Kylo był zrozpaczony po zniszczeniu kolejnej Gwiazdy Śmierci.
Cóż, z pewnością była to wina Huxa. Wszystko było jego winą. Nawet to, o czym nie wiedział lub czego nie zrobił było jego winą, tak, tak należy uważać!
I to, zdaniem Rena, było zupełnie słuszne myślenie. Generała z kolei nie obchodziło jego zdanie, po prostu chciał wypełnić swoje zadanie. Choć trzeba przyznać, że czasem Kylo zdarzało się myśleć o wrzuceniu generała do zgniatarki śmieci, miałby nauczkę...
Pewnego wieczoru Kylo wpadł na świetny pomysł: wyrzucenie Huxa z ekipy! O tak, to byłoby spełnienie jego marzeń, triumf, zemsta za Starkillera. Bo to Hux zawiódł. Co z tego, że Ren prawie dał się zabić; i tak on zawiódł, więc trzeba było wykopać go z drużyny jak najszybciej.
Albo nie, myślał Kylo, to nie może się tak skończyć.
Hux nie był aż takim złym generałem: wyrzucając go, straciliby przewagę. Szantaż byłby dużo lepszy. Jednak trzeba było znaleźć na Huxa jakiś sposób. I niebawem się znalazł - kot.
Och tak, to było genialne, a zarazem nie wymagało większej fatygi. Wystarczyło włamać się do pokoju generała i podrzucić mu kota.
Czemu plan wydawał się Kylo tak idealny? To oczywiste, na bazie Starkiller 2 obowiązywał całkowity zakaz posiadania zwierząt. Gdyby ktoś znalazł u Huxa kota, miałby na niego niezłego haka, więc jego wpływ na Huxa stałby się wielki - generał zapewne zrobiłby wszystko, by ukryć tę hańbę i nie stracić swojej pozycji. Zrobiłby wszystko, co by mu nakazano.
Kylo wystarczył kot, jeden kot, tylko skąd miał go wziąć? Z Lothal? I co, będzie go gonił na polu?
Ren jednak dał sobie radę - używając Mocy, wyczuł kota u pewnej starszej pani. Co prawda mówiła, że będzie tego żałował i dowie się strasznej prawdy - czy jakoś tak - ale nic nie mogło go powstrzymać przed realizacją planu. Ren zdobył kota, wrócił na statek, a potem poleciał na bazę Starkiller 2.
No, teraz trzeba tego kota przemycić. Nic łatwiejszego.
Kylo wsadził kota pod swój kaptur, rozciągnął go i owinął wokół szyi jak rudy, pręgowany szalik. Nikt się mu nie przyglądał, szturmowcy byli idiotami, a oficerowie nawet bali się na niego spojrzeć. Poza tym bali się również, że za jakąkolwiek uwagę zabiłby ich, siedzieli więc cicho.
Zero trudności.
Teraz wystarczyło tylko podrzucić rudzielca do pokoju Huxa. Z tym również nie było problemu: Hux całymi dniami stał na mostku i coś planował. Prawdopodobnie odwalał teraz za Rena brudną robotę i szukał tego całego Niebochodzika. Niewiele się tym przejmując, Kylo przeszedł z hangaru w główny korytarz. Skręcił w lewo - do jednostek mieszkalnych. Miał tyle szczęścia, że pokoje tych ważniejszych w bazie osób były obok siebie. Doszedłszy do drzwi, użył Mocy, by wyczuć czy ktoś jest w środku. Nikogo jednak nie zastał.
Kylo wszedł i rozejrzał się po dość dużym pokoju ze ścianami obwieszonymi planami i obowiązkowymi dla każdego żołnierza zdjęciami Dartha Vadera. Wypatrzył dogodne miejsce, by ukryć w nim kota - szafa. Tak, to było miejsce bez wątpienia idealne: otwierane od zewnątrz, ciemne, a co ważniejsze, Hux zaglądał tu codziennie zaraz po zakończeniu służby. Ren ostrożnie (co jak na niego było nadzwyczaj dziwne) wsadził kota do szafy i odszedł, wpatrując się w plakat z mrocznym lordem przy wyjściu. Pomodlił się do dziadka ostatni raz - przynajmniej w ciągu tej godziny - i wyszedł.
Koniec pracy - o 22:00 już tylko strażnicy stali na warcie. Hux, który zaczynał powoli popadać w pracoholizm, powstrzymał się jednak od dalszej roboty i udał się do pokoju. Otworzył drzwi, nie spodziewając się niczego. W końcu to kolejny zwyczajny dzień, tylko w pracy coś się dzieje, a w domu - nuda.
CZYTASZ
Epizod 7,1: Najwyższy Bałagan
FanficDawno, dawno temu w odległej galaktyce... Cykl paro... to znaczy opowieści, w którym Najwyższy Porządek jest w posiadaniu kolejnej broni masowego rażenia, konkurencja między Kylo a Huxem staje się coraz bardziej widoczna, a prawdziwa tożsamość Snoke...