Rozdział VII

152 15 0
                                    

Siedziałam na balkonie i patrzyłam jak jesień powoli się zbliża. Liście na drzewach zaczęły zmieniać kolor z zielonego na żółte, pomarańczowe i czerwone. Każdy kolor był inny. Ich odcienie mieszały się tworząc jednolitą barwę, ale gdyby się przyjrzeć z bliska można dostrzec ich inność.

Nie ma jednolitej czerwieni. Niektóre są rdzawe, drugie są czerwono-brązowe, a jeszcze inne są odcieniem ciepłej cegły. Indywidualność każdego liścia zachwyca, a wspólny efekt po prostu powala na kolana. Mieszanina tysięcy odcieni sprawia, że pogoda robi się cieplejsza i przyjemniejsza. Jesień nie jest depresją i smutkiem. Jesień jest tańcem kolorów. Jest najspokojniejsza z czterech pór roku.

Siedziałam na zimnym krześle i tak zwyczajnie rozmyślałam o nadchodzącej zmianie sezonu. Cieszyłam się z tego, ponieważ lato jest za gorące, a zima jednak za zimna. Jesień jest wprost idealna. Przyglądałam się drzewom po drugiej stronie ulicy i zrozumiałam jak bardzo jestem w tyle. Za godzinę miał przyjechać Andy Biersack, żeby zabrać mnie na kawę, a ja nawet się nie ubrałam. Westchnęłam przeciągle i oderwałam się od widoku za barierkami balkonu.

Stanęłam przez małej szafie i specjalnie długo nie zastanawiałam się nad swoim ubiorem. Wyciągnęłam z wnętrza garderoby luźne, niebieskie dżinsy, białą koszulkę z jakimś nadrukiem i długi, czarno-żółty sweter. Cała stylizacja tworzyła wspomnienie Grunge 90's.

Ubrałam się i poszłam do łazienki umyć zęby. Normalny dzień, normalne popołudnie. Gotowa wyszłam z łazienki i stanęłam przed lustrem w korytarzu. Czegoś brakowało i to nie było obuwie czy okrągłe okulary przeciwsłoneczne. To był makijaż, który zakryłby purpurowego siniaka pod moim okiem. Dotknęłam opuchniętej kości policzkowej, napięta skóra pod naciskiem mojego palca ledwo się zapadła. Bolało to diabelnie, ale przyzwyczaiłam się do tego.

Westchnęłam i wróciłam do swojej sypialni. Usiadłam na łóżku i zrobiłam kilka głębokich wdechów. Może jednak to nie jest normalne popołudnie? Może ten dzień zmieni moje życie, zachwieje równowagę? Może będzie lepiej? A może gorzej? Tyle pytań i wciąż brak odpowiedzi. Bałam się i to bardzo, ale to właśnie lęk prowadzi do zwycięstwa. Zacisnęłam pięści i zebrałam w sobie resztki pewności siebie.

- Nie stchórzę. Nie stchórzę. Nie stchórzę - wyciągnęłam spod łóżka parę bordowych trampek, które były idealną podróbą Converse. Lekko zasznurowałam buty i końce sznurówek wcisnęłam za cholewkę butów. Czułam się jakby serce miało mi zaraz wyskoczyć z piersi. Ostatni raz stanęłam przed lustrem i spojrzałam na siebie. Wyglądałam dobrze, tylko ten siniak... Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu, ale szybko je otarłam zanim zdążyły dobrze spłynąć po policzkach. Zagryzłam od środka policzki i wzięłam się w garść, w końcu widział tego siniaka, wie o tym, nie mogę się bać. Jest dobrze. Schowałam do kieszeni telefon, portfel i klucze, i zeszłam po schodach.

Po drodze do drzwi próbowałam uspokoić oddech, wyglądanie jakbym miała zaraz dostać palpitacji serca to ostatnia rzecz, której bym chciała. Przed wyjściem związałam włosy w luźnego koka i wyszłam.

Na ulicy zauważyłam wysokiego, czarnowłosego chłopaka opierającego się o czarnego Mercedesa. Jego szeroki uśmiech był niesamowicie wesoły, aż sama miałam ochotę się uśmiechnąć. Szybkim krokiem ruszyłam w jego stronę i po chwili stałam już przed nim. Był dużo wyższy ode mnie, musiałam mocno zadrzeć głowę do góry, żeby spojrzeć w jego niebieskie oczy.

- Cześć maleńka- miał głęboki, zachrypnięty głos, który był niesamowicie przyjemny dla ucha.

- Hej- zasłoniłam oczy ręką i przymknęłam oczy, bo jesienne słońce mocno raziło mnie w oczy. Chciałam wyjść jak najbardziej naturalnie, nie mogę się przy nim stresować przecież.- To co robimy?

- Porywam cię- jego szept przyjemnie musnął moje ucho. Zacisnęłam usta w wąską kreskę i powoli mu przytaknęłam.
- Chodź- jego duża dłoń otuliła moją i pociągnął mnie na drugą stronę samochodu. Otworzył mi drzwi, uśmiechając się przy tym niebywale szeroko. Uśmiechnęłam się również do niego i wsiadłam do auta.

Through The Void[A.B]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz