6

13 2 4
                                    

Perspektywa Alice:

Po odebraniu bagażu z lotniska, który składał się z pięciu walizek- dwie moje, dwie mamy i jedna z wszystkim co wpadło w ręce- ruszyłam z moją rodzicielką do taksówki.

Moja matka wymieniła jakąś nazwę ulicy, gdy wsiadałyśmy do samochodu. Popatrzyłam na kierowcę, około pięćdziesiątki, łysy, ale sympatycznie wyglądał.

Po usłyszeniu nazwy ulicy ożywił się i czym prędzej ruszył. Nie dziwię się, pewnie miał nadzieję na dobry napiwek.

Tak, będę mieszkała na jednej z najbogatszych ulic w Seattle...

Wyciągnęłam telefon i zobaczyłam 3 nieodebrane połączenia od Tina, 1 nieodebrane połączenie od Travis i 2 SMS'y. Włożyłam telefon do torby i westchnęłam cicho. Postanowiłam oddzwonić już w domu, bo rozmowy obok matki i obcego mężczyzny nie byłyby zbyt przyjemne. Więc zrobiłam coś co robiłam do kilku dobrych godzin, czyli wzięłam się za czytanie.

                         ••••••••

- Jesteśmy! - powiedziała rozanielona kobieta siedząca obok mnie. Podała banknot taksówkarzowi i wysiadła z auta. Poszłam w jej ślady i rozprostowując nogi wyskoczyłam z samochodu. Przeciągnęłam się, zaczerpnęłam powietrza i obracając się doznałam szoku.

Dom był o wiele większy od poprzedniego, ale nie miał kształtu pałacu. Wyglądał jak zwykły jednorodzinny, maksymalnie powiększony dom. Pokryty był białym tynkiem i posiadał duże okna. Miał też wstawki z jasnego drewna, ale i ciemnego. Dookoła znajdowały się wszelakie rośliny, od kwiatów, przez krzewy, do drzew.

- Halo! Kochanie, idziemy - usłyszałam z boku i zauważyłam jak matka macha mi przed oczami.
Otrząsnęłam się i ruszyłam po walizki, a potem po ścieżce z kamiennych płytek do wejścia. Usłyszałam przekręcanie klucza w drzwiach i otwieranie drzwi.

Po wejściu wchodziło się do dużego holu. Zaraz potem do gigantycznego salonu, który był połączony z jakże wielką kuchnią, a oddzielał je tylko barowy blat złączony z szafkami kuchennymi. Przechodząc przez pokój dzienny dochodziło się do korytarza po prawej, w którym znajdowały się drzwi do m.in. Łazienki, biura mojej matki, biblioteki i innych. Za to na lewo od salonu znajdowały się olbrzymie oszklone drzwi prowadzące na kryty basen, z którego przechodziło się płynnie do siłowni z wydzielonym dodatkowo miejscem do tańca. Z pływalni można było też wyjść na patio w ogrodzie.

- Ale tu ładnie! - westchnęłam i obróciłam się z wyciągniętymi rękami po bokach. Muszę wyglądać niezbyt poważnie kręcąc się w miejscu jak dziecko.

- Mam nadzieję, że ci się podoba. Drugie drzwi od lewej wchodząc po schodach, to twój pokój - pokiwałam tylko głową i stanęłam na pierwszym stopniu jasnych schodów. Nie wiem dlaczego, ale dodało mi to odwagi i po sekundowej pauzie ruszyłam przed siebie.

Schody trochę zakręcały i prowadziły do długiego korytarza, który zaczynał się małym balkonikiem po lewej i ciągną do prawej.

Drugie drzwi od lewej - to moje królestwo.

I z tą myślą ruszyłam przed siebie. Nacisnęłam klamkę otwierając drzwi, a zaraz potem je zamykając za sobą. Po odwróceniu się ujrzałam duże pomieszczenie. Ściany i podłoga była taka sama jak w całym domu. Po lewej stało wielkie dwuosobowe łóżko z pościelą w miętowe liście. Na przeciwko mnie było okno, a pod nim biurko. Przy wejściu stała półka z moim życiem- książkami. Z lewej strony znajdowały się dwie pary drzwi- jedne do małej garderoby, a drugie do łazienki.
Cały pokój dopełniały dekoracje takie jak: firanki, dywanik, figurki, lampki w pastelowych kolorach.

Po obchodzie każdego zakamarka tego pomieszczenia zeszłam do kuchni, by wziąć coś do jedzenia i ku mojemu zdziwieniu lodówka okazała się być pełna. Wyciągnęłam gruszkowy jogurt i usiadłam na kanapie włączając film przyrodniczy.

Tak, dopiero się wprowadziłam i zamiast się rozpakowywać, siedzę i oglądam jelenie.

- Och te formalności! - oderwał mnie od ekranu zdyszany głos rodzicielki, która z telefonem przy uchu biegała z jednej na drugą stronę domu z kartkami papieru w ręku. Muszę przyznać matka od zawsze była zabiegana i pracowała 24 na dobę, ale nigdy nie miałam jej tego za złe. To dzięki niej siedzę w domu, ubrana i nie głodna.

Zrozumiałam, że też muszę się ogarnąć, więc wstałam i skierowałam się do łazienki. Wzięłam prysznic w nowej łazience i ubrałam to co miałam wcześniej na sobie. Skierowałam się do kuchni, by napić się wody. Siedząc na stołku barowym sączyłam ciecz, gdy do kuchni weszła rodzicielka ubrana inaczej niż wcześniej.

Miała na sobie czarną spódnicę w granatowo-niebieskie poziome paski, jasnoniebieską, elegancką bluzkę i do tego granatowy, dopasowany żakiet. Plus granatowe szpilki i złota biżuteria. Wygląda jakby szła do pracy, tylko ciekawe dlaczego?

I w tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi...

¥=¥=¥=¥=¥=¥=¥=¥=¥=¥=¥=¥

Hej! Ten rozdział jest straszny! Tylko opisy, opisy, nuda i nuda i jeszcze raz opisy.

Ale już w następnym rozdziale będzie się działo! Jej!

*ulica wymyślona

Jeżeli ktokolwiek tu jest to niech da znać, bo jeżeli nikogo nie ma to po co to ciągnąć?

Pamiętamy o motywacji- 🌟🌟🌟

ZAWIESZONA!!!!To nie moja siostraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz