Droga marzeń

349 16 1
                                    

- Hej! Izabelo! - krzyczała Anna z kulą błota w ręku.
- Nigdzie ich nie ma. Bóg mi świadkiem, że to wygramy.

Księżniczki i książę gdy mieli po piętnaście lat bardzo lubili biegać po lesie i obrzucać się błotem, zasada była jasna, im więcej razy dostaniesz ubrudzony, przegrywasz. Bona Sforza miała cztery córki: Izabelę, Zofię, Anne i Katarzynę, oraz syna Zygmunta Augusta. Katarzyna była najmłodsza i najbardziej zazdrosna o Anne. Z jakiejś przyczyny bardzo jej nie szanowała.

Biegając po lesie, Anna rozdzieliła się z Izabela. Szła cicho i powoli by tylko znaleźć przeciwników, w tym wypadku Zygmunta i Zofię.

- Mam! - krzyknął Zygmunt obrzucając Anne błotem w twarz i uciekając.
Anna uciekła do źródełka, by wymyć twarz, gdy podniosła głowę zobaczyła młodzieńca, który spoglądał na nią z oddali. Ona oburzona, że ktoś ja podgląda odeszła od źródełka, jednak zatrzymała się chwile. Spodobał się jej ten młodzieniec chociaż nie widziała jego twarzy. Odwróciła się i była pewna, że do niego pójdzie, niestety już go tam nie było. Zamyślona Anna odeszła i wróciła do rodzeństwa, które już wracało do pałacu.

Jan Zamojski był dobrym przyjacielem Zygmunta. Był z nim od dziecka.

- Masz jakieś wieści? - zapytał Zygmunt siadając na krześle.
- Niestety nie, podobno Ferdynand wycofał wniosek dla papieża, ale muszę się dowiedzieć czy to prawda.
- Dlaczego tego nie robisz?
- Czekałem na ciebie. Panie, podobno Anna...
- Co z nią?
- Anna przejęła twój list do papieża.

Zygmunt gwałtownie wstał i przybliżył się do Jana.
- Co ty opowiadasz?! Jak?!
- Poseł jechał na koniu, gdy nagle ktoś go zaatakował, jechałem dalej...
- Skąd pewność, że to Anna?!
- Gdy byliście w lesie, zobaczyłem Anastazje, jej służąca i przyjaciółkę, trzymała list z twoja pieczęcią.

Zygmunt rozwścieczony wyszedł z Komnaty trzaskając drzwiami, prosto do Komnaty Anny.
Wbiegł i wyciągnął rękę w stronę Anny.
- Oddawaj.
- Nie rozumiem.
- Oddawaj mi list który ukradłaś memu posłowi!

Anna spojrzała na Zygmunta z przerażeniem. Wiedziała, że Zygmunt z powodu jej wyglądu nie chciał jej widziec w ogóle, ale nigdy na nią nie krzyknął.

- Nie mam żadnego listu, Bóg mi świadkiem.
- Skoro tak, przyśle tu straże by przeszukali twoja komnatę.
- Nie ufasz mi? W czym zawinilam?

Zygmunt spojrzał ze współczuciem na Anne i wyszedł. Anna wyciągnęła list z gorsetu u wrzuciła do ognia.

- Anastazja! - krzyknęła a służka szybko przybiegła.
- Jakim boskim cudem Zygmunt dowiedział się o skradzionym liście?!
- Nie mam pojęcia, strażnik mówił ze zrobił co trzeba i nikogo tam nie było...
- Nie chce by papież poprał Zygmunta w jego postępowaniu, pomyślałam o nim. Jeśli papież by się zgodził na sojusz i poparcie Zygmunta uznano by to za bunt przeciwko memu ojcu i matce. Chronię go.
- Pani, ale czy warto?
- Co masz na myśli?
- Czy warto chronić go jeśli on ciebie nie chce chronić?
- Zostaw mnie sama.
Anastazja odeszła a Anna została sama, myśląc jednie o młodzieńcu którego dzisiaj zobaczyła w lesie.

Tymczasem w komnacie Zygmunt Stary rozmawiał z Boną.

- Myśle, że Anna i Katarzyna będą zadowolone z małżeństwa jakie im damy - rzekła Bona.
- Mam nadzieje ze przyniosą nam potomków i dynastia przeciągnie się na wieki wieków.
- Zygmuncie, chciałabym zorganizować jutro przyjęcie, na cześć naszej dynastii i naszych królów.
- Oczywiście, zaraz wydam rozkazy.

Zygmunt August wraz z Janem siedzieli sobie na balkonie i oglądali miasto. Robili to prawie każdego wieczora.

- Pamiętasz panie jak w tamtym lesie zagubiłeś się?
- Owszem.
- Kazali mi cię szukać, ty znalazłeś mnie i uratowałeś - zaśmiali się oboje.
- Pamietam, wtedy dziękowałeś mi i obiecałeś wszystko abym kiedyś zasiadł na tronie, mimo ojca... Pamietam czasy które były niewinne, kiedy wszyscy byliśmy dziećmi, z wiekiem niewinność przemija, a my coraz bardziej topimy się w swoich grzechach.
- Panie, ojciec organizuje jutro przyjęcie na które zaprasza.
- Mam nadzieje, że Anna się nie pokaże. Nie chce jej widzieć na oczy.
- Niech bóg dopomoże późniejszym latom panie - odpowiedział Jan, biorąc wino.

Anna przygotowywała się do snu, jednak przeszkodziła jej matka.

- Anno.
- Matko.
- Jak się miewasz? - usiadła na jej łóżku.
- Dobrze.
- Katarzyna mówiła mi, że znowu między wami nie było dobrze, nie wzięliście jej do lasu.
- I zawsze to będzie moja wina?
- Anno, wasz spór wszystkich dotyka.
- Żadnego sporu nie ma! Wszyscy są przeciwko mnie, ty, ojciec, rodzeństwo. Wiesz kogo miałam jako matkę od dzieciństwa? Służące, jedna z nich była Anastazja, jest mi bliższa niż ty!
- Jak śmiesz! Wstyd! Wstyd Anno! Spójrz jak wyglądasz, zacznij żyć nim bóg odbierze ci życie! Wydaje cię za mąż, szykuj się do ślubu, nie obchodzi mnie twoje zdanie.
- Wiem, bo ty i ojciec zawsze chcieliście się mnie pozbyć! Wszyscy jesteście fałszywi!
Boną nie wytrzymała z nerwów. Uderzyła Anne, a ta spadła na ziemie płacząc.
- Nigdy się tak nie odzywaj!

Bona odeszła, a Anna płakała na tyle głośno, że zbudziła cała służbę.

The GreatestOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz