2

76 7 0
                                    

- Za te zaklęcia w pojedynkach otrzymujemy dwa punkty. Jeżeli inkantacja będzie niezgodna z ruchem różdżki, to punkt walkowerem dla przeciwnika. Pamiętajcie również, żeby nie zrobić samoistnego expelliarmus. Wszyscy rozumieją? - spojrzałam na uczniów lupusu obracając różdżkę w dłoniach. Usłyszałam chóralne "tak".

- Cudownie. Macie teraz chwilę, żeby w parach przećwiczyć sobie te zaklęcia. Później ochotnicy pokażą nam jak powinien wyglądać pojedynek - uśmiechnęłam się do grupy. Stanęłam pod kominkiem obserwując bacznie uczniów z domu, którym się opiekowałam. Co jakiś czas podchodziłam do nich, sprawdzając jak im idzie.  

Po lekcji w końcu miałam trochę czasu żeby odpocząć i zebrać nową energię. Idąc w stronę komnat zaczęłam myśleć o roku szkolnym, który wczoraj się zaczął. Zapowiadał się wyjątkowo pracowicie. przede mną było zapamiętanie imion wszystkich nowych uczniów, zorganizowanie zadania na turniej trójmagiczny, bardzo twórcze zajęcie no i oczywiście opieka nad lupusem. Sprawiało mi to ogromną radość, ale często męczyło. Przechodząc niedaleko komnat ambasadorki zauważyłam dwie dziewczynki z domu wilka.

- Psorko, psorko! Mamy pytanie! - podbiegła do mnie jedna z nich. Chwilę później dołączyła kolejna.

- Słucham - stanęłam i popatrzyłam na nie wyczekująco.

- Podobno w tym roku ma dziać się coś, czego dawno w tej szkole nie było. To jakieś zawody? Nowe zajęcia? - zapytała pełna ciekawości. No tak, plotki szybko się rozchodzą. Nic nowego. 

- Wszystko w swoim czasie, dziewczyny - uśmiechnęłam się delikatnie. Reakcja nie była trudna do przewidzenia.

- Ehhh, dlaczego wszyscy mówią to samo? - przewróciła oczami jedna z nich. 

- Powiedzmy, że taka tradycja. Znikajcie na lekcję - kiedy upewniłam się,  ze nie ma ich w pobliżu odetchnęłam. 

Na koniec rozgrywek turniejowych zawsze był bal. Reprezentanci rozpoczynali go wspólnym tańcem. W tym roku nie miałam co na siebie nałożyć. Będzie trzeba coś nowego kupić. Najlepiej w sklepie mugoli. Mają bardzo ciekawe ubrania. Przyszła sobota powinna być dobra na wyjście. 

Kiedy znalazłam się na schodach napotkałam kolejną przeszkodę w podróży do komnat. 

- Galene! - usłyszałam głos Nony. - Dzisiaj będzie zebranie w gabinecie ambasadorki. Mamy rozmawiać o zadaniach. Wprowadziłam już do tematu Kalosa - brunet  stojący koło blondynki uśmiechnął się do mnie. Odpowiedziałam tym samym. 

- To bardzo dobrze. To będzie świetna zabawa nie tylko dla dzieciaków.

- Mam tylko nadzieję, że nikt z nauczycieli nie wpadnie na pomysł z eliksirem wielosokowym... - Kalos zrobił zakłopotaną minę. roześmiałam się. 

- Obiecuję ci, że będziemy protestować jak tylko ktoś wpadnie na taki pomysł - uśmiechnęła się Nona. - Dobra, muszę iść na lekcję z Aretesem. Do zobaczenia później! -  chwilę po jej odejściu panowała niezręczna cisza. W końcu postanowiłam się odezwać.

- Jak tam pierwsze lekcje w Quatronum?

-  Całkiem miło. Gravitas poszedł na pierwszy ogień. Czwarty rok, bardzo zdolni.

- To cieszę się, że ci się podoba -  przełożyłam teczkę z materiałami na zajęcia do drugiej ręki. Kalos to zauważył.

- Bardzo ładnie ci w tej bluzce, Galene - uśmiechnął się przyjaźnie.

- Dziękuję ci bardzo. Będę ja w takim razie częściej nosić - odwzajemniłam uśmiech. - Dobra, zbieram się. Miłego dnia - popatrzyłam na niego. Przez parę sekund patrzyliśmy sobie w oczy. w końcu spuściłam wzrok i poszłam dalej.  Nie przypuszczałam, że po dwóch dniach znajomości tak dobrze będzie mi się z nim rozmawiało. Szalenie pozytywny czarodziej.  

W końcu stanęłam przed drzwiami swoich komnat kiedy nagle pojawił się obok mnie patronus ambasadorki. Powiadomił mnie o koniecznej szybkiej zbiórce wszystkich uczniów przy wielkiej sali. Naprawdę?! Dobra, spokojnie. Muszę zebrać cały lupus. Nie musiałam długo czekać na panikę uczniów, która coraz bardziej mi się udzielała.  Dotarłam do dormitorium domu wilka.

- Szum! - usłyszałam odpowiedź "stop". Od razu zrobiło się cicho. - Słuchajcie, em, nie wiem o co chodzi, ale wszyscy uczniowie są pilnie proszeni na zbiórkę. Prefekta proszę o zorganizowanie wszystkich. Spotkamy się na dole. Mam nadzieję, że w pełnym składzie - coraz bardziej się denerwowałam. Kiedy byłam już na dole usłyszałam tylko zdenerwowany głos Kalosa.

- Któremu z was zachciało się żartować?! Naprawdę?! Kartka?! - otworzyłam szeroko oczy słysząc te słowa. Starałam się jakoś uspokoić. Wszyscy uczniowie zaczęli panikować. Zupełnie nie widziałam co zrobić. 

Tajemnice Róż | KaleneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz