- No dobra. Tylko szybko - wyszliśmy z sali. Chwilę później usłyszałam coś, czego w życiu bym się nie spodziewała. Otworzyłam szeroko oczy.
Powoli zaczęłam analizować słowa Kalosa. Kiedy w końcu zrozumiałam ich sens uśmiechnęłam się krótko. No nieźle.
- Więc? Spotkamy się? - brunet oparł się o ścianę. Pokiwałam głową w odpowiedzi. - To super. Jutro, dwudziesta, przed zamkiem - wróciliśmy razem do sali.
Następnego dnia obudziłam się z uśmiechem na twarzy. Zapowiadał się bardzo ciekawy dzień mimo wczorajszej sytuacji. Usiadłam na łóżku.
- Wstawaj szybiej. Śniadanie niedługo - Tauriel mieszała, jak zwykle, kawę.
- Spokojnie. Jak za szybko wstanę to zakręci mi się w głowie.
- To będziesz miała darmową karuzelę. Wstawaj - wzięła łyk kawy.
W końcu się ruszyłam i poszłam do łazienki potykając się po drodze o leżące na ziemi rzeczy. Umyłam się, ubrałam, zabrałam chleb i wyszłyśmy razem na śniadanie. Byłam w bardzo dobrym humorze i nawet przez chwilę miałam wrażenie, że nic nie może go zepsuć. Uczniowie siedzieli już i zajadali rozmawiając o Quidditchu, dzisiejszych lekcjach, a nawet o tym, że dzisiejsze bułki są jeszcze bardziej twarde od wczorajszych. Jeśli to w ogóle było możliwe. Kalos siedział już przy stole i rozmawiał z Miesem. Chciałam do nich podejść i przyjemnie zacząć dzień, ale na mój widok ambasadorka zerwała się z krzesła jakby nagle wyrosły na nim igły.
- Co się stało? - zapytałam.
- Potrzebuję Twojej wersji wydarzeń wczorajszego wieczora, Galene. Nona i Tauriel już mi powiedziały - westchnęłam. Miałam taki dobry humor, a teraz przez cały dzień będę się zamartwiać.
- Chciałam coś przekazać dziewczynom, więc odeszłyśmy od grupy. Tauriel w pewnym momencie zobaczyła blondynkę w czerwonej sukni. Najprawdopodobniej wila. Zaczęła nas atakować. broniłam, ale w pewnym momencie nie przewidziałam kiedy rzuci zaklęcie. Trafiła nas. Dalej nic nie pamiętam. W tym wypadku uczniowie wiedzą lepiej - popatrzyłam z tęsknotą w stronę stolika. Naprawdę zrobiłam się głodna.
- Dobrze, rozumiem. Jakby coś ci się jednak przypomniało, wiesz co robić - odeszła. Podeszłam do stolika i odłożyłam swój chleb.
- Dobry dzień - Mies przywitał się ze mną smarując drugą już bułkę.
- Dobry, dobry - uśmiechnęłam się krótko smarując chleb masłem.
Popołudnie minęło jak zwykle. Lekcje, przerwa, lekcje, obiad, lekcje. W końcu nastała upragniona chwila po kolacji. Chwila bez lekcji, bez stresu. Weszłam do pokoju i spojrzałam na zegarek. Pół do ósmej... co?! Mam tylko trzydzieści minut, żeby się ogarnąć na spotkanie z Kalosem! Szybko podbiegłam do szafy. Czerwony, czerwony, zielony, żółty... ja mam tutaj żółty? Dobra, nieważnie. Szary, bordowy... no, może być. Ta bluzka nie wygląda najgorzej. Spódniczki... Czarna, jest! Szybko się ubrałam i potykając się o różnego rodzaju rzeczy na podłodze po pobiegłam do łazienki. Poprawiłam usta i rzęsy. Spojrzałam na zegarek. Za dwadzieścia ósma. Dałam radę. Uspokoiłam się i wyszłam z pokoju mijając po drodze Tauriel, która widząc mnie prawie zakrztusiła się kawą. Przed zamkiem czekał już na mnie brunet.
----------------------------------------------
Dzisiaj nieco dłuższy rozdział z racji tego, iż dopadła mnie niesamowita wena i postanowiłam ją wykorzystać. Mam nadzieję, że się podobało.
CZYTASZ
Tajemnice Róż | Kalene
FanfictionByła piękna, idealna Mowę odbierała I chodź była zbyt nachalna Nadzieję mu dawała Patrzył na nią nieświadomy Co dokładnie czuje Skąd miał wiedzieć, że to piękno Aż tak bardzo go ukłuje Wiersz napisany przeze mnie na potrzebę tego fanfika, dlatego...