Resurrection. - 18.

373 21 2
                                    

Chaos, który ogarnął mój umysł, powoli już minął, pozwalając mi używać go z większą skutecznością. Mogłam w końcu spokojnie pomyśleć, zamknąć się wręcz głęboko w sobie i pozwolić całemu skomplikowanemu światu, wraz ze wszystkim co w sobie zawiera, wypełnić się tak by namacalnie poczuć czym "smakuje". Tak właśnie było i teraz, kiedy leżałam w łóżku, nie otwierałam oczu i nawet nie zastanawiałam się nad tym co się stało dzień wcześniej. Może powinnam pomyśleć chociaż o tym gdzie aktualnie się znalazłam, ale nawet to nie specjalnie zajmowało mój umysł. Czułam się... bezpiecznie, więc...
W końcu coś jednak sprawiło, że otworzyłam oczy i natychmiast zarejestrowałam sobie to gdzie jestem. To była JEGO sypialnia. Leżałam w jego łóżku, w jego pościeli... i z nim. Leżał obok mnie. Spał. Widziałam jak spokojnie oddycha... Po chwili spostrzegłam też, że mnie obejmuje. Moje serce natychmiast przyspieszyło bieg i to mocno. Nie wiedziałam co będzie kiedyś, ale wiedziałam co będzie teraz. Wtedy, kiedy tu do niego przyszłam... wczoraj, na przeszpiegi... załamałam się chyba. Za dużo było tego wszystkiego. Ale teraz dziwnym trafem obudziłam się z czystym umysłem. Tak jakbym przeszła jakieś oczyszczenie.
Patrzyłam na niego w ciemności przez jakiś czas. Serce wciąż biło mocno w mojej piersi, ale już się nawet tym nie przejmowałam. Czułam tylko jedno. Podniosłam powoli rękę i pogładziłam jego policzek. Nie drgnął nawet. Wciąż kosmicznym wydawało mi się to, że on tu jest, ale... obudziłam się z pewnym postanowieniem.
- Michael... - wyszeptałam cicho, powoli, jakbym nie dowierzała, że jeszcze potrafię powiedzieć to imię. Był czas, że go unikałam. Nie mogłam oderwać swojej dłoni od jego policzka. Co najmniej jakbym poczuła jakieś przyciąganie, ciężkie jak magnes. Poruszył się lekko, oblizał usta, przez co wbiłam w nie wzrok. Odetchnął raz powoli i nawet nie otworzył oczu. Leżał tak dalej oddychając miarowo.
Przysunęłam się blisko niego wciąż się w niego wpatrując jak w ósmy cud świata... Nie miałam pojęcia co zrobię rano. Teraz było jeszcze ciemno, była noc. Teraz chciałam tylko jednego. Poczuć go blisko, tak jak kiedyś...
Przypomniałam sobie, jak wszelkimi sposobami próbował się do mnie zbliżyć, a ja mu nie pozwalałam. Poza kilkoma wyjątkami. To te właśnie wyjątki kręciły mi się teraz po głowie. Wtedy nic nie wiedziałam. Ale pomyślałam sobie, że... coś musiałam czuć, choćby podświadomie. Nigdy nie pozwoliłam zbliżyć się do siebie innego mężczyźnie. Tylko Darek dziwnym trafem został moim mężem... A on... Ciągnęło mnie do niego od samego początku. Teraz już zrozumiałam dlaczego. Chyba nie mogło być inaczej. Miłość nigdy nie zabłądzi, to był on. Mój ukochany, którego straciłam... A jednak tu był. Znów, ze mną.
Nie wiedziałam dlaczego to wszystko się stało. Patrzyłam na niego i zadawałam sobie pytanie, co takiego się wtedy wydarzyło... W tych wpisach było jasno napisane, że coś się działo, ale nie było konkretnie powiedziane co. Nic nie wiedziałam wtedy i teraz też nie wiedziałam wiele więcej. Mnie jednak obchodziła tylko jedna rzecz w tym momencie. To co napisał, to co sama tu znalazłam to jeszcze nic. Wiedziałam, że chcę mieć go przy sobie. Że nie będzie mnie już obchodziło nic. Ale wiedziałam też, że on mi nic nie powie. Będzie się bał, tego co zrobię. I dobrze. Nie chciałam, by mówił mi o czymkolwiek. Nie chciałam nic wiedzieć. Nie dlatego, że się bałam czy co... Tu chodziło o fakt dokonany. Słowo pisane to nie to samo co słowo wypowiedziane przez tego kogoś... To co sama przeczytałam mogłam zepchnąć gdzieś na dno umysłu i nawet o tym zapomnieć. Ale w momencie kiedy on by sam mi to powiedział... to wszystko stałoby się faktem nie do złamania ani do zamiecenia pod dywan. Mimo wszystko wiedziałam, że nie zniosę niezniszczalnej prawdziwości tego wszystkiego. Dlatego wolałam, by pozostał dla mnie tym całym wyssanym z palca Billem niż stał się na powrót prawdziwym Michaelem Jacksonem, bo nie zdzierżę tego. Mogłam trwać w ułudzie i być szczęśliwą, jeśli będzie obok. Jeśli powie mi prawdę... chyba mnie tym zabije.
Za pewne gdybym komuś o tym powiedziała, uznałby mnie za wariatkę. Ale tego chyba nie da się znieść w inny sposób niż dopracowanie sobie do całej tej historii rodem z fantasy drugiej swojej takiej samej bajeczki. Tak będzie dobrze. On będzie przy mnie, będzie myślał, że nic nie wiem, a ja nie będę nic mówić, by tego wszystkiego sobie nie zburzyć.
Patrzyłam na niego przez ten cały czas, kiedy rozmyślałam. Spał wciąż spokojnie nieświadomy kompletnie niczego. Gładziłam go lekko po policzku, miałam ochotę...
- Nie wiem nawet co powiedzieć... - szepnęłam sama do siebie. Czułam mętlik w swojej głowie, wszystkie emocje kotłowały się znów we mnie. Zetknęłam lekko swoje czoło z jego i przymknęłam oczy czując jego ciepły oddech na swojej twarzy. Ta bliskość sprawiła, że chciałam jeszcze więcej. Czułam się taka jakby samotna, jakby mi było zimno, choć w w tej sypialni wcale zimno nie było. To nie takiego ciepła potrzebowałam. Tylko jego ciepła. Wplotłam palce w jego włosy na co mruknął coś cicho, ale nic nie zrozumiałam. Nie otworzył jednak oczu, dalej spał. Uśmiechnęłam się lekko...
Z policzka moja dłoń powoli zeszła na jego szyję. Pamiętałam jak lubił, kiedy delikatnie muskałam to miejsce palcami... Czasami aż się kulił w sobie. Mówił potem, że akurat on ma bardzo wrażliwą skórę na szyi... Wszystkie wspomnienia do mnie wracały, jedne po drugich. Gładziłam wciąż go delikatnie, a po chwili zastąpiłam swoje palce ustami. Składałam czułe pocałunki na jego szyi i poczułam jak się lekko wzdrygnął. Znów coś mruknął... Poczułam jak kładzie rękę na mojej talii. Sama poczułam dreszcze. Nie wiedziałam czy się obudził, czy po prostu poczuł coś przez sen. W każdym bądź razie kiedy na niego spojrzałam... oczy miał zamknięte, a usta lekko rozchylone...
Spoglądałam na niego tylko przez chwilę. Przylgnęłam do niego ustami i pozostałam tak na jakiś czas. Potem im dłużej to trwało tym trudniej było mi się opanować. Objęłam dłońmi jego twarz i zaczęłam całować, na początku w miarę spokojnie, a potem jakby cos we mnie wstąpiło... wsunąłem język w jego usta i odnalazłam jego. Zamruczał cicho, kiedy zaczęłam go drażnić, jakby z zaskoczeniem... Po chwili objął mnie całą i przycisnął do siebie i zaczął odwzajemniać pocałunek zapamiętale. Już po chwili zrównał się ze mną tempem i wcale nie pozostawał mi dłużny.
Trwało to dość długo, brakło mi już oddechu, ale nie odsuwałam się od niego, nabierałam łapczywie powietrza, kiedy tylko mogłam, pragnęłam by mnie nie odsuwał, ale chyba wcale nie chciał. Obejmował mnie zaborczo, czułam jak jego dłonie błądzą po moich plecach. Zacisnął w końcu palce na moich pośladkach. Aż zamruczałam. Ale po jakiejś chwili odsunęliśmy się od siebie na milimetr i spojrzeliśmy sobie w oczy. Uśmiechnął się.
- To ja powinienem budzić ciebie pocałunkiem ze snu, a nie na odwrót... - wyszeptał muskając przy tym lekko moje wargi. Sama się uśmiechnęłam patrząc mu w oczy, ale nic mu na to nie odpowiedziałam.
Ułożyłam się wygodnie kładąc głowę na jego klatce piersiowej i obejmując go zaborczo. Natychmiast sam mnie objął i zaczał gładzić po plecach, ramieniu... Poczułam jak całuje czubek mojej głowy. Westchnęłam tylko. Nie obchodził mnie nadchodzący ranek. Liczyło się to, że był przy mnie...

I have fallen, I will rise - Resurrection.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz