rozdział 7

1K 100 31
                                    

Obudziło mnie ciepło i zapach męskiego ciała. W ułamku sekundy dotarło do mnie to co stało się ostatniej nocy. Powoli otworzyłam oczy, próbując przyzwyczaić się porannego słońca, które jak na złość padało akurat na moją twarz. Ramię Enza oplatało mnie w talii, nie dając szansy na ucieczkę. Cholera jasna musiałam jakoś się wydostać. Upewniłam się, że śpi i powoli spychałam z siebie jego rękę. W gruncie rzeczy nie było to wcale takie proste, był umięśniony i zdecydowanie cięższy ode mnie. Zajęło mi to więcej czasu niż przypuszczałam. Na palcach pobiegłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Zrzuciłam  z siebie szybko wszystkie ciuchy i weszłam pod prysznic, musiałam zmyć z siebie jego uzależniający zapach. Nie miałam pojęcia ile czasu spędziłam na myciu, zegar pokazywał dziesiątą. I tak byłam już spóźniona, więc nie było sensu się śpieszyć, miałam tylko nadzieję, że on już sobie poszedł. Z obrzydzeniem spojrzałam w lustro, byłam idiotką która nie potrafiła nawet nad sobą zapanować, jego narzeczona na to nie zasłużyła. Oboje byliśmy winni i nic nie mogło nas usprawiedliwić, musiałam oddać komuś to zlecenie, dłużej się tak nie da. Gdy podjęłam decyzję i poczułam, że zaczynam racjonalnie myśleć założyłam czarne legginsy i szarą koszulkę z wielkim donatem na środku.Poprawiłam tylko włosy i wyszłam. Siedział na łóżku ubrany w ciemne jeansy i obcisły podkoszulek, gdy wyszłam spojrzał na mnie, nie był smutny, wyglądał na zadowolonego i złego jednocześnie. Pomimo, że chciałam to nie mogłam zaprzeczyć, że był naprawdę przystojny, na moim miejscu każda by tak powiedziała.

-Uciekłaś rano, dlaczego? zapytał z obojętnym wyrazem twarzy, zgrywał spokojnego,ale i tak dostrzegłam jak w jego oczach tlą się ogniki.
-Jak długo chcesz ciągnąć tę farsę? Zapytałam, czując że zaczynam się denerwować. Ta cała sytuacja była chora i bardzo stresująca, nie tylko dla mnie. Pokręcił chwilę karkiem tak jakby próbował pozbyć się bólu i dopiero wtedy powiedział:
-To wszystko wcale nie jest takie proste - zaczął powoli, wyrwało mu się westchnięcie- Byłabyś w stanie to wszystko tak z miejsca zakończyć? Bo ja nie i przeraża mnie ta myśl - jego słowa sprawiały mi ból, prawda która się w nich kryła była okropna. Nie umiem myśleć kiedy jestem przy nim, ale zapomniałam też jak wyglądało moje życie przed naszym spotkaniem. Jedynym słusznym rozwiązaniem wydawało mi się kłamstwo, którego szczerze nienawidziłam. Jednak nie mogłam być egoistką, tu chodziło o coś więcej, musiałam schować swoje uczucia i dumę do kieszeni.
-Tak- odparłam starając się by zabrzmiało to wiarygodnie. Chyba nie do końca mi uwierzył, ale mimo wszystko postanowiłam dalej w to brnąć-Idź już sobie, proszę- starałam się nie patrzeć w jego stronę, wiedziałam,że wtedy mogłabym się złamać.

-Naprawdę tego chcesz? Spójrz mi w oczy i to powiedz-znał mnie i moje słabości. Od razu domyśliłby się, że udaję. Musiałam dać z siebie wszystko, żeby jak najlepiej to zagrać. Przybrałam minę rasowej suki i bez zająknięcia wypowiedziałam niechciane słowa:

-Chcę, żebyśmy to skończyli, tu i teraz- drgnął mu mięsień na twarzy, chciał coś dodać, ale się powstrzymał- A teraz wyjdź- zagryzłam policzek od środka, żeby powstrzymać grymas. Wyszedł nawet na mnie nie patrząc, odwrócił się tylko przy drzwiach.

-Będziesz tego żałowała-spuścił głowę i już go nie było.

*********

Nie jechałam już dzisiaj do ich domu, pozwoliłam chłopakom się tym zająć. Zamiast tego zaparkowałam pod firmą i ruszyłam do swojego biura. Musiałam komuś przekazać ten projekt.

-Co Ty tutaj robisz? Nie powinnaś być teraz u tamtej dwójki? zapytała moja przyjaciółka, ale sądząc po mojej minie od razu domyśliła się, że coś jest nie tak. Zniknęła po chwili przynosząc mi kubek z gorącą kawą, tego mi brakowało-Mów- odparła, nie dając mi chwili przerwy.  Przez chwilę się zawahałam czy, aby napewno o wszystkim powinnam jej mówić. Rozważając w głowie za i przeciw, wyrzuciłam to z siebie.
**********
Kilka godzin później, kiedy już wszystko wiedziała, westchnęła tylko bez słowa i nalała nam do szklanek whiskey. To był odpowiedni komentarz do całej tej sytuacji.
-Od jutra ja będę tam jeździła i wszystko kontrolowała- powiedziała, a ja poczułam ulgę. Wiedziałam, że zawsze mogę na nią liczyć-Na Twoją głowę spadną wszystkie umowy i cały kosztorys - dodała, sącząc powoli drinka. Objęłam ją i pijąc wszystko jedynym haustem ruszyłam do drzwi.
-A Ty dokąd?  Usłyszałam zanim dotknęłam klamkę. Odwróciłam się do niej z szerokim uśmiechem.
-Na siłownie, trzeba spalić to i owo- nic nie powiedziała.  Gdy byłam na zewnątrz, wciągnęłam do płuc rześkie powietrze, czując jak wypełnia każdy mój mięsień. Kłamałam, musiałam po prostu znaleźć sobie jakieś zajęcie, żeby zagłuszyć wyrzuty sumienia.
*******
Do domu poszłam na nogach, nie miałam daleko a nie chciałam ryzykować jazdy autem. Wypiłam mało, ale przezorny zawsze ubezpieczony, jak to się mówi.  Szybko spakowałam torbę na siłownie i pobiegłam na przystanek.
*********
Mój karnet na szczęście okazał się być nadal aktywny, mimo że ostatni raz byłam tutaj ze dwa miesiące temu. W szatni na szczęście było pusto. Przebrałam się w krótkie spodenki i niebieskią, wchłaniającą pot koszulkę i poszłam.
Bieżnia wydawała mi sie jedyną,  kuszącą opcją. Zaczęłam powoli, z każdą minutą przyśpieszając tempa. Nawet nie wiedziałam, kiedy koło mnie stanąl przystojny, wyprostowany facet. Niech to szlak, Eric. Przyjaciel Enza może i był fajny, może coś w sobie miał, niestety nie był w moim typie.
-Dlaczego nigdy wcześniej Cię tu nie spotkałem? Napewno nie przegapiłbym takiego widoku - puścił mi oczko, a ja poczułam jak zaczęłam się rumienić. 
-Przerwałam treningi jakiś czas temu, a Ty często tu jesteś?  Zaśmiał się na tyle głośno, że oczy wszystkich zwróciły się w naszą stronę. Palnęłam jakąś gafe.
-Jestem trenerem,  pracuje tutaj- wyjaśnił szybko, a ja miałam ochotę walnąć się w czoło, jak mogłam wczesniej nie zauważyć napisu ja jego koszulce, głoszącego:,, Trener personalny''. Ze wstydu miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
-Wiedziałam, tak się tylko droczyłam- chciałam jakoś wybrnąć, ale chyba słabo mi to wyszło.
-Mogę pokazać Ci kilka ćwiczeń jeśli chcesz - zaproponował, to było miłe z jego strony, ale ja się na to nie pisałam.
-Nie dzięki - chciałam żeby zabrzmiało to przyjacielsko, na szczęście mi sie udało.
-Jak coś,  to wiesz gdzie mnie szukać- pożegnał się i poszedł.
Godzinę później byłam spocona i wykończona, a jedyne o czym marzyłam to kąpiel i ciepłe łóżko. Dotarcie do domu zajęło mi ponad pół godziny. Zrzuciłam wszystkie ciuchy i weszłam pod prysznic.  Chciałam żeby zimna woda schłodziła moją rozgrzaną skórę. Jakiś czas później leżałam w łóżku, czując że sen przyjdzie szybko. Mój spokój przerwała odgłos sms'a:

,,Nie mogę przestać o Tobie myśleć, żałuje, że się spotkaliśmy, przynajmniej teraz by tak nie bolało''.

Serce stanęło mi w piersi, a oddech uwięzł w gardle. Sen zniknął tak szybko jak przyszedł, zapowiadała się długa noc.

Cześć.
Jak wam się podoba nowy rozdział?
Czekam na Wasze szczere opinie i komentarze.
Trzymajcie się ciepło :).
Pozdrawiam!

Old FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz