Po jakimś czasie Maya uspokoiła się. Już nie płakała i nie uderzała gumką w swój nadgarstek, ale mimo to nie wyglądała jakby czuła się lepiej. Poprosiła bym z nią został, wiec zadzwoniłem do mamy i uprzedziłem ją, że nie wrócę na noc. Nie miała nic przeciwko, ale kiedy słyszałem jej zmęczony głos, czułem, że sens tego, co powiedziałem nie dotarł do niej całkowicie, po prostu myślała tylko o tym, by wreszcie się położyć.
May rzuciła mi jakieś ubrania. Nie wnikałem, do kogo należą, po prostu w łazience nałożyłem na siebie te szare dresy i bardzo dużą koszulkę. Nie wiedziałem, czy to rzeczy jej brata, czy chłopaka i w sumie to w ogóle mnie to nie obchodziło. Bardziej przejmowałem się swoimi rękami. Stałem przed drzwiami łazienki, wpatrując się w klamkę i nie potrafiłem chwycić za nią. Odkąd Maya mnie opatrywała, nie pozwalałem jej więcej oglądać swoich ran, a teraz przez krótki rękaw koszulki, wszystkie blizny i świeże rany były dobrze widoczne. Nie pamiętałem już, kiedy ostatnio nie zakładałem długich rękawów...
– Mikey – usłyszałem wesoły głos Mayi i energiczne pukanie w drzwi – dla mnie się tak starać nie musisz, no wyłaź! – Jej kroki zaczęły rozbrzmiewać w korytarzu, a chwile później usłyszałem jak idzie schodami na dół. Szybko przemknąłem do jej pokoju. W głowie ciągle kołatała mi się myśl, że ktoś mógłby wrócić do mieszkania i mnie zobaczyć. Kiedy znalazłem się na miejscu, podszedłem wolno do łóżka. Nagle jednak zobaczyłem jakiś ruch w oknie sąsiedniego budynku. Nie wiem, co mną kierowało, kiedy zbliżałem się do okna, ale żałowałem, że poddałem się temu. W mieszkaniu naprzeciwko, ktoś nagłym szarpnięciem odsunął zasłonę, a moim oczom ukazał się chłopak z parku. Widząc jego błękitne, nieludzkie tęczówki i drobny uśmieszek na ustach, odskoczyłem od szyby jak oparzony. Moje serce biło nienaturalnie szybko, a dłonie trzęsły się, nie byłem w stanie przełknąć śliny. Po chwili chłopak zasłonił okno, wyłączył światło, a w tym samym czasie Maya wróciła.
Miała krótkie spodenki i koszulkę na ramiączkach w kolorze brzoskwini. Rude włosy znów zebrane w imitację koka, a na ustach szeroki uśmiech. Wyglądała, jakby wcale chwilę wcześniej, nie przeżywała załamania i to było straszne. Nie jej uśmiech, ale on w zestawieniu z jej ciałem. Po raz pierwszy widziałem jak bardzo jest zniszczona.
Ręce pełne jasnych kresek, w niektórych miejscach usianych tak gęsto, jakby zrywała kiedyś całe płaty tkanki na raz, ale ona nie cięła ich jak ja, na całej długości, maltretowała tylko przestrzeń od nadgarstka, po łokieć. Najgorzej prezentowały się jej nogi. Zrozumiałem, dlaczego nawet, gdy jest gorąco miała na sobie bardzo grube, czarne rajstopy. Długie szramy na udach mówiły wszystko. Miejscami, blizny skręcały, łączyły się z sobą, tworząc makabryczne wzorki i napisy. Nie lepiej było z łydkami, gdzie kreski były króciutkie, ale najpewniej nie dałoby się ich zliczyć. Nałożyła na siebie błękitny, długi, rozpinany sweter i usiadła po turecku na łóżku, podając mi jeden z kubków herbaty, które przyniosła. Na wewnętrznej stronie, lewego uda zauważałem postrzępione ślady, układające się w miarę równe koło, jakby coś było tam wbite.
– Dlaczego? – spytałem, po dłuższej chwili ciszy. Prawdopodobnie było to z mojej strony idiotyzmem, bo przecież dopiero, co uspokajałem ją, ale nie potrafiłem się w tamtym momencie powstrzymać.
– Co dlaczego? – odparła, upijając łyk herbaty i przytulając do brzucha poduszkę z piosenkarzem. – Dlaczego wyglądam jak wycinanka? Dlaczego strzelam jak głupia jakąś gumką na nadgarstku, albo polewam się woskiem? Dlaczego chociaż mogłabym żyć sobie w spokoju, obnosząc się z kasą ojca, ja pozwalam się gnoić jak bura suka? Dlaczego musiałeś iść ze mną do psychiatry? – Nie brzmiała na złą, urażoną, czy smutną, ale pustą. Jej głos był po prostu beznamiętny, a oczy nieruchome, utkwione w jeden punkt, jakby była niewidoma.
![](https://img.wattpad.com/cover/109302498-288-k771854.jpg)
CZYTASZ
Ordinary World
القصة القصيرةI. Bully Cierpienie nie musi być zasłużone, czasem po prostu masz pecha i stajesz się zabawką w rękach ludzi II. Scars Ponoć nigdy nie jest za późno na zmianę, ale ile warte jest jedno przepraszam, gdy dotąd niszczyłeś czyjeś życie? III. Reality Mił...