Tego dnia, nie mogłem się uspokoić. Naturalnie się rozkleiłem, bo zabolało mnie to, że tak tęskniłem, a on zamiast do mnie...
Zacisnąłem znów oczy, starając się uspokoić. Powoli popadałem w jakaś paranoję. Nie potrafiłem się odciąć, wciąż był dla mnie ważny i po prostu panikowałem. A to... Nie wiem, totalnie mnie dobiło.
Od rana nie wyszedłem z pokoju, nikogo nie wpuszczałem, ani z nikim nie pisałem. Próbowałem zasnąć, jednak bezskutecznie. Po tylu godzinach snu, było to wręcz niewykonalne.
Dopiero gdy usłyszałem za drzwiami głos JB, podniosłem się z łóżka. Cóż... Chwilę się zastanowiłem, ale w końcu podszedłem do nich i otworzyłem mu. Był moim przyjacielem, może on mnie zrozumie... Bo Jinyoung nic nie czaił kompletnie..
Gdy tylko wyższy mnie zobaczył, widziałem zaskoczenie na jego twarzy. Cóż... Wyglądałem conajmnjej chujowo. Moja twarz była pewnie spuchnięta i czerwona, a dresy i duża bluza Jacksona wcale nie sprawiały, że wyglądałem lepiej.
Ten tylko mnie przytulił, wchodząc do środka i słyszałem, jak westchnął głęboko. Wyciągnął się jeszcze do tyłu, zamykając drzwi, a wtedy zaczął delikatnie gładzić moje plecy, szepcząc, bym się uspokoił.- Dlaczego on mi to robi? - zapytałem przez płacz, który ponownie się wznowił. No nie potrafiłem tego pojąć. Miałem sobie za złe, że jestem takim kłamcą, że nie powiedziałem mu nigdy, że go kocham. Może gdyby dał mi tego kosza, jakoś bym to przełknął. Ale nie gdy zostawił mnie, rzekomo w dobrych relacjach.
- Mark...
- Nie jestem głupi, podobno byłem dla niego ważny, a tymczasem woli odezwać się do Jinyounga, zamiast do mnie - rzuciłem szybko i z lekka niewyraźnie, ale byłem pewien, że mnie rozumie. Ah, byłem tak żałosny... Powoli przechodziłem samego siebie. Dlaczego musiałem taki być?
- To nie tak... - westchnął ciężko, powoli kierując się przed siebie, zaraz sadzając mnie na brzegu łóżka. - Jackson pisał do niego, pytając o ciebie - powiedział po chwili ciszy, a ja poczułem chyba... Nie wiem. Złość na Jinyounga, że tak mi to przekazał, na Jb, że wiedział i nic nie mówił, oraz wciąż na Jacksona. Że się do mnie nie odzywa.
Wtedy Im wyjął komórkę i zaczął czegoś szukać, w końcu mi ją podając. Zerknąłem na niego, chyba nie rozumiejąc za bardzo, o co chodzi, jednak spojrzałem na ekran.
"Jackson: Masz w końcu swoją szansę, skoro mi się nie udało
Jackson: Tylko zaopiekuj się nim, Jinyoung, bo wrócę tylko po to, by skopać ci dupę
Jackson: Łapiesz?"
Zmarszczyłem mocno brwi, czując jak serce bije mi niewyobrażalnie szybko i mocno. Co to ma znaczyć?
- Jae? - mruknąłem cicho, wciąż wbijając wzrok w ekran telefonu.
Ten tylko przewinął zdjęcie, na kolejne."Jackson: Jak on się czuje? Mówił coś o mnie?
Ja: Ma się lepiej niż kiedykolwiek, a żeby o tobie cokolwiek mówił, nie słyszałem
Jackson: Ach.. Dobrze"
Poczułem, jak coś mnie ściska w środku. Ale...
- Dlaczego? - zapytałem, czując się tak cholernie bezsilnie. Dlaczego musiało mi się przytrafić coś takiego?
- Dowiedziałem się dziś.. Powiedziałbym ci wcześniej, gdybym tylko miał pojęcie. Jinyoung się wygadał, gdy był wściekły, że wszystko tak się potoczyło, a ty wciąż nie chcesz z nim być. Nie spodziewałem się, że to wszystko może pójść w tak toksycznym kierunku... - zagryzł wargi. Widziałem, że czuł się z tym źle. Choć nie powinien - po tym jak Jinyoung mu nawtykał, już nawet nie ma tego konta. Nie znam nowego, nic mi nie podał, po prostu się usunął. Ale mam jego adres w starych wiadomościach, raczej się nie wyniósł... - mruknął, delikatnie gładząc mnie po ramieniu - możesz na mnie liczyć, okej? Wiem, że nie ja powinienem to mówić, ale nie jesteś dla niego tylko przyjacielem, a teraz widzę, że na odwrót również to działa...
- Nigdy mu nie powiedziałem - wyszeptałem, wsuwając palce w swoje włosy - nawet nie wiesz jak żałuję Jae... Naprawdę żałuję... - pokręciłem głową, wycierając twarz dłońmi. Ale co jeśli już sobie ułożył życie?
- Leć do niego - powiedział, na co ja sam zaśmiałem się, kręcąc głową. Gdzie mi teraz do Chin lecieć? - ja mówię poważnie. Po prostu to napraw, póki możesz. Wiem, że Jackson jest w stanie tu wrócić Mark - nigdy bym w to nie uwierzył, ale ta pewność w jego głosie i wyrazie twarzy, sprawiła, że poczułem coś na wzór nadziei.
Czas porozmawiać z rodzicami.

CZYTASZ
Lost Stars ☆ Markson
Fanfic"-Zawsze gdy będziesz smutny, to spójrz w gwiazdy. Może i będziemy daleko od siebie, wszystko się zmieni, ale niebo zawsze będzie takie samo. Tak jak my." Tylko Jackson nie wiedział, że dla Marka nie był zwykłym przyjacielem.