Prolog

443 23 0
                                    


Dwa lata wcześniej...

Petra stała w oknie swojego pokoju , przyglądając się zachodzącemu słońcu. Promienie oświetlały jej rude włosy, nadając im barwę płynnego miodu, które idealnie komponowały się z jej bursztynowymi oczami. To właśnie dziś zwiadowcy mieli powrócić z ekspedycji, która kończyła się w jej rodzinnym dystrykcie Calaneth.

Nagle usłyszała znajomy głos. 'Wrócili' . Należał on do jej kochającego ojca , który zawsze ją wspierał, nawet jeśli nie zgadzał się z jej wyborami. Na dźwięk tego słowa Petra uśmiechnęła się i zeszła na dół po schodach. Chwyciła kurtkę i wybiegła z domu.
Z oddali można było usłyszeć odgłosy wiwatowania , ale także niezadowolenia ze strony niektórych mieszkańców , którzy uważali, że ich podatki idą na dokarmianie tytanów. Petra nie mogła zrozumieć, dlaczego Ci ludzie są tacy okrutni. Na każdej wyprawie za mur ginęły dziesiątki żołnierzy, którzy poświęcali swe życia w walce z tymi bezlitosnymi potworami. Powodem dla którego tak ceniła zwiadowców była odwaga, z którą wyjeżdżali poza bezpieczne mury, starając się przywrócić wolność ludziom , którzy musieli się za nimi ukrywać.

Przy głównej bramie ustawiły się już tłumy ludzi , dlatego zobaczenie czegokolwiek graniczyło z cudem. Zwłaszcza dla kogoś tak niskiego jak ona. Już miała się poddać, gdy za rogiem dostrzegła puste skrzynki , które stanowiły idealne miejsce do obserwacji. Petra wspięła się na nie i rozejrzała. Przed oczami dostrzegła cały Korpus Zwiadowczy. Ich ciemnozielone peleryny z emblematem skrzydeł wolności powiewały na wietrze. Na przedzie jechał sam dowódca Erwin, wysoki , muskularny mężczyzna , któremu kilka lat wcześniej powierzono losy całego oddziału.
Za nim na czarnym koniu jechał kapral Levi. Człowiek uważany za najsilniejszego żołnierza ludzkości. Jego wiecznie znudzona twarz wyrażała spokój, jakby nic nie było wstanie wyprowadzić go z równowagi. Nie był wysoki, nie... mógł być wyższy od Petry o jedynie kilka centymetrów. Jego drobna i niepozorna postura dość mocno kontrastowała ze sławą, jaką zdobył podczas swojej służby.
W oddali widać było wozy , na których zwykle składano ciała zmarłych. Petra ucieszyła się, ponieważ tym razem jechały one puste. W pewnym momencie generał odwrócił się do niej i spojrzał prosto w oczy, na co Petra odpowiedziała zasalutowaniem mu. Ten gest wywołał na nim lekki uśmiech. W końcu tłum zaczął się rozchodzić , więc i ona ruszyła do domu. Musiała się przecież spakować. Jutro miał być jej wielki dzień. Nad ranem miała wyruszyć, aby szkolić się na zwiadowcę...

Uczucie zwane pożądaniem.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz