam- Ale mam jedno pytanie... Co ty tu robisz o tak wczesnej porze?!

- A widzisz, szłem właśnie po Ciebie, moja droga.

- Mówi się szedłem, baranie. Teraz pozwól, że pójdę do siebie, ogarnąć się na zajęcia- poszłam w stronę schodów.

W sypialni, tradycyjnie, tylko Lily nie spała. Była tak zaczytana, że nawet nie zauważyła gdy pojawiłam się w pokoju.

- Co tam czytasz?- zapytałam, siadając koło przyjaciółki. Biedna tak się przestraszyła, że prawie spadła z łóżka.

- Larissa! Na brodę Merlina! Nie strasz mnie!- po chwili, znowu, tkwiłam w uścisku, tylko że ten odwzajemniłam- cieszę się, że nic Ci nie jest - w tym momencie spojrzała na mnie- Ale dalej wyglądasz koszmarnie.

- Dziękuję Lily, jak zawsze umiesz mnie pocieszyć.

- Stwierdzam fakty. Naprawdę źle wyglądasz, może lepiej zaprowadzę Cię do skrzydła szpitalnego?- zapytała, na co odpowiedziałam jej.

- Doskonały pomysł! Sądzę, że to będzie moje ulubione miejsce w Hogwarcie!- o ironio! Jak ja Cię uwielbiam- dopiero co z niego wyszłam, nie przesadzaj.

Wstałam z miejsca i zaczęłam szukać ciuchów na dzień dzisiejszy, po czym ruszyłam ku toalecie.

Ogarnięta, wyszłam z łazienki. Dorcas jaki Marlena i Catherine, dalej spały. Co się dziwić, w sumie też bym spała, gdyby nie dzisiejsza pełnia. Bardzo się tego obawiam, ale cóż, najwidoczniej tak miało być. Razem z Lily poszłyśmy do Wielkiej Sali na śniadanie. Przy stołach siedziało dość dużo ludzi, jak na tak wczesną godzinę( było ledwo po 7:00). Dosiadłyśmy się do James'a i Remus'a, który swoją drogą, też nie wyglądał dobrze. Reszta najwidoczniej spała.

- Dobrze Cię widzieć całą- powiedział Remus do mojej osoby.

- Miło- uśmiechnęłam się pod nosem.

- Ale i tak nie wyglądasz dobrze- dodał- powinnaś udać się do..

- Dopiero stamtąd wyszłam. Nie mam zamiaru tam tak szybko wracać- nie dałam mu dokończyć.

Zapadła cisza. Jest to rzadkość w towarzystwie mojego brata, więc trzeba się cieszyć. Każdy zajął się śniadaniem, oprócz mnie. W sumie to znowu nie mogłam niczego przełknąć. Widziałam tylko niepokój w oczach Lily. Przed godziną 8:00 do sali zaczęli schodzić się uczniowie. Równo o 8:00 wleciała poczta. Sowy odnajdywały z góry adresatów paczek, po czym do nich podlatywały w celu jej docelowego dostarczenia. W końcu wyszłam, bo po co tkwić bezczynnie w jednym miejscu. Udałam się do dormitorium po torbę. Po drodze natknęłam się na Syriusza, Peter'a, Dor, Marlenę jak i Catie. Posłałam w ich stronę uśmiech i gest machania ręka, co odwzajemnili.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 25, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Huncwoci: Zakochane Wilczki /Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz