I

4.1K 264 36
                                    

* Lance pov. *

- Musimy go znaleźć! - krzyknąłem, drżącą ręką chwytając ramię Shiro. - Musimy, rozumiesz?!
- Lance uspokój się. Przeszukaliśmy całą planetę. Może Keith wrócił już na statek. -  odparł białogrzywy, lekko rozluźniając uścisk mojej dłoni.
- Bez lwa?!
Nie wiedziałem co robić. Ciemnowłosy nie miał jak wrócić na statek, a to oznaczało, że jest gdzieś tu.
- Wróćmy do bazy. Allura zdecyduje, co mamy zrobić. -  wtrąciła Pidge, stając za przywódcą.
- Ma rację. Lepiej będzie, jak dokładnie rozpatrzyny wszystkie możliwe opcje.
- A jak coś mu się stało?!
Dziewczyna wzięła moją dłoń, ściskając ją pocieszająco.
Albo żeby nie telepała się na wszystkie strony.
- Spokój Lance. Na pewno nic mu nie jest. Keith jest silny, nawet jeśli coś mu jest to sobie poradzi. -  powiedziała niższa, ciepło się uśmiechając, co było do niej nie podobne.
Choć niechętnie, przytaknąłem na ten pomysł, wchodząc do Niebieskiego Lwa.

Weszliśmy do sali głównej, gdzie obecnie przebywała księżniczka z Coranem.
- Alluro, mamy spraw-
- Keith gdzieś zniknął! Musimy go jak najszybciej znaleźć! -  wyrwałem się przed naszego przywódcę, energicznie gestykulując rękami.
- Zauważyłam... Gdzie ostatnio go widzieliście?
- Cały czas był przy nas.. Ale jak byliśmy przy wiosce to zauważył jakiegoś niedobitka i poszedł go usunąć... -  odpowiedziałem, nerwowo bawiąc się palcami.
Między nami zapanowała cisza, którą nagle przerwał szum włączonego ekranu.
Wzrok całej grupy skierował się na szare fale zakłóceń.
- Ktoś dzwoni..
- Ale kto?
- Cicho, zaraz się dowiemy.. -  rozległy się nerwowe szepty między załogą.
Obraz na monitorze zatrząsł się.
Dzwoniący poprawił kamerę, jednocześnie zasłaniając dłonią obraz.
Gdy ją zabrał, ekipa zobaczyła uśmiechniętego od ucha do ucha ... Lotora.

- Witam, Paladyni. Moje uszanowanie, księżniczko. -  powiedział przesłodzonym głosem. - Jeśli zastanawiacie się po co się z wami kontaktuję, rozwieję wszystkie wasze wątpliwości. Chcę, abyście oddali mi wasze Lwy.
- Mówiłam już, nie dostaniecie ich! - warknęła Allura, wstając ze swojego fotela.
- Może ujmę to inaczej. Lwy za życie waszego Paladyna. -  w tym samym momencie białowłosy odsunął się, ukazując Keith'a przykutego do krzesła znajdującego się na środku szarej sali.
Wszyscy skamienieli.
Z prawego kącika ust chłopaka leciała cienką strużką krew, a jedno oko otoczone było fioletem.
Moje serce zatrzymało się, a chwilę potem zaczęło bić tak mocno, iż myślałem, że zaraz połamie mi żebra.
- Co mu zrobiliście?! Zostaw go, słyszysz?! - wydarłem się,  podbiegając do ekranu.
- Oznajmiłem jasno. Lew za tego chłopaka.

Miałem ochotę przywalić w ekran z całej siły, ale on nie był niczemu winny.
Niebieskooki znów zasłonił Keith'a.
- Macie tydzień. Z każdym dniem będzie poturbowany bardziej. Za równo siedem dni zarżnę go na waszych oczach. Do zobaczenia! - powiedział, rozłączając się.
- Kurwa... Nie.... Nie, nie, nie! Shiro, zrób coś! Cokolwiek! -  krzyknąłem, czując że po moich policzkach spływają łzy. - Ja ... Ja nie mogę go stracić.... B-błagam.... - Te słowa już wyszeptałem, zaciskając powieki.
Wszyscy podeszli do mnie, a Allura mnie przytuliła.
- Zrobimy wszysko, żeby Keith wyszedł z tego cało bez straty Lwów. Nie martw się Lance. -  słysząc to, wyrwałem się z jej objęcia.
- "Nie martw się "?! Ja mam się nie martwić, kiedy mojego chłopaka porwały te Garlańskie gówna i zagroziły że go zabiją?! Nie no spoko, usiądę se noga na nogę z herbatą i będę czekał m rozwój wydarzeń! - Wrzasnąłem, wybiegając z pomieszczenia.

Wpadłem jak tornado do swojego pokoju, rzucając się na łóżko i wtulając twarz w poduszkę, która jak na złość nim pachniała.
Zatrząsłem się, cicho łkając.
Usłyszałem, że drzwi do mojego obecnego miejsca pobytu się otwierają.
- Mogę? - Zapytał cicho Shiro.
Nie odpowiedziałem mu, jedynie zrobiłem trochę miejsca na brzegu posłania.
- Lance, wiem że się martwisz, ale musimy być dobrej myśli i nie tracić nadzieji. Zrobimy wszysko co w naszej mocy, żeby go uratować. - Powiedział, ciepło się uśmiechając. - Trzymaj się, stary. Hunk niedługo robi kolację.
I znów zostałem sam.

Grzebałem się w jakiejś zielonkawej paćce, tępo patrząc w talerz.
- Lance, rozchmurz się. Lepiej wyglądasz jak się uśmiechasz i sypiesz suchymi tekstami na prawo i lewo. - Mrukneła Allura, kierując widelec w moją stronę.
Lekko uniosłem wzrok, siląc się na uśmiech.
Pidge szturchneła mnie ramieniem.
- Bądź silny. Dla niego.

Wtedy to poczułem.

Uniosłem głowę, patrząc w oczy każdego z osobna.

- Znajdę go. Za wszelką cenę znajdę i zwrócę mu wolność.

Born To Be Free ||Klance||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz