2.

12 1 0
                                    

~Mari~

Idę ciemniejszą ścieżką. Postanowiłam się nią kierować, by szybciej dojść do domu. Muszę załatwić jeszcze kilka spraw na komputerze. Słyszę jakiś dźwięk, obracam się i widzę ręce próbujące mnie złapać. Szybko robię unik, a prawą ręką próbuje dosięgnąć do mojej broni. Niestety ktoś od tyłu mnie łapie i przylega do ściany. Nie mogę się ruszyć. Jedyne co mi pozostało to ugryźć napastnika. Szybkim ruchem gryzę osobę w rękę, a ona odchodzi. Ochyda, czy ktoś tu nie wie co to kąpiel?! Ponownie próbuje wziąć do ręki moją obronę lecz nagle czuję potworny ból w prawym biodrze. Dostałam paralizatorem. Świetnie nie mogę się ruszyć. Nie poddam się. Nie przegram. Jestem silna. Zbyt wiele razy przegrywałam. Przypominają mi się wszystkie miejsca gdzie byłam słaba... Przygryzam wargę. Czuję że w oczach zbierają mi się łzy. Nie nie... Nie będę ryczeć. Próbuje utrzymać kamienną twarz. Przede mną widzę trzy sylwetki mężczyzn. Jeden do mnie podchodzi. Nie nie... Odejdź może jestem bez ruchu, ale wymyśle coś! Nagle mężczyźni upadają. Co się stało? Wygrałam? Nie, przecież nie mogę się ruszyć... Coś tu nie gra. Ponownie ktoś przede mną stoi. Jest to osoba z długą czarną kurtką z futrem. Patrzę wyżej... Ma ciemne włosy i brązowe oczy... Ten uśmiech... Wiem kto to jest. Ta osoba to Orihara Izaya.

~Ayame~

Zwyczajowo jestem w swojej ulubionej kawiarni. Na chwilę obecną nie mam żadnych zleceń. Martwię się o Mari, gdyż nie odbiera ona ode mnie telefonów i nie ma jej w mieszkaniu. Mam jednak cichą nadzieję, że jest po prostu na misji. Sięgam do torby po jedną z książek. Nagle słyszę dziwny dźwięk. Chowam książkę do torby i postanawiam sprawdzić jego źródło, bo i tak nie mam nic do roboty. Kiedy tylko wychodzę na zewnątrz widzę wysokiego mężczyznę w stroju barmana, który właśnie wyrywa lampę stojąca obok mojej ulubionej księgarni. Wściekła ruszam w jego stronę. Kiedy ten już ma rzucić latarnią krzyczę do niego. 

-Ej ty!  

On zdezorientowany spogląda na mnie 

-Co!?

-Odstaw tę lampę! 

-A to niby dlaczego!?

-Bo stoi ona koło mojej ukochanej księgarni i nie pozwolę by ktoś niszczył to miejsce! Jak tak bardzo chcesz rzucić jakaś lampę to rzucaj, ale nie tą i nie w tej okolicy. 

 Ku mojemu zdziwieniu mężczyzna po tych słowach odstawia lampę na miejsce i zdezorientowany patrzy na mnie. Chce chyba coś powiedzieć, ale ja zdenerwowana odwracam się i ruszam do kawiarni.

Wchodzę zdenerwowana do kawiarni. Zajmuje swoje miejsce przy oknie i zamawiam kawę. Nagle zaczynam się śmiać z zaistniałej przed chwilą sytuacji. Kiedy już chcę przestać się śmiać znowu przypominam sobie zdezorientowaną minę tamtego mężczyzny. Śmieję się tak długo aż boli mnie brzuch. Wypijam kawę i wracam do wcześniej przerwanej lektury. Nagle słyszę dźwięk otwieranych drzwi kawiarni. Po głosie mogę stwierdzić, że to mężczyzna. Nie unoszę jednak nawet głowy znad książki gdyż jestem zajęta lekturą. Jednak po chwili słyszę pytanie kierowane do mnie. 

-Czy mógłbym się dosiąść? 

-Proszę 

To pewnie jakiś nowy klient... Jak wielkie jest moje zaskoczenie kiedy unosząc głowę znad książki widzę tego samego mężczyznę, na którego krzyczałam jeszcze pół godziny temu przed księgarnią. Jednak mimo to ukrywam zdziwienie. 

-Przepraszam za to dzisiejsze zajście. Trochę mnie poniosło. - Mówi spokojnie i wyciąga do mnie rękę. Niepewnie ją ujmuje i odpowiadam. 

-Przyjmuję przeprosiny. Jestem Tsuki Ayame i miło mi Pana poznać. 

Światło miasta (DRRR!)Where stories live. Discover now