Rozdział czwarty: Zapach krwi

291 24 33
                                    

    - Kayn, słuchasz mnie?

    Z zamyślenia wyrwał mnie głos mężczyzny, z którym wcześniej rozmawiałem.

    - ...Już słucham.

    - Powiedz mi, jakim mistrzem jest Zed?

    Mistrzem...? ...Zed?

    - Co by tu... ...Jest obiektywny, nikogo nie faworyzuje. Komplementy mówi tylko, jeśli coś naprawdę go zadowala, natomiast otwarcie okazuje zażenowanie. Jest dość wymagający, dlatego wszyscy w zakonie ekscytują się potem faktem, że zostali przez niego pochwaleni. Trzyma względem uczniów duży dystans, wydaje mi się, że nikt go tak naprawdę nie obchodzi i dlatego dziwi mnie, że pamięta imiona wszystkich podopiecznych. Mam wrażenie, że jedyną rzeczą, której nie ma nic przeciwko jest medytacja i przebywanie w samotności, a najlepiej w cieniu.

    - Pokazuje wam swoją twarz?

    - Twarz?...

    W tym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że przecież on też jest człowiekiem i posiada coś takiego jak "twarz". Zabawne, nie wyobrażam go sobie bez tego hełmu rycerzyka... prychnąłem, powstrzymując śmiech.

    - Nie. Zawsze chodzi z maską. W twoim zakonie jej nie nosił, prawda? Ma ku temu jakieś powody?

    - Sam chciałbym wiedzieć. Pierwszy raz w masce zauważyłem go podczas ataku na Zakon Kinkou. Gdy nie znał Sztuki Cienia, nie zakrywał twarzy. Pewnie sam wpadł na ten śmieszny pomysł...

    Mistrz Zed chciał wyglądać groźnie? Szpanersko? Tajemniczo? ...Kiedyś, gdy się z nim zmierzę, osobiście mu ją zedrę. Tak sobie postanowiłem.

    - ... Będę się już zbierał, czas na mnie. Dziękuję za herbatę.

    Podniosłem się i chwyciłem Rhaasta, po czym razem z Shenem zacząłem kierować się w stronę wyjścia. Pod bramą wejściową zatrzymał się a jego spojrzenie wydawało się być niezwykle poważne.

    - Uważaj na niego. - powiedział, spogladając na chyba dalej śpiący przyrząd. - To prawdziwy Darkin, z takimi nie ma przelewek.

    - Gdzieś to już słyszałem...

    - Nie pozwól, by przejął nad tobą kontrolę. Nie będzie to wtedy tylko twoja personalna porażka - cała wyspa zmieni się w ruinę, kiedy on dostanie nogi i ręce.

    Bez żadnych zbędnych komentarzy, kiwnąłem po prostu lekceważąco głową. Czego bym nie powiedział, i tak nikogo samą gadką nie przekonam. Ludzi zadowalają tylko czyny.

    - Powodzenia. - powiedział Shen, po czym zmierzwił mi włosy na głowie i zaczął kierować się z powrotem do budynku.

    Oburzony tym, co zrobił, począłem poprawiać moją fryzurę. Co on sobie myśli...? Ech, no nic. Pora wracać do naszego nowego schronienia.



    - Wstawaj już, śpiochu. Musisz mieć nieźle zachwiany wewnętrzny zegar, jeśli nie rozróżniasz dnia i nocy. - powiedziałem, rzucając kosę na ziemię. - Jesteśmy w domu.

    - Nigdy nie przerywaj snu Darkina. Jak śmiesz w ogóle patrzeć na mnie z góry, nędzny człowieku?!

    - Już, cicho. Jesteś zbyt głośny. Na następny raz będę pamiętał, by cię nie budzić. Oszczędzę sobie nerwów.

    - A ten dalej swoje... Teraz jesteś ślepy, a przez to zadufany i zbyt pewny siebie. Już nie mogę się doczekać tego płaczu, gdy przejmę twoje ciało. Nie będzie dla ciebie żadnego ratunku... he, he.

Dziecka już nie ma, został zabójca | Kayn - League Of LegendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz