Rozdział 3.

205 30 39
                                    

Dzień dobry.

Wielki powrót. Przepraszam, że tyle mi to zajęło, ale pochłonęło mnie pisanie nowego nędznikowego opowiadania i jakoś nie potrafiłam zabrać się za to.

************************************

Terminowość Enjolrasa czasem naprawdę go powalała. Jego telefon zadzwonił równo o godzinie 21:03. Szybko wytarł ręce z farby i sięgnął po komórkę.

- Halo?

- Dobry wieczór, Grantaire. Z tej strony Enjolras.

- Domyśliłem się, Apollo. Słuchaj, dobre wieści. Skończyłem już wstępne tła do sporej części obrazów. Jutro będziemy mogli zacząć od rana pełną parą.

- Cudownie. I jeszcze raz przepraszam, że musiałem tak dzisiaj wybiec.

- Daj spokój. Musiałeś, to musiałeś. Nie twoja wina.

- Wiem. Po prostu nienawidzę, jak coś nie idzie tak, jak powinno. W każdym razie, mam się jakoś specjalnie ubrać? Nie sądzę, żeby starożytni bogowie biegali po Grecji w dżinsach i koszulkach.

- Niekoniecznie. Mam kilka wzorów tog. Owinę cię w jakieś prześcieradło i będzie git.

- Nie wiem czy jakoś wybitnie mi się to uśmiecha, ale chyba nie mam wyjścia.

- Czy pocieszający jest fakt, że na większości obrazów możesz mieć ubranie pod spodem?

- Na większości? Grantaire, o czym ty gadasz?

- Wyszukaj w internecie obrazy i rzeźby przedstawiające Apolla, to się zorientujesz.

Przez krótką chwilę po drugiej stronie zaległa cisza, a potem słychać było tylko ciche stukanie w klawiaturę.

- Nie ma mowy - powiedział w końcu Enjolras zdumionym tonem.

- A czego się spodziewałeś, Apollo? Starożytni niespecjalnie przejmowali się nagim ciałem. Powiem więcej, wybitnie je doceniali - na twarzy Grantaire'a pojawił się chytry uśmiech. Zadowolony z siebie wyłożył się na kanapie i zaczął od niechcenia bawić się pędzlem.

***

Combeferre właśnie skończył przygotowywać kolację. Zostawił Courfeyraca z nakrywaniem do stołu, a sam ruszył w stronę pokoju Enjolrasa, żeby zapytać go, czy też chce jeść. Już trzymał rękę na klamce, ale od otworzenia drzwi powstrzymało go zdanie, którego jeszcze bardzo długo nie spodziewał się usłyszeć w tym domu.

- Grantaire, nie ma nawet najmniejszej opcji, żebym ci pozował nago! Co jest z tobą nie tak?! - powiedział podniesionym tonem Enjolras. Jako, że odpowiedź długo nie następowała Combeferre domyślił się, że Apollo zrobił użytek z numeru, o który go dzisiaj prosił. Powstrzymując parsknięcie, na palcach wrócił do kuchni i gestem przywołał do siebie Courfeyraca.

- O co-

- Ciii - uciszył go szybko i z uśmiechem wskazał na drzwi do sypialni przyjaciela.

Oboje podeszli i zaczęli się z zainteresowaniem przysłuchiwać rozmowie.

***

- Spokojnie, Apollo. Znam cię przecież. Nie kazałbym ci tego zrobić. Chodzi mi tylko o to, że nie wszystkie togi były do ziemi. Niektóre sięgały tylko do kolan. Przy nich będziesz musiał już zdjąć spodnie, ale nadal będziesz cały zakryty prześcieradłem - Grantaire postanowił zakończyć ten żart, zanim Enjolras całkowicie odmówi mu pomocy.

- No ja myślę. Mogę ci pomóc, ale są pewne granice, których nie mam zamiaru przekraczać - w głosie Enjolrasa dało się wyczuć wyraźną ulgę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 10, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

SzansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz