Kalos uśmiechnął się czarująco odgarniając swoją grzywkę. Podeszłam do niego i przytuliłam na powitanie. Miał na sobie błękitną koszulę, czarną muszkę i garniturowe spodnie.
- To jak? Idziemy do kawiarni? - Zapytał wciąż się uśmiechając.
- Idziemy - uśmiechnęłam się i ruszyliśmy w jej stronę.
Weszliśmy do środka i od razu przywitała nas właścicielka. Pokazała nam wolny stolik. Kawiarenka nie była zbyt piękna i olśniewająca, jednak przyjemnie się w niej siedziało. Kalos odsunął mi krzesło. Podziękowałam i usiadłam. Brunet chwycił menu i zaczął czytać. Zaczęłam mu się przyglądać. Miał głęboko osadzone oczy, co sprawiało, że jego uroda była dość mroczna. Wyraziste kości szczękowe również dodawały niezwykłości. W tym momencie usłyszałam głos.
- Galene? - zapytał rozbawiony. Potrząsnęłam głową.
- Tak? - zdziwiona otworzyłam szerzej oczy.
- Pytałem - usta mu drżały od powstrzymywania śmiechu. - Czy odpowiada ci szarlotka - popatrzył na mnie. pokiwałam głową wytrącona z głębokiej zadumy. - To dobrze. W takim razie bierzemy szarlotkę - zwrócił się do kelnerki, której wcześniej nie zauważyłam. Kiedy odeszła uśmiechnął się szeroko. - Mamy cały rok przed sobą. Jeszcze zdążysz się na mnie napatrzeć - oparł ręce na stół. Prychnęłam cicho.
Po chwili dostaliśmy ciasto i zaczęliśmy jeść w ciszy, którą w końcu postanowiłam przerwać.
- Więc lubisz sport, prawda? Trenujesz coś poza szachami? - kroiłam szarlotkę. Kalos przełknął kawałek ciasta.
- No... Kiedyś trenowałem sztuki walki - wziął łyka soku pomarańczowego, który najwyraźniej był wyjątkowo kwaśny, bo czarodziej skrzywił się malowniczo na co parsknęłam śmiechem.
- To nie jest śmieszne - uśmiechnął się, choć wydawało się, że wcale tego nie chciał.
- Ależ oczywiście! - starałam się opanować śmiech. - Dobra, zaraz wracam - wstałam i poszłam do toalety.
Wychodząc z niej zauważyłam coś, co przyspieszyło moje bicie serca jak nic nigdy wcześniej. Przed Kalosem stała blondynka w czerwonej sukni. Ta sama, która rzuciła na nas urok. Przymknęłam drzwi i zaczęłam ich obserwować. Kobieta mówiła coś i zatrzepotała rzęsami, a on... no nie! Nie wierzę! Takich maślanych oczu w życiu nie widziałam! Wpatrywał się w nią jak w jakieś arcydzieło! Poczułam się zazdrosna, co wydawało mi się trochę dziwne, ale szybko przestałam o tym myśleć, kiedy zobaczyłam, że Kalos płaci i najzwyczajniej w świecie sobie z nią wychodzi! Poczekałam chwilę aż się oddalą i wybiegłam szybko zwracając na siebie uwagę kelnerki, która widząc mnie, a raczej bordową smugę, upuściła talerz. Wbiegając po schodach w zamku coraz bardziej się denerwowałam. Co, do diabła, ta kobieta od niego chce?! Na korytarzu spotkałam ambasadorkę. Uff, w samą porę. Opowiedziałam jej wszystko, co widziałam. Wysłała patronusa do każdego z kadry profesorskiej (nie licząc Kalosa) i zarządziła natychmiastowe spotkanie. Oj, szykowała się długa dyskusja.
CZYTASZ
Tajemnice Róż | Kalene
FanfictionByła piękna, idealna Mowę odbierała I chodź była zbyt nachalna Nadzieję mu dawała Patrzył na nią nieświadomy Co dokładnie czuje Skąd miał wiedzieć, że to piękno Aż tak bardzo go ukłuje Wiersz napisany przeze mnie na potrzebę tego fanfika, dlatego...