Peter
Przewracałem się niespokojnie z boku na bok. Coś, co zagrzebane było gdzieś w pościeli, a jednocześnie wydawanymi dźwiękami nie pozwalającymi mi w spokoju wypoczywać powoli zaczynało mnie irytować. Wreszcie, kiedy nawet zakrycie głowy poduszką na niewiele się zdało, ociężały po konkursie usiadłem na materacu. Zdziwił mnie brak mojego współlokatora w pokoju, ale z Anze nigdy nic nie wiadomo, więc się tym nie przejąłem. Zasłony były rozsunięte, więc w świetle słonecznym zauważyłem, że irytujący mnie telefon komórkowy leży w nogach, na samym końcu łóżka. Bardzo niechętnie się po niego nachyliłem i wolno obracając go w dobrą stronę zerknąłem na wyświetlacz. Widząc połączenie przychodzące od Domena niezwłocznie odebrałem, bo akurat on dzwoni do mnie w tylko naprawdę ważnych sprawach.
-Halooo?-spytałem przeciągle ziewając i przecierając jedną ręką oczy
-GDZIE TY JESTEŚ IDIOTO?!-wydarł się od razu mój "mały braciszek"
-Hmmm...? Zaspałem na śniadanie?-spytałem zdezorientowany marszcząc czoło i rozglądając się za rzeczami
Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że jak na pokój Laniska panuje tu zdecydowanie za duży porządek.
-JAKIE ŚNIADANIE?! CZŁOWIEKU, ZA DZIESIĘĆ MINUT MAMY SAMOLOT A TY BREDZISZ MI COŚ O ŚNIADANIU? POWIEDZ LEPIEJ, ŻE OD CO NAJMNIEJ PÓŁ GODZINY JESTEŚ W DRODZE-warknął poddenerwowany osiemnastolatek
-Kur*a-zakląłem i zeskoczyłam z łóżka-Czemu do jasnej anielki mnie nie obudziliście?-spytałem wściekły rozglądając się za drugą skarpetką
-Człowieku, nastawiliśmy ci z siedemdziesiąt budzików. Co minutę przez ten cały czas. Chcesz mi powiedzieć, że wszystkie je przespałeś?!-znowu wrzasnął
-Nie gorączkuj się tak-mruknąłem-Gdzie są moje rzeczy?-zadałem mu proste pytanie
-W samolocie. Myśleliśmy że będziesz wystarczająco odpowiedzialny i przyjdziesz na to lotnisko, a nie odwalisz to co zwykle-przewróciłem oczami
-Opanuj się bo jak ci żyłka pęknie to matka mnie zabije. Zadzwonię do związku żeby zajęli mi bilet na następny lot. A po powrocie dostanę tylko ochrzan od Gorana i najwyżej nie zabierze mnie za karę do Kuusamo-młody już miał coś powiedzieć, ale kiedy tylko wziął oddech przewałem mu-Dobra, dobra Domen. Nie ty jesteś od prawienia kazań. doleć szczęśliwie do domu i takie tam-zakończyłem rozmowę i zwlekłem się do recepcji
Wymeldowałem się i ruszyłem na najbliższy przystanek autobusowy. Kiedy udało mi się wreszcie wyciągnąć numer pojazdu od ciemnowłosej Japoki siedzącej obok mnie na przystanku zacząłem zastanawiać się ile przyjdzie mi czekać na kolejny samolot. Po dwudziestu minutach czekania i prawie godzinie jazdy wysiadłem wreszcie przy wejściu na lotnisko. Z tamtąd zadzwoniłem do prezesa związku i wyjaśniłem mu sytuację, a on po uważnym wysłuchaniu jej kazał mi chwilę poczekać. Oddzwonił do mnie kilka minut później i powiedział, że zarezerwował mi bilet na lot jutro o szóstej rano. Załamany przymusem spędzenia nocy na lotnisku rozsiadłem się na ławce i spróbowałem ponownie zasnąć. Kiedy już odpływałem z łazienki obok mnie wypadł przerażony... Kamil Stoch.
Kamil
Rano, około szóstej obudziły mnie promienie słońca oświetlające pomarańczowo-żółty pokój. Stefan dalej spał, a ja postanowiłem nie budzić go przed budzikiem. Ponieważ za mniej-więcej cztery godziny mamy samolot spakowałem się do walizki i położyłem na łóżku otwierając e-maile od fanów. Był też jeden od Ewy, w którym pochwaliła się mi nowym chłopakiem. Szybko odpisałem jej, że bardzo się cieszę, że dobrze jej się układa i że jeśli chce w każdej chwili może wziąć rozwód, bo w końcu to małżeństwo ma tylko na celu zmylić moich rodziców co do mojej orientacji. Kiedy wysłałem moją odpowiedź wybiła godzina siódma, więc rozdzwonił się budzik spakowanego od wczoraj Huli. Tamten niespiesznie udał się do łazienki, a kiedy wrócił ogarnięty znieśliśmy nasze walizki do holu. Kilka minut później zaczęła pojawiać się reszta naszej reprezentacji. Gdy wszyscy byliśmy już na dole zapakowaliśmy walizki do busa i pojechaliśmy na lotnisko. Siedzieliśmy na dość niewygodnych, metalowych krzesełkach i kiedy mieliśmy wchodzić na odprawę poczułem silną potrzebę skorzystania z łazienki. Kiedy załatwiłem to co miałem zrobić i chciałem wyjść z kabiny poczułem, że ktoś mnie tu zatrzasnął. Spanikowałem. Jak szalony zacząłem walić w drzwi, bo moja komórka był rozładowana i nie miałem jak zadzwonić po pomoc. W końcu po dość długim czasie oczekiwania otworzyła mi kobieta sprzątająca w toaletach. Podziękowałem jej krótkim "arigato" czyli jedynym słowem które znam po japońsku i wybiegłem na główną halę. Spojrzałem na zegar i kiedy zobaczyłem, że jest już grubo po odlocie samolotu przejechałem dłońmi po twarzy. Wedy poczułem, jak ktoś szarpie mnie za dół bluzy. Odwróciłem się, a moje serce zabiło odrobinę szybciej, bo oto przede mną siedział jeden z przystojniejszych skoczków narciarskich chodzących po tej planecie-Peter Prevc.
-Co tu robisz Kamil?-spytał-Czy twoja kadra przypadkiem nie miała lecieć tym samym samolotem co my?
_______________
Czekało wystarczająco długo na publikację i w końcu zdecydowałam się to wstawić. Nie jest to zbyt długie, więc jeśli nie przepadacie za Prochem to szybko doczekacie się zmiany. Ponieważ jestem mocno niezdecydowanym człowiekiem shoty, do których muszę najpierw wyżebrać okładkę, albo zrobić ją samej, będą się pojawiały na zmianę z rozdziałami fanfika tego, czy też innego. Za okładkę dziękuję niezastąpionej swego czasu Emili, bo naprawdę mi się podoba.
CZYTASZ
Ach Te Zakłady Z Laniskiem~Proch
FanfictionNiby poważe, a jednak może przynieść wiele dobrego, czyli co jeśli spóźnimy się na samolot. Zdecydowanie zbyt długie na one-shota i zbyt krótkie na porządnego fanfika, ale wystarczająco długo czekało na publikację. *napisane 2017*