Część czwarta

94 9 0
                                    


Przywieziono królową do pałacu. Wszystkie służby się zbiegły, wszystkie dzieci Bony i mąż. Wszyscy znów czekali przed drzwiami medyka, na jakiekolwiek wieści.

- Ojcze, co się stało? - pytała Zofia.

- Ważne żeby matka wyszła cało - odpowiedział.

 - Boże, uchowaj - odparła Izabela.

Medyczka po chwili wyszła.

- Stan królowej jest zły. Musieliśmy przyspieszyć poród. Narodził się nowy książę, jednak jest bardzo słaby, gdy dotrwa do rana, jego życie będzie ocalone - stwierdziła medyczka.

- Można wejść do matki? - zapytał August.

- Niestety, królowa ma za sobą ciężki czas, teraz nie wolno jej męczyć. Przy porodzeniu syna, powiedziała żeby nazywał się Wojciech,  jednak stwierdziła, że na cześć swojego stryja, polskiego króla Jana Olbrachta, nazwany będzie Olbracht.

- Jej słowo święte, zatem Olbracht -powiedział król.

- Boże, niech Bóg ma Olbrachta w opiece - rzekła Zofia - niech przeżyje. Idę się pomodlić, Anno idziesz ze mną? 

- Oczywiście.

Anna i Zofia poszły do kaplicy, a gdy się pomodliły poszły się przejść do ogrodu.

- Tak myślałam, że narodzi się nam nowy brat - mówiła Zofia - mam nadzieje, że będzie mądrym księciem.

- Oby przeżył, nad naszą rodziną ciąży jakaś zła aura.

- Aura? Niech cię nikt nie słyszy, wezmą cię za wiedźmę i spalą na stosie.

-  Dzieci w tej rodzinie i tak nie mają prawa żyć własnym życiem Zofio, nie przekonałaś się o tym?

- Anno, stałaś się nie wdzięczna. Matka i ojciec cię bardzo kochają, tak jak ja i inni.

- Jak byliśmy mali, kochaliśmy się wszyscy bezgranicznie. Ty, ja, Izabela, August, Katarzyna... Jednak z wiekiem rosła w nas nienawiść, chęć władzy, pieniędzy. Spójrz, każdy z was chcę rządzić innym. Niewinność i miłość przeminęła. 

- A ty nie śnisz o władzy?

- Zofio, ja już dawno nie żyję... Jedynie o czym śnie to o nowym życiu, władza, owszem chciałabym, ale cóż mi z władzy skoro nie jestem szczęśliwa i umieram żyjąc? Pójdę już do siebie, a ty odwiedzaj mnie częściej - Anna uśmiechnęła się i odeszła od Zofii.

Ta znowu myślała o każdym słowie wypowiedzianym z ust siostry. Nadszedł wieczór. Medyczka wyszła do króla i dzieci Bony.

- Jak z mym synem? - zapytał król.

- Olbracht wyzionął ducha, jest już pośród Boga i anieli. 

Zygmunt zasmucił się wielce jak i jego dzieci. 

- Dziś musimy go pochować, wezwijcie Piotra Skargę i innych, nie dawajcie znać królowej, aby jej nie męczyć i denerwować. Sam jej o tym powiem - rzekł król. Jak powiedział tak się stało.

Pogrzeb księcia odbył się natychmiast. Piotr Skarga wygłosił piękną mowę. Nadszedł ranek, królowa obudziła się, jeszcze w złym stanie.

 - Służba! - z trudem krzyknęła.

- Słucham pani.

- Gdzie mój syn? Zdrowy jest? 

-Pani, Olbracht... Jest pośród anieli.

The GreatestOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz