Rozdział V

378 15 3
                                    


Stres związany z nadchodzącą ekspedycją sprawił, że Petra nie mogła zasnąć. Całą noc wierciła się w swoim łóżku, próbując zmrużyć oko. Niestety udało jej się to dopiero nad ranem, więc na śniadanie zeszła zmęczona i poddenerwowana. Przy stoliku byli już wszyscy oprócz kaprala. Najprawdopodobniej nie miał zamiaru jeść. Dziewczyna powoli usiadła na krześle i przywitała się z resztą.

- Witaj! - krzyknęła Hanji - jak tam emocje przed pierwszą wyprawą? Pewnie jesteś podekscytowana. W końcu będziesz mogła zobaczyć tytanów - rozmarzyła się kobieta.

Petra wzdrygnęła się na myśl o spotkaniu z tymi potworami. W końcu zabiły one już tylu ludzi.

- Dowódco, zachowuje się Pani niepoprawnie - zawołał Moblit.

Widać było, że on także jest zdenerwowany. Praca u boku takiej osoby jak pułkownik Zoe nie mogła być łatwa.

- Nie przejmuj się - wyszeptała Nanaba - Hanji zawsze szaleje przed ekspedycją. To chyba pozwala jej zapomnieć o prawdziwej naturze tytanów.

Mike siedzący obok blondynki, kiwnął głową na znak aprobaty.

Rozmowa jaką prowadzili wcale nie uspokoiła Petry. Wręcz przeciwnie, było jeszcze gorzej. Sięgając po chleb, nie mogła opanować drżenia rąk i pieczywo wypadło jej z ręki.

- Wszystko w porządku? - zapytała tym razem spokojnie Hanji.

- Mmn - mruknęła pod nosem dziewczyna.

Kobieta najwyraźniej nie była usatysfakcjonowana odpowiedzią, ponieważ wyjęła z kieszeni plan formacji, jaką stosowali poza murami. Jej palec zawędrował na najbardziej oddaloną na prawo figurę, która oznaczała pojedynczy oddział.

- Tu - odrzekła - będziesz ty wraz ze swoją drużyną. W tym miejscu jest dowództwo - wskazała na centralną część. Jej ręka przesunęła się nieznacznie w lewo - to ja i mój oddział. Z tyłu będzie jechał Mike i Nanaba. Będą niedaleko ciebie. A Levi powinien być gdzieś tu - pokazała na figurę znajdującą się na lewo od Petry, jednak trochę bardziej wysuniętą na przód.

- Nie przejmuj się, jak coś, to ci pomożemy - uśmiechnęła się ciepło Nanaba.

- Dziękuję - odpowiedziała dziwczyna i skierowała się do stajni. Na mapie może wyglądało to ładnie, ale w terenie będą to odległości, które nie tak łatwo da się pokonać. No i naruszanie formacji jest sprzeczne z zasadami, które na ekspedycji dają szansę na przetrwanie.

Petra weszła do małego budynku i wyprowadziła z niego swojego konia, którego nazwała Iskrą. Przerzuciła lejce przez słup i zaczęła głaskać zwierzę. Jej ręce nadal drżały, a ciało zalała fala paniki.

- Wszystko będzie dobrze. Wszystko będzie dobrze. Wszystko będzie dobrze, prawda? Musi być... - wyszeptała łamiącym się głosem, a do oczu napłynęły jej łzy.

- Boisz się? - rozległ się za nią głos kaprala.

Mężczyzna podszedł bliżej i zaczął gładzić klacz po grzbiecie. Jego wzrok powędrował ku Petrze, a dziewczyna spuściła wzrok.

- Aż tak to widać? - zapytała cicho.

Było jej głupio, że kapral zauważył ją w takim momencie .

- Taak - odpowiedział przeciągle - cała się trzęsiesz.

- To głupie. Sama chciałam tu przyjść, a teraz nie mogę opanować strachu.

- To naturalne. Słyszałaś o tym, co się dzieje na wyprawach, więc boisz się, że spotka Cię to samo. Ale nie masz powodów do zmartwień. Instruktorzy mówili, że jesteś jednym z najlepszych kadetów, jacy trafili nam się w tym roku. Więc wszystko będzie dobrze, o ile tylko nie stracisz wiary w swoje umiejętności i się nie poddasz - odrzekł.

Uczucie zwane pożądaniem.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz