Rozdział piąty: Ruszamy na wycieczkę!

420 35 33
                                    

...I wtedy było ciach! i bum! Jej głowa poleciała do strumienia, robiąc duży plusk. Niestety, była najwyraźniej za ciężka, by dla dodatkowego efektu fajnie sobie odpłynąć... Krew rozprysnęła się na wszystkie strony a pod ciałem zaczynała tworzyć się czerwona kałuża, która spływała do rzeki, mieszając się delikatnie z płynącą wodą... co za piękny widok.

Znów zacząłem się śmiać, a Rhaast zrobił to samo. Usiadłem na ziemi przed zwłokami, tuląc do siebie kosę. Czułem ogromną satysfakcję z dokonanego czynu. Wyrzuty sumienia? O dziwo, żadnych. Spojrzałem na jedną z dłoni, była cała we krwi. Coś mnie podkusiło, by ją... polizać. Czy krew zawsze była taka dobra?...

- Musimy robić to częściej, Rhaast. - powiedziałem szczerze.

- Mnie nie musisz tego mówić.

- Już nic tu po nas. Słońce zachodzi... wracajmy do domu.

...

Obudziłem się w środku nocy. Czułem ogromny ból w lewej ręce. Miałem wrażenie, że coś rozrywa mi ją od środka. Zacząłem przewracać się na boki modląc się, by to się już skończyło.

Rhaast spojrzał ma mnie i zachichotał. Wydawał się być zadowolony moim cierpieniem.

- Trochę za szybko... Myślałem, że w twoim przypadku potrwa to trochę dłużej. Najwidoczniej się myliłem.

- ...

Czyli to nic specjalnego.

Podniosłem się i oparłem o zimną ścianę jaskini. Przyjemnie chłodziła moje nagie, spocone plecy. Wziąłem kilka głębszych wdechów i powtórnie zamknąłem oczy.

...Właśnie zdałem sobie sprawę z tego, że siedziałem w jakiejś obskurnej grocie razem z gadającą bronią. Czy naprawdę tak ma wyglądać teraz moje życie? Ogarnęło mnie nagle poczucie samotności. Byłem taki samotny... Rhaast siedział ze mną, bo musiał, a reszta?... żadnej dziewczyny, która by do mnie lgnęła, chłopaka, który by mi zazdrościł i dzieciaków, które by mnie wychwalały pod niebiosa, a zwłaszcza... nie ma przy mnie Mistrza Zeda. Go brakuje mi najbardziej, śmieszne... byłem pewien, że go nienawidzę, ale odkąd dowiedziałem się o jego dzieciństwie, poczułem do niego jakby... sympatię. Jest podobny do mnie. Gdybyśmy byli w podobnym wieku, może byśmy się dogadali... ból znów przeszył moją rękę.

- Aargh. - jęknąłem.

- Słyszałeś o tym, że by być pięknym, trzeba cierpieć?... - odezwał się Darkin, rechocząc.

- Co przez to sugerujesz?

- Zobaczysz rano. Na razie zostaje ci czekać.

- ...Ale za bardzo mi to dokucza, bym mógł spać.

- Zawsze możemy porozmawiać...

- ...Jednak spróbuję zasnąć.

Po źle przespanej nocy bolały mnie głowa, oczy, no i oczywiście ramię. E niektórych miejscach zmieniało kolor... robiło się ciemno-czerwone. Zaburczało mi w brzuchu. Pora coś zjeść. Ubrałem czarną pelerynę z kapturem, by tym razem nie zwrócić na siebie w mieście tak dużo uwagi, jak ostatnio, chociaż wątpiłem, że to coś da. Sam Rhaast jest w stanie przykuć oczy wszystkich, ale przecież go tutaj nie zostawię. Bez niego zaczynam się czuć... wybrakowany.

Kupiłem tylko jakieś warzywa i owoce, ponieważ nie mogłem sobie pozwolić na zbyt rozmaite składniki. Nie jestem żadnym kucharzem, by gotować w tak zwanym plenerze, jakim jest moja jaskinia. Nie potrafię chyba niczego sam przyrządzić, a na pomoc Darkina raczej nie mogę liczyć...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 20, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dziecka już nie ma, został zabójca | Kayn - League Of LegendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz