rozdział 10

537 36 5
                                    

Rano rzeczywiście byłam nie do życia, głowa bolała mnie niemiłosiernie, a nudności powiększały się z każdym kolejnym ruchem. Sięgnęłam ręką do szafki nocnej, znalazłam na niej tabletki, które dał mi Enzo. W zasadzie nie miałam nic do stracenia, gorzej już być nie mogło. Ledwo wypełzłam z łóżka po jakąś szklankę wody.  W kuchni spotkałam moją przyjaciółką

-Ostrzegałam Cię- odparła ze wzrokiem wbitym w gazetę, uśmiechnęła się do mnie z politowaniem podając wodę i duży kubek świeżej kawy. Kochałam ją za to. Musiałam spróbować wszystkiego, żeby jakoś postawić się na nogi-Wczoraj Jessica zaprosiła nas do siebie, chcę żebyśmy przyszli zobaczyć, jak urządziła resztę domu- zagryzła wargę niezadowolona. Mi też nie było to specjalnie na rękę.

-Mamy jakieś inne wyjście? zapytałam z nadzieją, ale sądząc po jej minie nie było już odwrotu. Wywróciłam oczami i wróciłam do sypialni.

*******

-Została nam godzina do wyjścia, zbieraj się mała-usłyszałam i zaczęłam się ogarniać. Założyłam pierwsze lepsze spodnie i koszulkę. Włosy rozpuściłam, wzięłam torebkę i właściwie byłam gotowa.

Na miejscu byliśmy jakieś pół godziny później. Zmusiłam się do jednego z moich najsztuczniejszych uśmiechów. Nie mogłam mu dać przecież tej cholernej satysfakcji. Miała swoją dumę i nikomu nie pozwalałam się poniżać. Pomimo okropnych wyrzutów sumienia względem Jessici, wiedziałam, że bez wiedzy o naszym ,,małym incydencie" będzie szczęśliwsza. Chociaż wiedziałam, że życie jest brutalne, nie chciałam niszczych jej wyobrażenia o idealnym narzeczonym. Była cudownym człowiekiem i nie zasługiwała na taki cios. 

Od progu przywitała nas swoim perlistym uśmiechem, na szczęście póki co nie mialam okazji spotkać jej upierdliwego faceta, co było mi bardzo na rękę. Przyniosła nam filiżanki z kawą i jakieś słodkie zagryski.

-Cieszę się,że wpadłaś-zwróciła się do mnie. Czułam, że mnie polubiła. Sama pewnie zdecydowałabym się kontynuować tę znajomość, niestety w tej sytuacji to nie miało najmniejszego sensu.Ciężko mi było patrzeć jej w oczy, ale sama byłam sobie winna. Nie miałam zamiaru się wybielać, oboje nawaliliśmy w takim samym stopniu.

-Daj spokój, nie mogłam odpuścić sobie takiej okazji-zaczęłam, upijając łyka-Musiałam zobaczyć to cudo, którego dokonałam w pełnej okazałości-dodałam, dłonią wskazują na pomieszczenie. Cała trójka się roześmiała, a ja razem z nimi. Nie miałam zamiaru udawać skromej, odwaliłam z ekipą kawał świetnej roboty. Zaczynałam czuć się coraz swobodniej, zachowywaliśmy się, jak zgrana paczka przyjaciół.Do czasu...

-Hej skarbie-głos Lorenza odbił się echem. Momentalnie się spięłam, a mój dobry humor ulotnił się.Po wejściu do salonu stanął nieruchomo i przetaksował wszystkich wzrokiem. Jego oczy najdłużej skupione były na mnie. Ignorowałam go, nie ugięłam się pod jego palącym spojrzeniem. Nie tym razem. Podszedł do Kaitlyn i złożył czuły pocałunek na jej policzku-O czym rozmawiacie? starał się jakoś zagaić rozmowę. Moi przyjaciele uśmiechali się, ale znałam ich. Sytuacja była bardzo niezręczna, ale to oni sami zdecydowali się na to spotkanie.

-A o pracy, jaką Ronny włożyła w nasz dom-posłała mężczyźnie zakochane spojrzenie. Na pierwszy rzut oka można zauważyć, jak ona bardzo go kocha.

-To fakt, na prawdę świetnie się spisałaś-spojrzał na mnie. Kiedy nasze oczy się spotkały poczułam ten magnetyzm. Chemia między nami była niszcząca. Nie chciałam krzywdzić innych osób, nie byłam taka. Nie mogłam już dłużej uczestniczyć w tej całej szopce, najwyższy czas się ulotnić.

-Na mnie już czas, ale dziękuję za zaproszenie-Andy posłała mi spojrzenie mówiące, że jeszcze trochę tu posiedzą. Nie chcieli wzbudzać żadnych podejrzeń. Kaitlyn zamknęła mnie w szczelnym uścisku.

Old FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz