Rozdział 2

1.8K 144 11
                                    

Następnego dnia znalazłam się pod ich domem idealnie o godzinie dziewiątej. Tak,jak prosiła kobieta w sms'ie.
-Ohh! Jesteś już- rozpromieniła się Kaitlyn i wciągnęła mnie za rękę do środka. Lubiłam jej entuzjazm.
-Od czego dzisiaj zaczynamy? Zapytałam,kiedy wepchnęła mi do ręki kubek z kawą. Wyglądała na zakręconą.
-Słuchaj,niestety ja muszę zaraz wyjść- zaczęła,przeglądając coś w teczce- Chciałabym,żebyś dzisiaj tylko spisała straty ile mniej więcej,wyniesie koszt naprawy i może zastanowiła się nad kolorystyką pomieszczeń? Dodała,a ja pokiwałam twierdząco głową. Potem szybko zapisała mi na karteczce jakiś numer i już jej nie było. Chwilę mi zajęło zanim ogarnęłam co właściwie mam zrobić. Zaczęłam od salonu,przyglądałam się ścianom, podłodze i meblom,być może część udało by się ,,odrestaurować". Trzaśnięcie drzwi przywróciło mnie do rzeczywistości. Lorenzo stanął w progu i niezadowolony zmarszczył brwi.
-Wiedziałem,że nie odpuścisz- westchnął i wszedł do środka. Zdecydowałam się go ignorować,nie dam mu się sprowokować- Naprawdę jesteś tak głupia? Czy tylko chcesz mi coś udowodnić? Tym razem się jednak we mnie zagotowało.
-W dupie mam Twoje zdanie,po prostu nie wchodźmy sobie w paradę, wierzę,że tyle możesz zrobić- puściłam mu oczko i przeniosłam się do sypialni. W powietrzu unosił się zapach seksu i alkoholu. Zemdliło mnie,momentalnie otworzyłam okno. Pościel była rozkopana,a na ziemi leżały sponiewierane ubrania.
-Zawsze,gdy masz ochotę zwymiotować otwierasz okno- szepnął mi do ucha. Nie wiem,kiedy znalazł się tak blisko. Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się do niego.
-Kiepsko się czuję na Twój widok- jad w moim głosie był wyczuwalny. Nachylił się bardziej w moją stronę,a mi oddech uwięzł w gardle.
-Boli Cię,że to nie Ciebie pieprzyłem na tym łóżku? Jego oczy mogłyby zabijać,tego było za wiele,spoliczkowałam go. Jego reakcja mnie zdziwiła. Uśmiechnął się szeroko i popchnął mnie tak,że upadłam na łóżko. Zawisnął nade mną, nie miałam jak się wyślizgnąć.
-Co Ty wyprawiasz? Warknęłam,denerwował mnie fakt,że nie mogłam nic zrobić. Jego usta były tak blisko,ale mnie to nie obchodziło.
-To co chciałem zrobić od 7 lat- zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć zamknął moje usta w namiętnym pocałunku. Chciałam go odepchnąć,ale wtedy w mojej głowie pojawiła się myśl ,,To może być Twoja jedyna okazja" i uległam,mimo że wiedziałam,że to wstrętne z mojej strony. Nie wiem ile to trwało,całował cudownie,tyle czasu o tym marzyłam,a teraz to się dzieję w najgorszym momencie. Pierwsza się oderwałam,odskoczyłam od niego i dotknęłam swoich ust. To nie powinno się wydarzyć.
-Cholera,dlaczego? Mruknęłam i zagryzłam wargę. Nigdy wcześniej nie zachowywałam się w ten sposób. Nie podobało mi się to co czułam podczas całowania z nim,wszystko wróciło do mnie ze zdwojoną siłą.
-Bo miałem na to ochotę od kiedy skończyłem dwadzieścia lat i wyjechałem na studia,to tylko jeden,niewinny pocałunek i tyle- wytłumaczył,jak gdyby nigdy nic się nie stało. Wyszedł,a ja zostałam sama i zaczęłam bić się z myślami. Cholera,co za sukinsyn.
Załatwienie wszystkiego poszło mi zdecydowanie szybciej niż myślałam,na szczęście. Enzo unikał mnie przez resztę dnia,a ja liczyłam że uda mi się wyjść przed Kaitlyn,gdy ja miałam się zbierać ona właśnie wróciła.
-Zostań jeszcze,maks rodzinka lub dwie- spojrzała na mnie błagalnie,a ja uśmiechnęłam się słabo i poszłam za nią do kuchni.
*********
Kilkanaście minut zajęło mi mówienie o zniszczeniach i o naprawie ich,wydawała się być zadowolona.
-A co do kolorystyki,to myślałam o czymś takim- mówić to położyłam przed nimi zdjęcia z kolorami,chciałam połączyć szarość z kolorem winnym i  z kolorem śliwkowym. One najbardziej pasowały mi do elegancji.
-I co o tym myślisz kochanie? Cudowne,prawda? Kaitlyn zapytała swojego narzeczonego,który nie spuszczał ze mnie oczu. Czułam się cholernie niekomfortowo. Było mi głupio,że do tego doszło,nie chciałam nikogo ranić.
-No,może być- burknął pod nosem i zaczął coś przeglądać na swoim telefonie,co za cholerna ignorancja. Kobieta patrzyła na niego wrogo,ją też denerwowało takie zachowanie.
-Grunt,że mi się podoba- uśmiechnęła się do mnie,a ja odwdzięczyłam się jej tym samym. W pokoju zapanowała niezręcznia cisza,więc uznałam,że na mnie już pora.
-Słuchajcie ja już muszę lecieć,przedyskutujcie to sobie- pozbierałam swoje rzeczy i ruszyłam do przedpokoju.
-Jutro dam Ci znać- powiedziała.
*******
Siedziałam na kanapę wtulona w swojego misia i zapychająca się gorącą czekoladą,czy mogłoby być lepiej? Dzisiejsza sytuacja nie dawała mi spokoju,czułam się z tym źle. Od mojej ,,pracy" oderwał mnie dzwonek do drzwi.
-Czego chcesz? Zmarszczyłam brwi na jego widok. Lorenzo wszedł do środka z nieodgadnioną miną-Jeśli znowu chcesz mnie obrażać,to nie mam zamiaru tego słuchać- stanął obok i milczał.
-Zrezygnuj,proszę- powiedział spokojnie,ale w jego oczach dostrzegłam błaganie. Brakowało mi już do niego siły.
-Oszalałeś? Dlaczego aż tak Ci na tym zależy? Zapytałam zdenerwowana. Chciało mi się już rzygać tym wszystkim.
-Bo nie mogę na Ciebie patrzeć- zaczął,chciałam coś dodać,ale mi przerwał- Nie mogę patrzeć na kogoś,kogo chciałbym mieć tylko dla siebie,ale nie mogę- tyle bólu w jednym spojrzenia,czułam jak moje serce przyśpiesza,czułam że tak naprawdę nigdy nie przestałam go kochać. Byłam zdezorientowana.
-Enzo,co Ty pieprzysz? Masz cudowną narzeczoną, która jest w Tobie zakochana po uszy,nie zniszcz tego. Westchnął i oparł się o ścianę.
-Wiem,ja doskonale o tym wiem,ale po prostu chciałbym Ciebie,od zawsze tylko Ciebie chciałem- moje usta musiały uderzać o podłogę ze zdziwienia. Mieszał mi w głowie,wszystko działo się tak szybko.
-Lepiej stąd wyjdź,zanim dojdzie do czegoś,czego będziemy potem żałować- nie patrzyłam już na niego,wiedziałam że wtedy bym uległa.
-Nie żałowałbym niczego- szepnął mi do ucha,a ja zadrżałam na jego bliskość. Niech to szlak.
-Proszę Cię,nie niszcz swojego związku- jego twarz była stanowczo za blisko mojej. Jego zapach,wygląd,stanowczość działało na mnie,jak afrodyzjak.
-Nie mogę się powstrzymać- musnął delikatnie moje usta, a po mnie przeleciała fala gorąca. Gdy go nie odepchnęłam pocałował mnie mocno i przyparł do ściany. Byłam podniecona ,poza tym zakochana,chyba tylko tak się mogłam usprawiedliwiać-Daj mi tę jedną,ostatnią noc,proszę- szepnął,a ja tylko pokiwałam głową.

Cześć.
I co myślicie? Jak wam się podoba? Czekam na Wasze szczere opinie i komentarze.
Trzymajcie się ciepło :).
Pozdrawiam!

Old FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz