Jak sos pomidorowy
Płynie w naszych żyłach
Jak rtęci w termometrze
Wciąż jej ubywa
Ulatuje delikatnie
Kojąc twe rany
Niezależnie czyś zdrowy
Czy też pijany
I mimo, że nie chcesz
Żyletka w twych dłoniach
Powoduje nadal
Pulsacje w skroniach
I nikt nie zauważy
Twojego cierpienia
Jeśli zakrywasz
Je swetrem z cienia
I Robisz to nadal
Tniesz się wieczorami
A krew ciągle spływa
Pomiędzy palcami
Kap, kapu, kap
Zlatuje powoli
Zasycha na podłodze
Umiera w niedoli