⭐6⭐

204 30 2
                                    


  -------------------------------------------------------

Tego wieczoru zamiast na dach wyszedłem do ogrodu. Mojej mamy nie było więc mogłem to zrobić nie budząc nikogo przy wychodzeniu czy wchodzeniu do domu.

Była godzina druga w nocy gdy z kocem szedłem przez wilgotny trawnik. Leżąc na dachu nie czuje się aż tak tej wilgoci. Owinąłem się wielkim, puchatym materiałem i opadłem na trawnik. Nie zwracałem uwagi na to, że było mi zimno i moja głowa leżała na zimnej ziemi.

Tak nocy niebo było naprawdę gwieździste. Ciemne, usiane tysiącami, ba, milionami malutkich punkcików. Jedne świeciły mocniej, inne słabiej.
Gwiazdy są jak ludzie. Jedni lepiej radzą sobie z niektórymi rzeczami, a inni gorzej. I miałem wrażenie że ja jestem jedną z tych słabiej świecących gwiazd. Ciągle na uboczu, z dala od gwaru rozmów, z dala od problemów i interakcji z innymi ludźmi. Taki odludek trzymający w sobie liczne emocje, niszczące go od środka.

-Tęsknię, Jackson - szepnąłem, mimowolnie patrząc na jedną z najmocniej świecących gwiazd.

Jackson zawsze był silny, zawsze radził sobie ze wszystkimi problemami. Nie użalał się nad sobą tylko szedł dalej nie patrząc w przeszłość. Nie to co ja. W tamtym momencie żyłem tylko i wyłącznie przeszłością. Czasem gdy byłem szczęśliwy. Bo po co miałem iść dalej, brnąc w świat, w którym jestem złamany. W którym panuje smutek i żal, tęsknota.
Życie przeszłością było łatwiejszym wyjściem z tej sytuacji. Było lepszym wyjściem. Dla mojego serca, niekoniecznie jednak dla mnie.
Odsunąłem się od przyjaciół, odsunąłem się od rodziny. Zostałem sam ze wspomnieniami, a gwiazdy były mi świadkiem.

Westchnąłem i zamknąłem oczy. Świeże powietrze wypełniało moje płuca drażniąc je swoim chłodem. Świerszcze skryte gdzieś w trawie pieściły mój słuch, jak co noc wypełniając głuchą ciszę swoim śpiewem. Delikatny wiatr poruszał liśćmi drzew, szumiąc delikatnie.

Brakowało mi tylko ciepła drugiego ciała.

Cała ta sytuacja przypominała mi coś, kolejną rzecz za którą tęsknię.

*⭐⭐⭐*

Wakacje, ciepła noc i dopiero co kupiony namiot. Razem z Jacksonem, jako szesnastolatkowie postanowiliśmy go przetestować, zanim pojedziemy na obóz.

Moja mama zgodziła się w z problemu. Tak samo jak jego. Zaprzyjaźniły się.

Po obiedzie zabraliśmy się za rozbijanie namiotu. Sporo było przy tym zabawy, części które z pozoru do niczego nie pasowały, nieudolne czytanie instrukcji przez Jacksona i wszędzie walające się worki.

W końcu jednak podołaliśmy i zmęczeni ale nadal w wesołym nastroju usiedliśmy na trawie, a moja mama przyniosła nam lemoniadę. Och,  zbawienie

-Musimy iść jeszcze po jakieś jedzenie bo ja nie mam zamiaru spaćpowiedziałem i znowu napiłem się ze swojej szklanki

Lost Stars ☆ Markson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz