rozdział 9

730 54 10
                                    

WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM!

Dwa miesiące później...

-Resztę pieniędzy przeleję na konto do końca tygodnia- głos Kaitlyn spowodował pot na moim karku. Czy on też tu był? Razem z nią? Ta myśl w mojej głowie pojawiła się nieświadomie. Wydawało mi się, że już dawno udało mi się z niego wyleczyć- W razie czego jesteśmy w kontakcie-powiedziała, a zaraz potem usłyszałam stukot jej obcasów na korytarzu. Dopiero od pięciu minut byłam w biurze, nie miałam pojęcia, że miały się dzisiaj spotkać. Szła właśnie w kierunku wyjścia, ale zawróciła, kiedy tylko mnie zobaczyła.

-Hej kochana!-powiedziała i pocałowała mnie w policzek. Nadal miałam cholerne wyrzuty sumienia- Co słychać? Mnóstwo czasu się nie widziałyśmy-zapytała, siadając na przeciwko mnie.

-Cześć, a wszystko po staremu-napiłam się kawy, próbując przełknąć gule, która pojawiła się w moim gardle-A u Ciebie? odparłam, starając się unikać jej wzroku. Zaczęła grzebać w torebce, po chwili wyjęła z niej małą karteczkę.

-Dobrze, dobrze-podała mi kartkę i długopis-Słuchaj, trochę się śpieszę, a poza tym Enzo na mnie czeka, zapisz mi swój numer, bo chyba zmieniłaś- bez chwili namysłu, zapisałam cyfry i jej podałam-Dziękuję, napiszę i się umówimy-uśmiechnęła się i poszła.

**********

-Ta czarna jest zdecydowanie lepsza- powiedziała Andy.  Właśnie szykowałyśmy się na imprezę, w końcu trzeba było uczcić jakoś kolejny sukces. Wyrównałam jeszcze sukienkę i przejrzałam się w lustrze. Opinała moje ciało, a materiał zaokrąglał się dokładnie tam gdzie powinien. Włosy spięłam w babkę, wyciągnęłam tylko kilka kosmyków, żeby okalały moją twarz. Zwieńczeniem była czerwona szminka.

-I jak? zapytałam, prezentując się dziewczynie. Spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem.

-Przepięknie- powiedziała. Sama też wyglądała cudownie, miała fioletową sukienkę z delikatnym dekoltem i wiązaniami na plecach. Jej długie włosy idealnie skomponowały się z jej wyglądem.

-Ile można na Was czekać? zawołał Louis z dołu. Ze śmiechem zeszłyśmy na dół.

W klubie było mnóstwo ludzi, połowa z nich pewnie nie skończyła nawet osiemnastu lat. Dziewczyny siedziały przy barze i wypatrywały ktoś, kto postawiłaby im drinka. Po drugiej stronie sali grupka chłopaków dyskutowała o czymś głośno, rozglądając się po sali. Papierosy, mocna woń perfum i alkohol to jedyne zapachy, które dało się rozróżnić. Przyjaciele zaprowadzili mnie do loży na końcu klubu. Czekała tam na nas Kaitlyn i Enzo, zamarłam w pół kroku. Podobnie moja przyjaciółka.

-Co oni tutaj robią? Andy była zła, jej chłopak drapał się tylko zakłopotany po karku. Czułam, że zaczynam drżeć.

-Uznałem, że warto ich zaprosić, w końcu to był ich dom-dostrzegłam jego przepraszający wzrok i poczułam się jeszcze gorzej. Obchodzili się ze mną, jakbym była zbyt słaba, ale miałam zamiar udowodnić im, że jest zupełnie inaczej. Ruszyłam w ich kierunku pewna siebie i tego, że nic mnie nie złamie. Oboje spojrzeli na mnie w tym samym momencie.

-Ooh hej- Enzo wstał odruchowo i przyglądał mi się uważnie. Jessica uśmiechnęła się do mnie szeroko i puściła mi oczko.

-Pięknie wyglądasz-odparła jego narzeczona i nachyliła się, żeby pocałować mnie w policzek. Mój brzuch zwinął się w ogromny supeł- Czyżbyś poznała kogoś? zapytała od razu, kiedy koło niej usiadłam. Zanim zdążyłam wymyślić jakąkolwiek odpowiedź pojawiła się kelnerka, pytając ,,Mogę przyjąć Wasze zamówienie?".

-Dużą whiskey- wyrwałam się pierwsza, potrzebowałam czegoś na rozluźnienie. Reszta poszła w moje ślady.

**********

Godzinę później nie było już tak sztywno, byłam już po kilku drinkach i czułam, że powoli zaczyna mi się kręcić w głowach.

-Chodź- przyjaciółka pociągnęła mnie w stronę toalet. W środku oparłam się o umywalkę i przemyłam odrobinę twarz wodą, chyba trochę przesadziłam z tym alkoholem-Co Ty wyprawiasz? Musisz przystopować- odburknęła moja przyjaciółka. Domyślałam się, że miała zamiar prawić mi kazanie.

-Wiem co robię, spokojnie- starałam się, żeby zabrzmiało to pewnie, ale nawet ja słyszałam, jak plącze mi się język. Nigdy nie byłam imprezową osobą. Chwilę później drzwi do toalety otworzyły się i pojawiła się w nich Jessica.

-Wszystko w porządku? zmarszczyła brwi, wydawała się zmartwiona. Spięłam się odrobinę, na jej widok. Pokiwałam tylko głową i pokazałam kciuka w górę.

-Powinnaś chyba wrócić do domu-powiedziała Andy-odprowadzimy Cię z Louisem- chciałam zaprzeczać, ale nie byłam w stanie. Na dzisiaj miałam dość.

-Dajcie spokój, Lorenzo ją odwiezie-zaproponowała kobieta, a my od razu zaczęłyśmy zaprzeczać-Nic dzisiaj nie wypił i jesteśmy samochodem, po co sobie utrudniać? naciskała, a ja poczułam, że nie będziemy w stanie jej przekonać, więc po prostu odpuściłam. Fakt, że byłam pijana i zmęczona tylko bardziej utwierdził mnie w przekonaniu, że to najlepsze wyjście.

Piętnaście minut później czekałam na Lorenza przed klubem, w zasadzie byłam zaskoczona, że zgodził się na to bez słowa protestu. Poczułam ciepło przyjemnego materiału na moich plecach.

-Proszę-odparł mężczyzna otulając mnie swoim płaszczem-Nikt nie chcę, żebyś się pochorowała-pchnął mnie delikatnie w stronę samochodu.

-Gdybym Cię nie znała pomyślałabym, że jesteś uroczy- wybełkotałam, dostrzegając słaby uśmiech na jego twarzy. W samochodzie było ciepło, wszędzie roznosił się zapach jego perfum. Tych, których tak dobrze znałam.

-Gdybym Cię nie znał pomyślałbym, że ze mną flirtujesz-jego cichy śmiech spowodował uśmiech na mojej twarzy. Nachyliłam się, żeby zmienić kanał w radiu, ale poczułam jak wszystko zaczyna mi wirować. Lorenzo dostrzegł mój stan i zatrzymał się niedaleko mojego mieszkania.

-Dzięki, pójdę już sama- sięgnęłam do drzwi, ale chwycił moją rękę.

-Chyba żartujesz, nie puszczę Cię samej-otworzył szybę, żeby wpuścić do środka świeże powietrze-Ochłoń trochę-przysunął się obok mnie, żeby otworzyć też okno z mojej strony. Zawisnął nade mną z przymkniętymi oczami-pięknie pachniesz-szepnął.

-Odsuń się-ciarki przeszły po mojej skórze, w momencie wytrzeźwiałam. Przejechał delikatnie palcem po moim policzku, zaczęłam drżeć-Lorenzo do cholery, przestań- odepchnęłam go gwałtownie. Wiedziałam, że tylko tak byłam w stanie to przerwać.

-Przepraszam-odetchnął i odpalił samochód. Stanął przed moim domem-Dobranoc-westchnął. Otworzyłam drzwi, ale on wciągnął mnie do środka-Rano, jak się obudzisz, weź to-wcisnął mi do ręki dwie małe tabletki-To złagodzi trochę kaca-uśmiechnął się smutno-Miłej nocy, kochanie-pocałował mnie w czoło. Poszłam do domu, nie rozumiejąc tego  co się przed chwilą stało.


Hej wszystkim!

Bardzo przepraszam Was za taką długą nieobecność, ale zaczęła się klasa maturalna i nie ma przelewek. W ten weekend postaram się nadrobić wszystkie rozdziały do wszystkich opowiadań. Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba chociaż wiem, że do najlepszych nie należy. Co u Was? Co słychać? Macie jakieś pytania? Wątpliwości? Walcie śmiało!

Jak Wam się podoba rozdział?

Czekam na Wasze szczere opinie i komentarze.

Trzymajcie się ciepło :).

Pozdrawiam!



Old FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz