Rozdział trzeci: Przeszłość Zeda

487 29 15
                                    

    Niechętnie otworzyłem powoli oczy, przetarłem je dłonią i spojrzałem na mężczyznę przede mną.

    Hm... jest wysoki, ma strój nindży, więc także i zakrytą twarz. Wydaje mi się, że go skądś kojarzę... widziałem go gdzieś... ale nie wiem, w jakich okolicznościach.

    Ciągle leżąc na trawie, patrzyłem się na niego bez słowa przez jakiś dłuższy moment, aż tajemniczy nieznajomy spytał się:

    - Nie pamiętasz mnie, prawda? Nie mogę ci mieć tego za złe, za wszystkim stoi Zed... - powiedział, wyciągając do mnie rękę, by pomóc mi wstać.

    Zna Mistrza! Chwyciłem jego dłoń i pozwoliłem mu postawić się na nogi. Jeśli tak to wygląda, pewnie musiał kiedyś przyjść do zakonu. Wstąpił na herbatę, czy coś... było w odwiedzinach paru gości, nie powiem, że nie, ale wydaje mi się, że nie było go  w tamtym gronie...

    - No, nie patrz się już tak na mnie, haha. Jestem Shen. Mówi ci to coś?

    Shen?! TEN Shen?!

    Widząc moją reakcję, "Shen" zaśmiał się. Był to bardzo przyjazny śmiech. On jest strasznie sympatyczny... a takim się nie ufa.

    - A-ale, ale...

    Zacząłem się jąkać. W głowie miałem nagle wielką pustkę. Przecież...

    - Chodź ze mną. Napijesz się herbaty?

    Byłem zbyt pochłonięty rozmyśleniami na jego temat, więc jakoś nie przeciwstawiałem się zbytnio przed pójściem do jego kryjówki. Był to chyba zakon, położony wysoko między górami. Droga od mojej świeżo upatrzonej jaskini do tego miejsca trwała jakieś dwadzieścia pięć minut.

    - Czyli, napijesz się? - spytał.

    - ...Poproszę.

    - Dla mnie nic nie będzie? - powiedział Rhaast, mrużąc swoje czerwone oko.

    - To ty coś... pijesz? Jesz? - zszokowany, zapytałem go.

    - Zależy, czy mamy w kuchni coś, co lubisz... - odparł zakłopotany Shen.

    - Głupcy! Daliście się nabrać na taki słaby żart! Haha! - kosa zaczęła się śmiać tym swoim niskim głosem.

    Tak, Rhaast... Jeśli naprawdę jesteś taki niemądry, długo z tobą nie wytrzymam.

    Po nieśmiesznym "żarcie" Darkina w pokoju zapanowała krępująca cisza. On sam oparty był o ścianę, najwyraźniej intensywnie o czymś myśląc. Wolałem nie wiedzieć o czym. Ja natomiast siedziałem na podłodze, rozglądając się dyskretnie po pokoju.

    Coś się nie zgadza, to znaczy... ze mną. Coś jest nie tak. Z lewej strony widzę jakby w inny sposób. Chyba nie zrobiłem sobie nic w oko? Nie pamiętam żadnego incydentu, który mógłby być z tym jakoś powiązany. Nie boli mnie, ani nic takiego... może po prostu mam niedobór jakiejś witaminy odpowiedzialnej za oczy?... tak, to na pewno to.

    Rozmyślania przerwała mi kobieta, która wniosła do pokoju tacę z dzbankiem parującej herbaty. Zaraz za nią wmaszerował Shen, niosąc miski z jakimiś smakołykami.

    - Kayn, poznaj Akali. Należy do zakonu, to wspaniała wojowniczka. Pomaga mi podczas misji, a oprócz tego przyrządza niesamowite posiłki... - Shen zaczepnie na nią spojrzał.

    - Ha, ha. Nie słuchaj go. Miło mi cię poznać, Kayn. Wyglądasz... niezwykle interesująco.

    Interesująco? Co we mnie miało być takie fascynujące? Mam warkocz, no i?! Kolejna osoba z problemami dotyczącymi mojej fryzury?!

Dziecka już nie ma, został zabójca | Kayn - League Of LegendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz