24."Powiedz To Emily"

193 15 4
                                    

Bardzo powoli uniosłam się do pozycji stojącej napinając wszystkie mięśnie i gotując się do ucieczki. Z ostrożnością obróciłam się na pięcie po to by zobaczyć przed oczyma czerwień jego drogiego krawatu z najlepszej tkaniny o jakiej można by pomyśleć. Skubany był wysoki...Podniosłam niechętnie wzrok i napotkałam spojrzenie jego szarych i zimnych jak lód oczu. Przełknęłam ślinę czując jak prześwietla mnie nimi niczym promieniami Roentgena i uświadomiłam sobie jak bezbronna jestem, chociaż wokół było mnóstwo ludzi. Czułam się niemal naga. Goła, stojąca pośród tłumu i próbująca kryć się przed obleśnym spojrzeniem. Zacisnęła zęby i nakazałam swoim oczom wstrzymać cisnące się już do nich łzy. Czułam jak serce mi przyspiesza i zdziwiłam się, że nie wyskoczyło jeszcze z piersi. Supeł w żołądku zacisnął się jeszcze mocniej. Czułam jak każdy organ skręca się i wywija koziołka.

-Rosallie. Dawno się nie widzieliśmy. Rok? Prawda?-odezwał się a mnie zalała fala niepohamowanego wstrętu rosnącego z każdą sekundą, czy nawet milisekundą.

Z powolnością kiwnęłam nieznacznie głową wpatrując się usilnie w logo sklepu Adidasa za jego plecami.

-Dlaczego nie przyjęłaś mojego zaproszenia?-zapytał.

Zmarszczyłam brwi nie bardzo wiedząc o co mu chodzi i dopiero po chwili przypominając sobie o wizycie złożonej kilka...kilkanaście dni temu.

-Może usiądziemy i wypijemy kawę? Jak za starych dobrych czasów? Co?-zaproponował słodkim do bólu głosem.

Cała zawrzałam. Każdy organ, tkanka, komórka czy cząsteczka we mnie chciała się stąd ulotnić i to w trybie natychmiastowym. Po głowie przelatywały mi strzępki wspomnień, które do tej pory przechowywałam w najodleglejszej i najciemniejszej stronie mózgu i o których po prostu lepiej było nie pamiętać. Jednocześnie zadawałam sobie to samo pytanie. Po co ten skretyniały imbecyl to zrobił? Chciał się popisać czy jak??? Wiedziałam, że stoi teraz za mną z wyrazem zimnej satysfakcji na twarzy, a całe jego towarzystwo spogląda to na mnie, to na nowo przybyłego i zastanawia się o co w tym wszystkim chodzi. Nawet ciemnowłosy Bóg stojący nieco bliżej mnie zdawał się nie pojmować powagi sytuacji, ale widziałam w jego oczach błyski kiedy patrzył na mnie, co tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że muszę wyglądać jak siedem...a nawet osiem bladych nieszczęść. W końcu zebrałam się na odwagę i całą siłą woli udało mi się wydukać roztrzęsionym lekko głosem:

-Pierdol się.

 Mężczyzna zacmokał i pokręcił z niedowierzaniem głową. Jakby nie mógł uwierzyć w to co słyszy.

-Tak mi się odwdzięczasz?

-Niby za co mam ci się odwdzięczać?-warknęłam, a on zaśmiał się głębokim, dudniącym barytonem, przez który przeszedł mnie dreszcz a kropla potu spłynęła po plecach.

-Jak zawsze wygadana.

Miałam dość całej tej parszywej sytuacji, w której się znalazłam. Zmusiłam zdrętwiałe nogi do ruchu i wyminęłam go. A raczej próbowałam ominąć szerokim łukiem, ale nie pozwolił mi na to łapiąc za nadgarstek i brutalnie szarpiąc do tyłu. Niemal się przewróciłam, w ostatnim momencie z sykiem bólu łapiąc równowagę. Skóra paliła mnie w miejscu, w którym jego ręka dotknęła mojej i wiedziałam już, że jak tylko wrócę do domu zacznę szorować to miejsce aż do krwi. Wyrwałam się szybko i cofnęłam rozmasowując obolałe i mocno zaczerwienione miejsce, na którym już zaczął pojawiać się siniak. Jeśli chodzi o sińce byłam mistrzem w ich zdobywaniu.

-Nie skończyłem z tobą.-szepnął tak cicho by osłupiali nastolatkowie za nami tego nie usłyszeli. Jego słowa były przeznaczone tylko dla mnie. Jak zawsze.

HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz