Rozdział 6

234 20 4
                                    

-Posejdonie, nie zamierzam tego tolerować! Wiesz dobrze, że twoja córka nie może spotykać z moim synem. Tym bardziej ja na to się nie zgadzam! Zrób coś z tym! - krzyczy podirytowany Hades.

- Hadesie! Wiesz dobrze, że mi się to nie podoba, ale nie wiem jak sprawić by nie byli ze sobą! Weź choć raz rusz tą pustą łepetyną i wymyśl coś! -

- Zamknij się! Już ja sprawie by ta dwojga nie była ze sobą! Amelia i Nico pożałują, że żyją! -

Nagle obraz zanika. Otwieram powoli oczy. Czuje się wykończona. Czy ten sen miał znaczyć, że mam przestać się z Nico gadać?! Nie może mu się coś stać przez ze mnie! Nie!!! Muszę go chyba ignorować. Robię go tylko dla jego dobra! Dobra! Dobra! Ogarnij się! Przetarłam oczy. Nagle zauważam, że ktoś mnie niesie.

- Cześć, księżniczko! - wita się ze mną syn Hadesa. Odskakuje od niego jak poparzona. - Coś się stało? -

- Nic! Po prostu... Nie mogę... - odpowiadam. Czuje jak łzy napływają mi do oczu. Muszę być silna!

- Ameli! - krzyczy, a ja, jak gdyby nigdy nic od niego odbiegam.

Idąc koło Oscara, zauważyłam, że bardzo dobrze dogaduje się z Thalią. Widzę jak na nią patrzy, tak ja na mnie, lecz odrobine intensywniej oraz ciągle się do niej szczerzy. Teraz dostrzegłam jaki ma ładny uśmiech. Ciągle idziemy. Jesteśmy już blisko celu, co jest trochę dziwne, ponieważ jest prawie dwunasta, a my jesteśmy kawał drogi od hotelu.

- Długo jeszcze? - narzeka Percy. Annabeth opowiadała, że już dawno nie był na żadnej misji, więc nie jest dostosowany do długich podróży. No i jeszcze jedno! On nie lubi się zbytnio wspinać. A my właśnie idziemy taką stromą drogą. Ugh!

- Nie! - odpowiadam mu.

- Długo jeszcze? - chłopak zadaje znowu pytanie.

- Nie! -

- Długo jeszcze? -

- Jak się nie zamkniesz to będziesz mnie musiał nieść! - już nie wytrzymałam.

- Długo... -

Chłopak nie dokończył, ponieważ wskoczyłam mu na pleczy. Chłopak się zawahał. W pierwszym momencie myślałam, że mnie zrzuci lub spadnę, lecz on chwycił mnie za nogi i szedł dalej.

- Wiesz... - zaczęłam

- Co? I tak się ciesz, że cię nie zwaliłem! -

- Kocham cię, braciszku, - po tych słowach przytuliłam Percy'ego, a on się zarumienił.

- Ja ciebie też, - odpowiedział.

Moje spojrzenie skrzyżowało się z Nica. Widać było w jego oczach zazdrość zmieszana z gniewem. Było mi go żal. Nie chciałam mu tego zrobić. To wszystko dla jego bezpieczeństwa. Chciałabym teraz iść do niego i za wszystko przeprosić.

Nie! Nie możesz! Amelio może mu się coś stać!

Wiem, wiem. No ale nie umiem ukrywać swych uczuć. Czemu życie jest takie trudne?! Dobra nie czas na użalanie się nad sobą.

Po godzinie dotarliśmy na miejsce. Była to wielka góra z jaskinią schowaną za wodospadem, o której tylko nie liczni wiedzieli. Kiedyś mama mi o niej opowiadała jak byłam mała. No właśnie kiedyś... Kiedyś jak moja mama była dobra. Oprócz, że była i jest piękna (co trochę po niej odziedziczyłam), to była miła, fajna oraz sympatyczna. Jak nie ona. Teraz dopiero od roku lub dwóch stała się wredna. Nikogo i niczego nie toleruje. Wydziwia i wszystkim wytyka błędy. Nie wierzycie? Na przykład...

- Ej ludzie! Mamy towarzystwo! - krzyknął Oscar przerywając moje rozmyślanie.

_________________________________________________________
Hej człeki! Wiem, że straaaaaaasznie długo nie było rozdziału, ale za to pewnie pojawi się w tym lub następnym tygodniu. Przepraszam, że tak wolno pisze. Dobra, dobra teraz czas na żulenie gwiazdek i komentarzy!
Następnym rozdział się pojawi jak dobije cię do:
5 gwiazdek
Lub
5 komentarzy

Olimpijscy Herosi: Nowe dziecko PosejdonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz