Kiedy tylko przekroczyłem próg dormitorium, wybuchłem nie kontrolowanym śmiechem. Wyciągłem telefon wybierając numer Ariela.
- Śmierć jest sprawa - zacząłem.
- Jaka ? - odparł.
- Nauczyciele będą chcieli z tobą porozmawiać - mówiłem szukając notatnika.
- Co zrobiłeś ?
- Aaaaa przestałem grać i się dyrek zdziwił.
- Dobra będę u ciebie za chwilę - powiedział rozłączając się. I tak jak mówił zjawił się po krótkiej chwili, jak zawsze elegancko ubrany.
- No to chodźmy na przesłuchanie - powiedziałem wychodząc i kierując się do gabinetu dyrka. Gdzie czekali nauczyciele - Oto mój opiekun Ariel - przedstawiłem go krótko, w duchu się śmiejąc z ich min.
- Zapraszam do gabinetu - zaczął dyrek - Może dropsa ? - zaproponował, odmówiliśmy.
- Mógłbym wiedzieć co Hariś zrobił ? - zapytał Ariel, a ja spojrzałem na niego zmordem w oczach.
- On nic takiego szczególnego nie zrobił - zaczął dropsoholik - bardziej zależało mi by porozmawiać z panem - zaczął się przymilać, prychnąłem w myślach a Ariel ze mną.
- Czyli kadra nauczycielska także chciała mnie poznać - odparł lodowatym głosem Ariel. No to dyrek się wkopał, dajesz Ariel nie odpuszczaj mu, kibicowałem mu w głowie.
- To nie tak jak pan sądzi - zaczął, ale nie dokończył bo Ariel pieprznął pięścią w biurko, które rozwaliło się na drobny mak.
- Radził bym panu się odpieprzyć od Harrego i nie wzywać mnie, na marne. Bo może pan źle skończyć, w końcu ŚMIERĆ przyjdzie i pana zabierze ze sobą - mówił Ariel złowrogim tonem - Harry wracaj do siebie i mów jakby "szanowny" dyrektor, coś ubzdurał - zakończył mówić do mnie - żegnam - powiedzieliśmy wychodząc.
- Co próbował zrobić ? - zapytałem ciekawy.
- Legilimęcje - odparł krótko.
- Niech zgadne mam uważać, bo zacznie coś wymyślać tak ? - zapytałem zrezygnowany.
- Tak, powiadom mnie od razu - powiedział znikając, wróciłem do dormitorium. Gdzie szybko ogarnąłem się i położyłem.
*** kolejny dzień śniadanie
Siedziałem spokojnie w wielkiej sali, przypominałem sobie materiał na lekcje, pijąc kawę. Wszyscy patrzyli na mnie jak na kosmitę, a ja spokojnie skończyłem uczyć się, podniosłem wzrok z książek.
- Możecie się zająć swoim życiem, a moje zostawić w spokoju ? - zapytałem pakując książki, do torby.
- Nie - odparła Fretka.
- Ehhh, jak ja czasami ludzi nienawidzę - powiedziałem zrezygnowany.
- No to może się zabijesz - zaproponował.
- Myślisz że nie próbowałem - powiedziałem, czym zaskoczyłem prawie wszystkich, bo Herm o tym wiedziała.
- Na serio ? - powiedział zdziwiony.
- Tak na serio - włączyła się Herm - próbował skoczyć z Big Bena - Ale Ariel go złapał - powiedziała patrząc na mnie wzrokiem a spróbuj jeszcze raz, to pożałujesz.
- Dobra zrozumiałem, ile razy mam wam mówić, że nie odwalę tego. Przecież wam to mówiłem i nawet na piśmie to macie - skończyłem mówić kładąc głowę na stół.
- Bo się o ciebie martwimy - powiedziała przytulając mnie.
- I vice versa - powiedziałem przytulając ją - a teraz najważniejsze. Co chcesz dostać na urodziny ? - zapytałem.
- Hmmm, pomyślmy. Mam kolię z diamentami - powiedziała szczęśliwa.
- Skąd ja to wiedziałem ? - zapytałem samego siebie - znowu diamenty ? Nie możecie czegoś innego wybrać ? Bo ja wiem butów, torebki, choćby kiecki od jakiegoś projektanta. To nie biżuteria i znów ekspedientka będzie się podlizywała - powiedziałem waląc głową o stół - Jak ma wyglądać ? - zapytałem zrezygnowany.
- To jest pierwsza
- A to druga
- Chociaż gusta macie te same - powiedziałem z mała iskierką szczęścia - chociaż znów wydam paręnaście tysięcy na wasze prezenty - i znów głowa wylądowała na stole.
- Co Potter pieniędzy nie masz ? - próbowała dopiec fretka.
- Mam pieniądze, tylko już wiem mniej więcej ile wydam - powiedziałem podnosząc głowę.
- Chodź Harry pod klasę - powiedziała Herm ciągnąc mnie za rękę.
*Ariel - wysoki, dobrze zbudowny, czarne włosy i oczy, ostre rysy twarzy, jasna karnacja.
* Hermiona - średniego wzrostu, szatynka o prostych włosach ( zmieniam jej wygląd do potrzeb książki ), niebieskie oczy, szczupła.
CZYTASZ
Prawdziwe oblicze / HP
FanfictionKażdy wyobrażał sobie, że wybraniec miał wszystko. Jednak prawda jest inna Dursleyowie sprzedali go gdy miał 5 lat, jego opiekun gwałcił, bił znęcał się. Jednak jego pracownicy pomogli mu uciec, oślepiony ale jednam coś widział kszatałty miejsc...